- Nie ukrywam, że nastawialiśmy się na to jedno spotkanie pucharowe. Bardzo chcieliśmy je wygrać. Do 20. minuty walczyliśmy całkiem dzielnie. Później nie wykorzystaliśmy gry w przewadze sześciu na pięciu, tracąc dwie bramki. To był ważny moment. Do przerwy traciliśmy już cztery trafienia - powiedział Wiśniewski. - W piłkę ręczną gra się przez sześćdziesiąt minut, a nie dwadzieścia parę - dodał samokrytycznie.
Z neutralnego terenu w Lublinie rywalizacja kielecko-płocka przenosi się teraz na północ Mazowsza. Kolejna odsłona "świętej wojny" już w środę. Podopieczni trenera Piotra Przybeckiego nie zamierzają składać broni.
- To jeszcze nie koniec. Do rozegrania zostały jeszcze dwa mecze. Mamy mało czasu na analizę tego co się stało. Musimy więc szybko wyciągnąć wnioski. Jeden już jest - podobnie jak ostatnio w Płocku, nie wychodziła nam gra w przewadze. Poprawienie tego może być kluczem do sukcesu - przekonywał skrzydłowy Orlenu Wisły.
- Gratuluję Vive zwycięstwa - powiedział na zakończenie. - Trochę to już nudne, ale co zrobić... - dorzucił z przekąsem.
ZOBACZ WIDEO Piotr Gruszka: Pomogę De Giorgiemu doświadczeniem, wiedzą i energią