Młyny historii mielą powoli, ale nieubłaganie. Po 17 latach ekipa z Żuław Wiślanych wróciła na podium mistrzostw Polski. To niewątpliwy sukces Kramu Startu, klubu który można uznać za "czarnego konia" rozgrywek kobiecej Superligi. Choć może to określenie nie jest do końca trafne, o czym mówi Andrzejewska: - Można powiedzieć, że jesteśmy takim dwuletnim tworem, nad którym cały czas pracowaliśmy.
- Jestem dumna z mojego zespołu. Spełniłyśmy swoje marzenia. Dla niektórych zawodniczek jest to w ogóle pierwszy medal i bardzo się z tego cieszymy. Mam nadzieję, że ten sukces zaowocuje w kolejnych sezonach i Elbląg będzie jeszcze bardziej słynął piłką ręczną.
Z kolei po 18 latach przerwy Start miał okazję sięgnąć po Puchar Polski. Spotkania w stolicy Lubelszczyzny z Metraco Zagłębiem Lubin nie udało się jednak elblążankom wygrać. - Zabrakło konsekwentnego wykorzystania słabości przeciwniczek. Dokładnie to zrobiło Zagłębie - punktowało nas przy każdej nadarzającej się okazji. Wygrały jako zespół bardziej doświadczony - stwierdziła rozgrywająca Startu.
- Naszym głównym założeniem przed meczem było popełnienie jak najmniejszej ilości błędów indywidualnych. Niestety było ich trochę za dużo. Z tego rywalki nas skontrowały i przechyliły szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kwiatkowski: To był dla mnie szok. Długo nie będę mieć takiego przeżycia
Od przyszłego sezonu Andrzejewska będzie zawodniczką francuskiego Toulon Saint Cyr Var Handball. Z wyjazdem na Lazurowe Wybrzeże wiąże wielkie nadzieje. Kontrakt podpisała na 2 lata.
- Jadę się tam rozwijać. Zawsze byłam i jestem ciekawa świata. Mam nadzieję, że wyjazd wyjdzie mi na dobre. Wyruszam pełna optymizmu, a jak będzie - zobaczymy.