Zmiennicy zawiedli Marcina Lijewskiego. "Jest jasne kto ma charakter i się nadaje, a z kogo należy zrezygnować"

WP SportoweFakty / KUBA HAJDUK / Na zdjęciu: Marcin Lijewski
WP SportoweFakty / KUBA HAJDUK / Na zdjęciu: Marcin Lijewski

W przegranym 25:30 meczu z Gwardią Opole, Marcin Lijewski dał szansę odpocząć podstawowym zawodnikom. Zmiennicy jednak totalnie go rozczarowali. Dla niektórych może to być gwóźdź do trumny, jeśli chodzi o dalszą karierę w Wybrzeżu.

W środę na boisku było sporo chaosu, co nie miało prawa zdarzyć się na tym poziomie. - Chciałbym jakoś ładnie ugrać w słowa to, co się stało w meczu z Gwardią Opole, ale nie wypada mi przeklinać i używać niecenzuralnych słów. Powiem tyle, zawodnicy mnie zawiedli - powiedział Marcin Lijewski, trener Wybrzeża Gdańsk.

- To było spotkanie, podczas którego ci, którzy grali dużo więcej i są ewidentnie zmęczenie mogli się podleczyć, zregenerować i odpocząć. Jest kilku zawodników, którzy narzekają, że grają mniej lub wcale i mieli okazję się pokazać. Właśnie się pokazali i dla mnie czarno na białym jasne jest kto ma charakter, chce grać w piłkę ręczną i się nadaje, a z kogo należy zrezygnować - dodał szkoleniowiec.

Jeszcze niedawno wydawało się, że w zespole Wybrzeża różnica pomiędzy tymi podstawowymi i aspirującymi do miejsca w składzie się zaciera. Okazuje się, że zmiany nie są bezbolesne. - Zespół to wszyscy zawodnicy, którzy są na ławce i na boisku. Obraz meczu wygląda tak, jak gra właśnie cały zespół. Graliśmy bez Jacka Suleja, Łukasza Rogulskiego i Wojciecha Prymlewicza, jednak byli inni i dostali swoje szanse. Ich obowiązkiem jest dać z siebie wszystko, a podejrzewam, że inaczej potraktowali ten mecz - żałował Lijewski.

Wybrzeże zaczęło mecz od 0:4, by potem wyciągnąć na remis 10:10. W tym czasie drużyna pokazała, że się da. - Oczywiście, Gwardia to fajny, doświadczony zespół, ale w tym roku mieliśmy dwa mecze - w Opolu zremisowaliśmy, w Gdańsku przegraliśmy po akcji w ostatniej sekundzie. Zbyt dużej różnicy w klasie między nami nie ma. Trener Kuptel też dał odpocząć podstawowym zawodnikom i ci co grają mniej, mogli się pokazać. Mam pretensję o to, że tego nie zrobili - kontynuował najlepszy prawy rozgrywający mistrzostw świata z 2007 i 2009 roku.

Problemów gdańszczanie z pewnością nie mają w bramce. Tam jest dwóch równorzędnych zawodników i choroba Artura Chmielińskiego nie była widoczna. - Artur Chmieliński ma jeszcze dzień antybiotyku, zgłosił gotowość i już w czwartek będzie na treningu. Maciej Pieńczewski jednak pokazał się z dobrej strony, jeśli chodzi o bramkę nie mogę mieć większych zastrzeżeń - stwierdził szkoleniowiec Wybrzeża Gdańsk.

Kolejne spotkanie Wybrzeże zagra w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie ma realną szansę na walkę o punkty. Tym razem skład gdańszczan nie będzie już taki eksperymentalny. W Pucharze Polski kilku szczypiornistów musiało jednak odpocząć. - Jacek Sulej od dłuższego czasu narzekał na chroniczne zmęczenie i ta przerwa była mu potrzebna jak chłopu ziemia. Łukasz Rogulski gra w każdym meczu od deski do deski i to na takiej pozycji, na której jest szarpany i bity. Nie wiem, czy jest jakaś część jego ciała, która go nie boli, a Marek Podobas gra niewiele i mógł pokazać czego jest wart. Do tego Wojtek Prymlewicz nie doleczył kostki, na treningach biega nienaturalnie, podświadomie chce odciążyć nogę. Lepszej szansy do grania ci co grali mniej nie mieli, ja nie rozumiem czemu nie chcą tego wykorzystać - podsumował Marcin Lijewski.

ZOBACZ WIDEO Vital Heynen: Już dziś nie zgadzam się z prezesem. On widzi problemy, ja możliwości

Komentarze (0)