Przez dekady reprezentacja Austrii była w handballowym niebycie. Od 1958 do 2011 roku tylko raz wystąpiła na mistrzostwach świata, a na mistrzostwach Europy zadebiutowała dopiero w 2010 roku, kiedy turniej odbywał się właśnie w tym kraju. Powrót Austrii na salony można łączyć z jedną sytuacją. Czy to się komuś podoba, czy nie, pod Alpami zaczęto mocniej przyglądać się zawodnikom urodzonym poza tym krajem. Większość z nich wychowała się jednak właśnie w Austrii.
Wciąż niezagrożone pierwsze miejsce wśród strzelców tamtejszej reprezentacji ma zdobywca 886 goli dla Austriaków, urodzony na Węgrzech Viktor Szilagyi. Ważną rolę w ostatnich latach odgrywali też pochodzący z Dominikany Raul Santos, urodzony w Czarnogórze Janko Bozovic, czy syn polskich emigrantów Konrad Wilczyński. Jak się okazało zawodnicy wychowani w Austrii, jednak mający obce korzenie lepiej spisują się w handballu.
W eliminacjach Austriacy mieli trochę szczęścia. Grupę bezapelacyjnie wygrała Hiszpania, jednak drużyna spod Alp mimo sensacyjnej porażki z Finlandią w Wiener Neustadt, potrafiła dwukrotnie pokonać Bośnię i Hercegowinę, co dało promocję na czempionat. Również i tym razem w szerokiej kadrze na mistrzostwa Europy mieliśmy do czynienia z międzynarodowym tyglem. Niemal połowa zawodników powołanych przez Islandczyka Patrekura Johannessona nie pochodzi z Austrii.
Uwagę należy zwrócić przede wszystkim na jednego z austriackich "stranieri". Urodzony w Tunezji syn byłego bramkarza reprezentacji Ukrainy Siegieja Nikola Bilyk wychował się w Austrii, do której przyjechał grać jego ojciec i już jako szesnastolatek zadebiutował w tamtejszej Ekstraklasie, w klubie Handballclub Fivers Margareten. Jako siedemnastolatek zadebiutował w kadrze narodowej, w międzyczasie zostając najskuteczniejszym zawodnikiem mistrzostw Europy do lat 20 w 2014 roku.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Tkaczyk przestrzega kadrowiczów: To może być tragedia
O Austriaka bili się najwięksi. W pokonanym boju pozostała FC Barcelona, którą przebił niemiecki THW Kiel. Kilończycy podpisali z nim trzyletni kontrakt już w lutym 2015 roku, a ponad 2 lata później przejął rolę Domagoja Duvnjaka.
Oprócz Bilyka, austriacka reprezentacja opiera się na innym zawodniku Bundesligi. Robert Weber od wielu lat występuje w klubie SC Magdeburg, gdzie rokrocznie walczy o tytuł króla strzelców. Poprzednie cztery sezony kończył z wynikiem ponad 200 bramek na sezon, a rekord pobił roku 2014/15, gdzie rzucił ich aż 271 w 36 meczach.
Gdyby Austria miała jeszcze kilku Bilyków czy Weberów, reprezentacja tego kraju mogłaby walczyć o najwyższe cele. Tak jednak nie jest, pozostali ustępują wspomnianej dwójce. Na Białoruś, z którą Austriacy zagrają w piątek może to wystarczyć, ale Francja i Norwegia mogą być już barierą nie do przejścia.