Tałant Dujszebajew: Ubiegły rok był najtrudniejszym w mojej karierze

- Mimo całego zmęczenia, przeżyłbym te dwa ostatnie lata jeszcze raz. Były niesamowite - mówi Tałant Dujszebajew, trener PGE Vive Kielce, przed inauguracją nowego sezonu. Jego podopieczni w sobotę zagrają z MKS-em Kalisz.

Maciej Szarek
Maciej Szarek
Trener Tałant Dujszebajew / Trener Tałant Dujszebajew
Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Poprzedni rok był najtrudniejszym w pana trenerskiej - a może i całej zawodowej - karierze?

Tałant Dujszebajew, trener PGE Vive Kielce: Tak. Na pewno. Był bardzo, bardzo trudny. Mieliśmy świetną końcówkę sezonu 2015/16, dobry wynik z reprezentacją, sukces z klubem, ale potem w reprezentacji musiał przyjść czas na zmiany, których nie można było uniknąć. Nie wszystko wyszło po naszej myśli, nie wszyscy rozumieli co się naprawdę dzieje, jakie są perspektywy, konsekwencje. Dlatego był to wymagający rok. Ale mimo wszystko byłem ciągle przekonany, że robimy dobrą robotę - i w klubie, i w reprezentacji, choć zmęczenie dawało o sobie znać. Dwa lata bez wakacji dla mnie czy dla zawodników nie mogło się inaczej odbić. Do tej pory nie miałem okazji przeżyć czegoś takiego w roku poolimpijskim.

Dużo się wokół trenera działo.

Nie chcę nikogo obrażać, ale smuci mnie niedocenianie, brak szacunku od ludzi, którzy nie rozumieją co to jest sport. Wszyscy szukają sensacji, ale to są tematy, na które nie chcę za bardzo rozmawiać, każdy ma swoje zdanie i ja to szanuję. Brak szacunku w życiu to jedna z najgorszych rzeczy, które widzę codziennie.

Sztuką jest podnieść się, kiedy upadniesz. To jest siła. Kiedy wygrywasz, nikt tego nie widzi, każdy tylko chwali i klepie po plecach. Jest wiele rzeczy, których nie rozumiem. Dlatego ja podchodzę do życia teraz w ten sposób: to ono wszystko zweryfikuje, ciężko pracujemy, idziemy dalej i czekamy na efekty.

Trochę tajemniczo.

Bo nie mogę tego wszystkiego powiedzieć. Cieszę się, że jestem zdrowym, szczęśliwym człowiekiem, patrzę na życie z innej perspektywy: pozytywnie. I wiem, że zawsze, kiedy wygrasz i osiągniesz sukces, kiedyś przyjdzie upadek. Ale to nie jest nic złego, jestem na to przygotowany. Wygraliśmy Ligę Mistrzów, teraz odpadliśmy w 1/8 - to jest normalne, przykład zwycięzców z poprzednich lat to potwierdza. To nie fenomen.

ZOBACZ WIDEO Rhein-Neckar Löwen z pierwszym trofeum sezonie! Superpuchar dla Lwów!

Ten rok zaś zapowiada się już spokojniej.

Oczywiście. W ciągu dwóch lat niektórzy nasi gracze zagrali po około 150 spotkań. Teraz wreszcie były wakacje, wspólne, spokojne przygotowanie do sezonu. Każdy wie, jak ma pracować, więc może być tylko lepiej.

Spokojniej także dla trenera. Po pierwsze znów będzie miał trener na głowie tylko klub.

Wciąż jestem przekonany, że trener może pracować i w kubie, i w reprezentacji jednocześnie. Tylko ten rok poolimpijski jest tak trudny. Ja na przykład, mając 10 dni wolnego tym czasie, musiałem jechać na szkolenia Master Coach. Ten nawał pracy powoduje zmęczenie, ale jeśli miałbym możliwość pracowania znów dla klubu i reprezentacji, chętnie bym to zrobił.

Czyli przygody z polską kadrą trener nie żałuje?

Skądże. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem prowadzić polską reprezentację, że mogłem być na igrzyskach, bić się tam o medale, potem uczestniczyć w mistrzostwach świata. To było świetne doświadczenie. Jestem naprawdę z tego zadowolony. Szkoda tylko, że wspólnie nie zrobiliśmy tego wszystkiego, co chcieliśmy. Teraz życzę reprezentacji wszystkiego najlepszego.

Śledzi trener jej dalsze losy?

Oczywiście. I pracując w Polsce jestem pierwszym, który zawsze będzie chciał pomóc i życzył, aby wszystko się tam dobrze układało. Tym bardziej, że wielu młodych chłopaków, którzy teraz będą powoli stanowić o sile reprezentacji, wprowadzałem do zespołu.

Wróćmy do Vive. Nie będzie też już wspomnianej przez trenera klątwy obrońcy tytułu Ligi Mistrzów.

W ten sposób chciałem tylko uświadomić, na ile ciężkie jest powtórzenie sukcesu. Łatwiej jest dojść do jakiegoś osiągnięcia, niż potem je powtórzyć. To żadna klątwa. Zresztą, wystarczy spojrzeć na różnice w dwumeczach. Przecież w rywalizacji z Flensburgiem zadecydowała jedna bramka! Gdyby jej nie było, nie byłoby ani Final Four, ani Ligi Mistrzów. To czasem kwestia nawet odrobiny szczęścia.

Nie miał trener już w pewnym momencie tamtego sezonu myśli, trochę jak uczniowie: "byle do wakacji"?

Oczywiście, że tak. Jak każdy po takich dwóch sezonach... Dlatego myślę, że jak już dostaliśmy trochę czasu na odpoczynek, to każdy go dobrze spożytkował. Byłoby jednak jeszcze lepiej, gdybym mógł do 19 czerwca pracować z reprezentacją, ale wyszło jak wyszło. Dla wszystkich ten okres poolimpijski był szalony.

No to gdzie trener odpoczął?

Najpierw byłem na Final Four w Kolonii jako widz. Dużo czasu spędziłem też w Hiszpanii, potem w Moskwie i w swojej ojczyźnie, Kirgistanie. Miałem czas na wszystko. Odpoczynek bardzo udany i z nowymi siłami ruszam w nowy sezon. Zawsze lepiej pracuje się w dobrym humorze. Ale mimo tego całego zmęczenia, jeszcze raz bym te dwa ostatnie lata przeżył: dla zwycięstwa w Lidze Mistrzów czy igrzysk.   

Czyli miał trener czas, by się trochę zdystansować. Jakie wnioski po tym poprzednim sezonie?

Analiza to podstawa, fundament do dalszego rozwoju. Trzeba stanąć z boku, popatrzeć co było dobrze, co źle, co można poprawić. Staram się to robić regularnie - i w perspektywie roku, i kilku lat wstecz. Co odkryłem? Tego nie powiem. Ale czas pokaże czy wyciągnąłem dobrą lekcję.

NA DRUGIEJ STRONIE TAŁANT DUJSZEBAJEW OPOWIADA O CELACH NA STARTUJĄCY SEZON ORAZ NOWYCH TWARZACH W SWOIM ZESPOLE.

Czy PGE Vive awansuje w tym roku do Final Four Ligi Mistrzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×