Szlagier kolejki. Hit rozgrywek, w którym zmierzyły się dwie niepokonane dotychczas drużyny. Po fantastycznym meczu, w którym Górnik pokonał Azoty wiele osób myślało, że jest to ekipa, która będzie się w stanie przeciwstawić w Kielcach mistrzom Polski.
Kielczanie do starcia przystąpili bez czterech zawodników - , , i . Na boisko wybiegli zaledwie czterdzieści osiem godzin po zakończeniu swojego pojedynku w Lidze Mistrzów z SG Flensburgiem-Handewitt. Ani okrojony skład, ani brak czasu na regenerację nie powstrzymały żółto-biało-niebieskich. Nie udało się to także szczypiornistom z Zabrza.
Chociaż to goście lepiej rozpoczęli, podopieczni Tałanta Dujszebajewa błyskawicznie wyrównali i sami zaczęli budować swoją przewagę. Braki w składzie zmusiły ich do gry w nietypowym ustawieniu i tak na przykład na lewym skrzydle grał Karol Bielecki, a na prawym rozegraniu Mariusz Jurkiewicz. Eksperyment przynosił oczekiwane skutki, mistrzowie Polski z minuty na minutę powiększali prowadzenie, a zabrzanie mieli ogromne problemy ze skonstruowaniem skutecznych akcji.
Świetnie kolejny raz między słupkami spisywał się Sławomir Szmal, a goście zaliczyli długi przestój. Aż przez piętnaście minut nie udało im się pokonać kieleckiego golkipera po akcji z ataku pozycyjnego. Jedyne trafienie w tym czasie zaliczył... Martin Galia, który popisał się sprytem oraz wyczuciem i przez całe boisko rzucił na pustą bramkę. Szczypiorniści Górnika wyglądali na nieco spiętych, popełniali sporo błędów, zaliczyli kilka niedokładnych podań i łatwych strat.
Tak zresztą wyglądało niemal całe spotkanie. Żółto-biało-niebiescy bez większych problemów kontrolowali przebieg meczu, ale co najważniejsze - wynik. Ich przewaga systematycznie rosła, a goście cały czas notowali krótsze lub dłuższe przestoje i nie byli w stanie przeciwstawić się mistrzom Polski.
ZOBACZ WIDEO Nawałka o słabej grze obrony: Nie może tak być, że tracimy za dużo bramek
Na dziesięć minut przed ostatnią syreną przewaga kielczan urosła do dziesięciu trafień, a w bramce pojawił się piętnastoletni Miłosz Wałach. Młody zawodnik mógł być z siebie zadowolony, bo zdobył kolejne niezwykle cenne minuty spędzone na parkiecie, ale przede wszystkim pokazał się z dobrej strony.
W końcówce zrobiło się bardzo nerwowo. Najpierw Gormyko sfaulował Djukicia, który przez dłuższą chwilę nie wstawał z boiska, a kilka sekund później ucierpiał Janc. Karę dwóch minut sędziowie pokazali Michałowi Adamuszkowi. Ostatecznie kielczanie zwyciężyli 33:20.
PGNiG Superliga Mężczyzn, 7. kolejka:
PGE VIVE Kielce - NMC Górnik Zabrze 33:20 (16:9)
PGE VIVE: Szmal, Wałach - Jurecki 2, Bis 3, Kus 1, Aguinagalde, Bielecki 6, Jachlewski 5, Janc 2, Lijewski 5, Jurkiewicz 5, Zorman 3, Mamić, Djukić 1
Karne: 6/8
Kary: 8 min. (Mamić, Bielecki, Aguinagalde, Jurecki - po 2 min.)
NMC Górnik: Galia 1, Kornecki - Gluch 2, Daćko 8, Fąfara, Tomczak 3, Gromyko 1, Sluijters 1, Buszkow, Tatarincew 2, Gliński 1, Gogola, Tokaj, Matuszak, Francik, Adamuszek 1
Karne: 2/2
Kary: 10 min. (Daćko, Sluijters, Gliński, Gluch, Adamuszek - 2 min.)
Sędziowali: K. Habierski, G. Skrobak (Głogów)