Orlen Wisła Płock w kryzysie. Tak źle nie było od lat

Newspix / ANNA KLEPACZKO / Na zdjęciu: zawodnicy Orlenu Wisły Płock
Newspix / ANNA KLEPACZKO / Na zdjęciu: zawodnicy Orlenu Wisły Płock

Tylko dwa punkty w Lidze Mistrzów, frustracja kibiców i nerwowa atmosfera wokół klubu. Orlen Wisła Płock dołuje, a trener Piotr Przybecki przeżywa trudny okres. W zespole szykuje się szeroko zakrojona wymiana kadr.

W tym artykule dowiesz się o:

Odkąd Wisła nieprzerwanie występuje w Lidze Mistrzów (sezon 2012/2013), na tym etapie rozgrywek bilans nigdy nie był tak mizerny. Dwa punkty po ośmiu kolejkach niemal do zera ograniczyły szanse na fazę TOP 16. I choć do rozegrania jeszcze sześć spotkań, to większość w jaskiniach lwa - Szeged, Skopje, Barcelona. Tam wygrywają nieliczni.

Beż reżysera ani rusz

Dorobek punktowy to tylko jedna strona medalu. Nafciarze potrafią zagrać kilka, w porywach kilkanaście dobrych minut. Toczą heroiczne boje, wracają z dalekiej podroży, by zawieść w punkcie kulminacyjnym. Zamiast co najmniej czterech punktów z Nantes i IFK Kristianstad, na koncie pojawiło się zaledwie jedno oczko. Kibice w niebieskich barwach mają dość ciągłych rozczarowań.

- Kiedy prowadzili, nie wiadomo czemu w ich poczynania wkradała się nerwowość. Liga Mistrzów nie wybacza błędów - zauważa trener Wojciech Nowiński.

Przyczyn takiego stanu rzeczy jest mnóstwo, poczynając od dziury w środku, w niektórych potyczkach wielkości krateru. Nieprzeciętnego Dmitrija Żytnikowa zastąpił Nemanja Obradović. A raczej próbuje zastąpić. Serb jest niezłym obrońcą, ale w ataku nie daje takiej jakości, jakiej się po nim spodziewano. Gdy dodamy do tego kilkutygodniową absencję Marko Tarabochii, to okazuje się, że nie miał kto prowadzić akcji Wisły. Gilberto Duarte wielkim kreatorem gry nigdy nie był i nie będzie, niewiele dało przestawienie na siłę Przemysława Krajewskiego. Rywale bezlitośnie obnażali słabość Wisły w centrum.

ZOBACZ WIDEO: Tomasz Gollob: Wszystko, co przeżyłem w sporcie, przy tym urazie jest małą rzeczą

Selekcjoner na cenzurowanym

Bardzo mocno obrywa trener Piotr Przybecki, zdaniem wielu, jeden z winowajców kryzysu. Krytycy zarzucają selekcjonerowi kadry błędne wybory taktyczne, jak chociażby w ostatniej kolejce z IFK Kristianstad, gdy w decydującej akcji - przy remisie na tablicy - nie zaryzykował i nie wpuścił na parkiet siódmego gracza w miejsce bramkarza.

To opinia mocno na wyrost, bo o dotychczasowych porażkach najczęściej decydowały pomyłki poszczególnych graczy. Sedno sprawy leży gdzie indziej. Kadra Wisły, na tle konkurentów, wypada blado. Większość z liderów Wisły znalazłaby zatrudnienie jedynie w europejskich średniakach.

- Na ten moment Wisłę stać na takich, a nie innych graczy. Sprawa jest jasna: o zwycięstwach prawie zawsze decyduje druga linia. To ze względu na rozgrywających wyniki Wisły są słabsze niż tego oczekiwaliśmy - bez ogródek stwierdza Bogdan Kowalczyk, który dwukrotnie pracował w Płocku.

Były trener reprezentacji broni jednocześnie Przybeckiego: - Bardzo lubiłem Piotrka jako mojego podopiecznego, zawsze wypowiadałem się o nim w samym superlatywach. Jest młodym i zdolnym trenerem. Wydaje mi się, że należy mu w tej sytuacji pomagać, a nie przeszkadzać. Praca w Wiśle to ogromne wyzwanie, sam dwa razy to przeżyłem. Zdaję sobie też sprawę, jak obciążaniem jest prowadzenie jednocześnie reprezentacji i klubu. Przybecki spędził trzy tygodnie z kadrą, a już po kilku dniach musiał odpowiadać za wyniki Wisły.

Nagonka i frustracja

Trener działa jak piorunochron, to na nim skupia się burza, ale gromy spadły też na jego podopiecznych. W trakcie meczu z IFK Kristianstad (25:25) niektórzy z sympatyków dali odczuć Tomaszowi Gębali, że nie należy do ich ulubieńców. Reprezentant Polski zebrał solidną porcję gwizdów w trakcie spotkania, a po syrenie usłyszał sporo cierpkich słów pod swoim adresem. Kandydat na lidera Nafciarzy stał się kozłem ofiarnym tegorocznych niepowodzeń, głównie za sprawą - często zbędnych - wejść w obronę rywali. 212 cm wzrostu predysponują go do innych wyborów.

- Tomek nie wykorzystuje swoich możliwości. Nie wiem, czy on to robi nieświadomie.  Może będąc w SMS-ie bądź w Magdeburgu na siłę próbowano go nauczyć mijania zawodników i radzenia sobie w pojedynkach jeden na jeden? Tak mu to weszło w krew, że nie wykorzystuje największego atutu - zasięgu i siły rzutu. Jeśli rzeczywiście wszyscy go na to namawiają, a Tomek tego nie wykonuje, to jako kibic można się denerwować. Wydaje mi się jednak, że Gębala stanie się jeszcze przydatnym graczem dla Wisły i reprezentacji Polski - zapowiada Kowalczyk.

Wiatr zmian

W kuluarach pojawiają się pytania - na razie bez odpowiedzi - o przyszłość Przybeckiego. Jeszcze częściej przewija się wątek zmian kadrowych. Tych będzie znacznie więcej niż w ostatnich sezonach. Kilku zawodnikom (m.in. Sime Iviciowi, Jose Guilherme de Toledo, Valentinowi Ghionei) kończą się umowy. Inni powoli rozglądają się lub znaleźli już nowego pracodawcę. Zwiastunem szeroko zakrojonych zmian jest wciąż niepotwierdzony transfer Zigi Mlakara.

Słoweniec będzie najciekawszym wzmocnieniem Wisły od lat. Według macedońskich mediów, snajpera Celje w składzie widział przecież zwycięzca Ligi Mistrzów Vardar Skopje! Nafciarze sprzątnęli konkurencji solidnego gracza z potężnym rzutem z drugiem linii, a taki to w Płocku towar deficytowy.

Nowym władzom - prezesowi Adamowi Wiśniewskiemu i dyrektorowi sportowemu Michałowi Zołoteńce - dobro klubu leży szczególnie na sercu. W końcu zostawili sporo zdrowia w "Blaszaku" i Orlen Arenie. Za nimi kilka wyczerpujących miesięcy, a to dopiero początek drogi. Pytanie, czy we wspólną trasę ruszą z Przybeckim u steru. Bo wymiana załogi na pokładzie jest akurat pewna.

Źródło artykułu: