Piotr Przybecki: Dymisja? Nie ma o czym mówić

Materiały prasowe / CHROBRY GŁOGÓW / ARTUR STARCZEWSKI / Na zdjęciu: Piotr Przybecki
Materiały prasowe / CHROBRY GŁOGÓW / ARTUR STARCZEWSKI / Na zdjęciu: Piotr Przybecki

Piotr Przybecki chce dalej pracować z reprezentacją Polski. - Tu nawet nie ma o czym mówić - przyznaje selekcjoner Biało-Czerwonych. Nasi zawodnicy zremisowali z Portugalią i stracili szanse na udział w przyszłorocznych finałach mistrzostw świata.

W tym artykule dowiesz się o:

Polacy podczas turnieju w Povoa ve Varzim pokonali Kosowo (30:19) i Cypr (46:13) oraz zremisowali z gospodarzami (27:27). Pierwsze miejsce przegrali różnicą bramek.

Nauczka i gorzka prawda

- Brak awansu to duża strata dla dyscypliny. Życie idzie jednak dalej. Musimy pracować i szukać zawodników młodszego pokolenia, którzy mogą naciskać na obecnych kadrowiczów - mówi Przybecki.

I podkreśla: - Powinniśmy przejść Portugalię. Musimy sobie to jasno powiedzieć. Na takim poziomie, jak my czy oni, jest dziś w Europie dużo zespołów. A o wynikach meczów często decyduje forma dnia, ostatnia minuta, jedna akcja.

Nam do awansu zabrakło gola z Portugalią albo dwóch przeciwko Cypryjczykom lub Kosowianom. - Wejście drużyny w turniej nie do końca była pod kontrolą. To nauczka. Mówiłem zawodnikom, że do tego typu zawodów od początku trzeba podchodzić poważnie. Taka jest gorzka prawda - przyznaje Przybecki.

"Zabrakło rutyny, umiejętności i szczęścia"

W samym meczu z gospodarzami było też parę rzeczy, które - według selekcjonera - "nie powinny się zdarzyć".

Przybecki: - Na początku brakowało nam agresji w obronie, dzięki czemu rywala zdobywali bramki z szóstego metra. To pozwoliło im dobrze wejść w mecz, goniliśmy wynik. W drugiej połowie natomiast, gdy mieli problemy i wyszliśmy na prowadzenie, trzeba było ich dobić. Niestety: mieliśmy kontrę, rzut karny, oddaliśmy też dwie piłki w ręce Gilberto Duarte. Zabrakło trochę rutyny. Umiejętności. Szczęścia.

Tylko na jedną akcję pojawił się na parkiecie Sławomir Szmal. -  Chciałem go wykorzystać - wyjaśnia selekcjoner. - Opieram się jednak na wiedzy i doświadczeniu Sławka, decyzję podjęliśmy więc wspólnie. I uznaliśmy, że do końca będzie bronił Piotr Wyszomirski. Adamowi Morawskiemu w pierwszej połowie nie pomogliśmy wejść w mecz. Za łatwo dopuszczaliśmy do rzutów z prostych pozycji.

Pół roku bez strat

Przybecki podkreśla, że ostatnie pół roku jego pracy z kadrą nie było czasem straconym.

- Dużo rzeczy sprawdziliśmy, przepracowaliśmy - mówi. - Poprawiliśmy wychodzenie z obrony do kontry, ale musimy to kontynuować. Tomasz Gębala - choć wciąż musi się uczyć - coraz bardziej przekonuje nas do siebie i do tego, że może zagrozić rzutem z tyłu. Coraz więcej gramy z kołem, choć wciąż daleko nam do ideału. Potrzeba nam więcej alternatyw na prawym rozegraniu, musimy też poprawić współpracę obrony z bramką. Podczas turnieju w Portugalii na dobrym poziomie grali skrzydłowi. Mogliśmy ich lepiej wykorzystać.

Zapomnieć o przeszłości

Zdaniem niektórych największą porażką Przybeckiego w roli selekcjonera jest to, że nie przekonał do gry w kadrze zawodników PGE Vive Kielce. - To jest historia - ucina selekcjoner. - Najważniejsze, żeby chłopaki w siebie wierzyli i się rozwijali.

I podkreśla, że o zakończeniu pracy z kadrą nie myśli: - Tu nawet nie ma o czym mówić.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #9. Łukasz Wachowski: Jest szereg aspektów, nad którymi trzeba się pochylić

Źródło artykułu: