To mogła być gigantyczna sensacja. Orlen Wisła była o krok od sukcesu, a przecież z trzydziestu poprzednich "świętych wojen" płocczanie wygrali tylko dwie. Znowu się nie udało, znowu punkty wypadły płocczanom z rąk w ostatniej chwili. I po raz kolejny podopieczni Piotra Przybeckiego ulegli wielkiemu rywalowi różnicą jednej bramki.
Dwa bieguny
A przecież przed meczem wydawało się, że gospodarze na równą walkę z kielczanami nie mają szans. PGE Vive ledwie kilka dni wcześniej w porywającym stylu wyrwało remis Telekomowi Veszprem, a Orlen Wisła w spotkaniu z MOL-Pickiem Szeged spisała się tak, że po końcowej syrenie zawodnicy ze wstydu pewnie chcieli zapaść się pod ziemię.
Boisko pokazało, że - jakie to banalne - "święte wojny" rządzą się jednak swoimi prawami.
Ghionea o krok od ideału
Wicemistrzowie Polski zapomnieli o wczoraj i grali tak, jakby jutra miało nie być. Jeden z najlepszych występów tej jesieni zaliczył wprawiający się dopiero do kierowania atakami Orlen Wisły Nemanja Obradović, błyskotliwy był Sime Ivić, a Valentin Ghionea otarł się o występ idealny.
Otarł się, bo nerwy zawiodły go w kluczowym momencie. Cztery minuty przed końcową syreną Rumun zmarnował rzut karny, kilka chwil później przy ataku linię pola karnego przekroczył Igor Źabić, a rywale byli dla płocczan bezlitośni. Swoje akcje z zimną krwią wykończyli Alex Dujszebajew, Manuel Strlek oraz Michał Jurecki i na nic zdał się już gol Macieja Gębali - na górze znowu było kieleckie.
Dwóch szeryfów w mieście
Pierwsza połowa nie zapowiadała, że PGE Vive będzie miało w Płocku problemy. Mecz lepiej rozpoczęli wprawdzie gospodarze, ale mistrzowie Polski szybko opanowali sytuację na parkiecie. Szeryfów na parkiecie było dwóch, bo wielkie zawody grali Krzysztof Lijewski oraz młody Dujszebajew.
Domek z kart rozsypał się po przerwie. Wystarczyło kilka dobrych akcji i płocczanie złapali wiatr w żagle. Jose de Toledo w walce o piłkę zatracił się tak, że podczas jednej z akcji wyleciał za bandę okalającą boisko. Na boiskowym zegarze było wówczas 21:21. Miejscowi czuli krew.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga. Dzień młodzieży. Orlen Wisła Płock rozbiła Zagłębie Lubin
Godna wojna
W ostatnich minutach płocczanom zabrakło spokoju, dała też o sobie znać krótka ławka. Z powodu kontuzji na parkiecie nie pojawili się Dan-Emil Racotea, Marko Tarabochia, ani Lovro Mihić, a pod koniec spotkania kilka minut w objęciach medyków spędził Obradović.
Orlen Wisła na punkty w starciu z PGE Vive czeka już półtora roku.
Orlen Wisła Płock - PGE Vive Kielce 30:31 (15:17)
Wisła:
Wichary (1/4 - 25%), Morawski (3/21 - 14%) - Ghionea 11 (6/7), Obradović 4, T. Gębala 3, Ivić 3, Żabić 3, M. Gębala 2, De Toledo 2, Duarte 1, Krajewski 1
Karne: 6/7
Kary: 10 min. (Ivić, Obradović, Gębala, De Toledo, Krajewski - 2 min.)
Vive: Szmal (6/26 - 23%) - Bielecki 7 (5/5), Lijewski 5, Dujszebajew 5, Jurecki 3, Strlek 3, Aguinagalde 2, Jurkiewicz 2, Djukić 1, Jachlewski 1, Janc 1, Zorman 1, Kus, Mamić
Karne: 5/5
Kary: 10 min. (Mamić - 6 min., Lijewski, Kus - 2 min.)