Seria siedmiu przegranych z rzędu w Superlidze w wykonaniu szczecinian wreszcie się przerwała. Cegiełkę do finalnego triumfu przeciwko Gwardii dołożył trener Pogoni, który na minutę przed końcem postawił na grę bez bramkarza. Ryzyko się opłaciło. - W takich chwilach to nie ma żadnego znaczenia. Nie myśli się o tym, tylko o szansie na zdobycie gola - podkreślił Frelek.
Szkoleniowiec siódemki z Grodu Gryfa przyznał, że ten triumf jest ważny pod różnymi aspektami. - Gratuluję zarówno zawodnikom naszej drużyny, jak i przeciwnikom. Jestem z nich dumny. Zresztą zawsze jestem dumny, nawet jeśli przegrywają. Pomijając niedoskonałości. Razem pracujemy, więc musimy sobie ufać i na sobie polegać - dodał.
Jak mówi znane powiedzenie, jedna jaskółka wiosny nie czyni. W tym wypadku może być inaczej. - Mam nadzieję, że oni w końcu uwierzą w siebie. Do zwycięstw z innymi drużynami nie brakuje wiele. Brak im na pewno doświadczenia. To nie ulega wątpliwości. Bardziej doświadczona drużyna w końcówce meczu na pewno nie pozwoliłaby na pewne zachowania (zagrywki). Na razie się uczą. Myślę, że to jest pierwsze, ale na pewno nie ostatnie zwycięstwo - z optymizmem spojrzał w przyszłość szkoleniowiec.
Jak zdradził w rozmowie z portalem WP SportoweFakty, nie był pewny kondycji fizycznej swoich graczy. - Nie pękli. Obawiałem się, że mogą fizycznie nie wytrzymać do końca tego spotkania. Niemniej trzeba też spojrzeć na to, że Gwardia w ostatnim okresie grała wiele meczów (praktycznie co 3 dni). Oni też może nie mają zbyt wielu zmienników. Pomyślałem sobie, że możemy im pod tym względem dorównać, wykorzystując ich zmęczenie. I okazało się to prawdą - stwierdził Frelek.
ZOBACZ WIDEO Trio Sulęckich przebije braci Kliczków? "To byłby rekord!"
Na zaufanie trenera zapracowali w tym spotkaniu Patryk Biernacki oraz Marcin Teterycz. - To już drugi taki mecz, w którym Patryk się pokazał z dobrej strony - zaznaczył trener. - Gratuluję mu tego. W innych spotkaniach nie do końca przekonywała mnie jego gra. Nie widziałem u niego tej kreatywności, ale powolutku zaczyna się otwierać i pokazywać, na co go stać. Bo stać go na wiele, tylko potrzebuje jeszcze trochę czasu - przyznał.
- Natomiast Teterycz bronił ważne piłki. Lecz jego sukces to tak naprawdę praca całej drużyny. On miał pół bramki do zasłonięcia i ta strategia nieźle funkcjonowała. Wszedł też Marek Bartosik, który pięknie obronił dwa rzuty karne - zwrócił na koniec uwagę.
Sandra Spa Pogoń kolejne zawody rozegra na wyjeździe. Rywalem będzie MMTS Kwidzyn.