Hiszpanie lubią mistrzostwa Europy. Turniej w 2012 roku w Serbii? Czwarte miejsce. Dwa lata później w Danii? Brąz. "Polskie" mistrzostwa 2016? Srebro. Trend wskazuje jasno: na Chorwację Hiszpanie jadą po pierwsze w swojej historii złoto ME.
- Mam szczęście, że w każdej ostatniej drużynie, w której grałem -Atletico Madryt czy PGE VIVE - zawsze walczyliśmy o najwyższe laury. Tak jest też w reprezentacji. Chcemy wszystkiego, nie myślimy o niczym innym niż o wygranej - mówi Julen Aguinagalde, obrotowy PGE VIVE Kielce, w obszernym wywiadzie dla "Mundo Deportivo".
Bask grający w Kielcach to jeden z sześciu zawodników obecnej reprezentacji, którzy pamiętają smak złota mistrzostw świata, które zdobyli na własnych parkietach w 2013 roku. Wówczas La Rioja odniosła swój największy - obok triumfu w mistrzostwach globu 8 lat wcześniej - sukces w historii. Z tamtej drużyny ostała się jednak zaledwie garstka. Dziś to już inna kadra, po małej rewolucji pokoleniowej. Owszem, wciąż z wielkimi nazwiskami, ale już bez wielkich zwycięstw.
Bo ostatnie lata bynajmniej nie są usłane różami dla reprezentacji z Półwyspu Iberyjskiego. Na MŚ w Katarze zabrakło ich na podium po heroicznym boju z Polską i choć rok później na naszej ziemi odbierali srebrne medale, to w finale tęgie lanie sprawili im Niemcy (17:24). Wszelkie niepowodzenia Hiszpanie powetować mieli sobie na igrzyskach w Rio. Najpierw trzeba było na brazylijską imprezę zdobyć bilet. Jednak, sensacyjnie, awans ich kosztem wywalczyli Szwedzi i Słoweńcy. Olimpijskie zmagania Hiszpanie oglądali zatem w telewizji.
Wtedy kadrę szturmem przejął nowy trener - Jordi Ribera. Szkoleniowiec nie boi się odważnych ruchów: już na ubiegłoroczne mistrzostwa świata we Francji nie zabrał m.in Jorge Maquedy czy Rafaela Baeny. Po francuskim czempionacie natomiast podziękowali sobie z Victorem Tomasem, prawdziwą legendą hiszpańskiego handballa.
Jednak turniej we Francji również nie spełnił ambicji Hiszpanów. Bazując na ich potencjale, z pewnością piąte miejsce uznali za fiasko. Do Chorwacji wybiorą się jednak w prawie identycznym składzie. Poza wspomnianym Tomasem zabraknie jedynie Alexa Costoyi, czyli raczej drugoplanowej postaci w talii Ribery. W ich miejsce pojawią się za to dwaj debiutanci, jeśli chodzi o wielkie turnieje. To żadne zaskoczenie, bo Ribera jasno deklaruje, że dla niego docelową imprezą są igrzyska w Tokio. Tam brylować mają fantastyczny golkiper Gonzalo Perez de Vargas czy Alex Dujshebaev.
Tak czy inaczej, podczas turnieju zadebiutują: prawoskrzydłowy Ferran Sole oraz gracz PGE VIVE (obecnie na wypożyczeniu w Celje Pivovarnej Lasko) - Daniel Dujszebajew, który nad Adriatykiem walczyć będzie bark w bark wraz ze swoim bratem - Alexem, również graczem mistrzów Polski. Polscy kibice na moment zatrzymają się również przy dwóch kolejnych nazwiskach ze składu. Na liście powołanych znaleźli się bowiem Rodrigo Corrales, były golkiper Orlen Wisły Płock oraz Angel Fernandez Perez, który latem zasili szeregi VIVE.
Ostatnim sprawdzianem przed ME był dla Hiszpanów tradycyjny noworoczny turniej u siebie w kraju. Gospodarze nie dali rywalom szans: najpierw pokonali Białoruś (35:30), potem Argentynę (31:28), by na deser rozbić Polskę (37:22). Po ostatnim z wymienionych spotkań bardzo zadowolony był trener Hiszpanów.
- Przez te kilka dni udało nam się przetrenować wiele rozwiązań w ataku i obronie. Jestem szczęśliwy z postawy zespołu. Z optymizmem udajemy się na mistrzostwa, choć wiemy, że tam poziom będzie inny. Zespół potrzebował jednak na koniec takiego meczu, jak z Polską - mówił.
Jego poprzednik, a obecnie selekcjoner Argentyny, Manolo Cadenas również nie szczędził ciepłych słów pod adresem nowej reprezentacji i jego następcy: - Hiszpania od lat jest w czołówce, bo ma bogactwo graczy. Ribera dostarczył jej więcej wariantów w ataku, a właśnie tego drużyna potrzebowała. I dodawał: - Choć dużą rolę odegra szczęście, Hiszpania zawsze bije się o medale. Nie inaczej będzie tym razem.
Na samym starcie szczęście jednak nie dopisało: Hiszpanie trafili do bardzo mocnej grupy z Danią, Węgrami i Czechami. - Jasne, każdy może nas zaskoczyć i skomplikować naszą sytuację. Wszystkich jednak dobrze znamy. Najważniejszy będzie pierwszy mecz - przekonuje Aguinagalde.
Dla niego oraz kilku kolegów starszej generacji jest to jedna z ostatnich (ostatnia?) szans na ponowne zdobycie wielkiego tytułu. Rutynowani Raul Entrerrios, Daniel Sarmiento czy Joan Canellas połączeni z młodą falą, wciąż niespełnioną i żądną zwycięstw, mogą podbić Chorwację. Przy okazji zwieńczyć pewną erę hiszpańskiego handballa i, kto wie, może otworzyć nową, równie owocną.
ZOBACZ WIDEO Paweł Fajdek: Nie tak powinien wyglądać idealny sezon. Mam nadzieję, że wszystko przede mną