- Były chyba za duże emocje i widać było, że w pewnym momencie groziło to kontuzjami. Zupełnie nie o to chodzi w sporcie, by robić sobie krzywdę, ale o to, żeby wygrywała drużyna lepsza, a nie ta, która walczy niezgodnie z przepisami. Było to bardzo niebezpieczne i każdy musi zdać sobie sprawę z tego, że to nasz zawód i mamy na utrzymaniu swoje drużyny - mówił Sławomir Szmal.
Obie drużyny grały z dużym poświęceniem i nikt nie myślał o tym, by chociaż odrobinę odpuścić. Już od pierwszych minut na parkiecie płockiej Orlen Areny iskrzało i miało to swój efekt w karach - łącznie zawodnicy obu ekip spędzili na ławce kar trzydzieści cztery minuty.
Przed rewanżem kielczanie mają jedno trafienie zaliczki i przewagę mentalną - grają bowiem na własnym parkiecie.
- Przewaga tylko jednej bramki o niczym nie świadczy. O tyle nam będzie łatwiej, że będziemy grali na własnym boisku, ale przede wszystkim sobie życzę, żeby to spotkanie było fair play, aby sędziowie nie popełniali dużo błędów i żeby wygrała lepsza drużyna - powiedział golkiper kieleckiej siódemki.
W Kielcach nikt złotych medali sobie na szyjach jeszcze nie wiesza. Wszyscy zdają sobie sprawę, że jedno trafienie to tak naprawdę sekundy, a o ostatecznym triumfie którejś z drużyn może zdecydować jedna akcja. Co prawda żółto-biało-niebiescy nie przegrali na własnym parkiecie od sześciu lat, ale każda seria zawsze ma swój koniec.
- Wszystko się może zdarzyć, bo to jest sport. Ja zawsze z wielkim respektem podchodzę do każdego przeciwnika. Płocczanie pokazali, jak groźnym są zespołem. My musimy się bardzo dobrze przygotować i przede wszystkim skoncentrować przed rewanżem - uważa Szmal.
ZOBACZ WIDEO Świetny mecz Napoli, grał Zieliński. Zobacz skrót spotkania z Fiorentiną [ZDJĘCIA ELEVEN]