Najnudniejszy futbol w kraju, przeciętniactwo przechodzące w bezbarwność. Śląsk rozczarowywał w tym sezonie, czy to jeszcze za panowania Jana Urbana, czy w czasach Tadeusza Pawłowskiego. Zaledwie cztery punkty w dziewięciu meczach i realna groźba spadku - we Wrocławiu musiało się coś ruszyć.
Z kim wygrywać, jak nie z Sandecją. Beniaminek od połowy września nie wygrał w Ekstraklasie. Bilans koszmarny, to w ogóle szok, że przy takich wyczynach zachowuje szanse na utrzymanie. Małe, ale jednak szanse.
Zadecydowała jedna akcja, właściwie jeden błysk. Mateusz Cholewiak, skrzydłowy sprowadzony w lutym ze Stali Mielec, huknął z 25 metrów jak, nie przymierzając, Roberto Carlos. Soczyste uderzenie wyładowało w siatce, Michał Gliwa był bezradny. - Gol światowej klasy - przyznał trener Tadeusz Pawłowski. Sam strzał cudowny, wcześniejszy kiks Michała Chrapka bez komentarza. Pomocnik powinien chwilę wcześniej trafić z 10 metrów.
Potem Śląsk stwarzał zagrożenie, głównie za sprawą Jakuba Koseckiego, ale nie były to jakieś huraganowe ataki. Mogło skończyć się wyższym wynikiem, mogło też podziałem punktów, bo po idiotycznym faulu z boiska wyleciał Sito Riera. Sandecja przez 15 minut nie wypuszczała wrocławian z ich połowy. Piłkarze Pawłowskiego utrzymali jednak prowadzenie.
- No nareszcie! Długo na to czekaliśmy, ja zresztą też - powiedział szkoleniowiec Śląska, który od ponad 20 spotkań nie wygrał w Ekstraklasie. Dodał jeszcze: - Do czasu czerwonej kartki dla Riery kontrolowaliśmy mecz. Mieliśmy więcej szans, przeprowadziliśmy szereg fajnych akcji na skrzydle. Trenowaliśmy to zresztą od początku tygodnia.
Gra Koseckiego i Cholewiaka okazała się kluczem do sukcesu. Obaj pracowali przez 90 minut, z czasem nie byli tak efektywni jak wcześniej, co nie zmieniło optyki ich występu. Zdecydowanie wyróżniali się na tle przeciętnych kolegów. - Wiedzieliśmy, że Sandecja zagra trzema stoperami, a ich wahadłowi będą zostawili miejsce. Dwa treningi poświęciliśmy skrzydłowym. Takiego meczu od nich oczekiwaliśmy. Nie było sensu pchać się środkiem - przyznał Pawłowski.
Trenera Śląska cieszy szczególnie powrót Koseckiego do wysokiej dyspozycji, choć przydarzały mu się w tym sezonie spotkania, po których zbierał po głowie od mediów. - Znalazłem wspólny język z Kubą, jest bardzo pożyteczny dla zespołu - podkreślił Pawłowski.
Wrocławianie mają 34 punkty i na pięć oczek odskoczyli od strefy spadkowej.
ZOBACZ WIDEO Kapitalna bramka Naldo! Derby Zagłębia Ruhry dla Schalke [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]