PGNiG Superliga: zaczęły się schody. W Głogowie inauguracja ćwierćfinałów

Facebook / KS Azoty Pulawy / Grzegorz Sierocki / Na zdjęciu: Bartosz Jurecki
Facebook / KS Azoty Pulawy / Grzegorz Sierocki / Na zdjęciu: Bartosz Jurecki

Dla Chrobrego Głogów pierwsza czwórka jest marzeniem, dla Azotów Puławy corocznym standardem. Faworyta wskazać łatwo, ale tylko pozornie. To może być najbardziej wyrównana para ćwierćfinałowa w PGNiG Superlidze.

- Jeden słabszy mecz może zaprzepaścić cały sezon - ostrzega Bartosz Jurecki, obrotowy Azotów Puławy. W fazie play-off żarty się skończyły, brązowi medaliści ponownie zagrają o dużą stawkę w lidze. Od stycznia nic im nie groziło, dawno temu zapewnili sobie drugą lokatę w grupie i po prostu dociągnęli rundę do końca. W ćwierćfinale zaczną się schody. I to strome, z których można spaść.

Chrobry mozolnie kolekcjonował punkty, ścigał się z MMTS-em Kwidzyn, mniej więcej od lutego przyznawano mu więcej szans w wyścigu po ćwierćfinał. Bo grał w miarę atrakcyjną piłkę ręczną, nie zawodzili strzelcy - Adam Babicz, Kamil Sadowski i Tomasz Klinger, spotkania wygrywali bardzo równi bramkarze. Dyskretnie uzbierał 59 oczek, co dało piąte miejsce w tabeli zbiorczej.

Nawet nie sam dorobek głogowian, a bardziej ich dotychczasowa forma powinna zapalić światełko ostrzegawcze w głowach brązowych medalistów Superligi. Zresztą, Azotów nie trzeba przekonywać o umiejętnościach rywali. W tym sezonie stoczyli z nimi twarde boje.

O dziwo, łatwiej poszło w Głogowie (24:28). Tam wystarczyło kilka lepszych minut i było po meczu. Rewanż, wprawdzie bez wielkiego znaczenia dla Azotów, okazał się bardzo zaciętą potyczką. Wynik kręcił się wokół remisu, puławianie odskoczyli dzięki grze w podwójnej przewadze (25:23).

ZOBACZ WIDEO Stoch oddał premię za złoto sztabowi. Tajner: Teraz rozumiem, czemu Horngacher się nie podzielił

- Te mecze nastrajają optymistycznie. Nie ma ogromnej różnicy w umiejętnościach. Zdajemy sobie sprawę, że grają tam reprezentanci krajów, ale nie położymy się przed nimi. Możemy tylko wygrać, to Azoty będą pod presją - komentuje trener Chrobrego, Jarosław Cieślikowski.

Trudno się nie zgodzić ze szkoleniowcem z Głogowa. Klub z Lubelszczyzny - jak na polskie warunki - dokonał dużych wzmocnień, planował atak na pozycję Orlenu Wisły Płock. Ich sezon jak na razie przeciętny, może nie pod względem wyników (faza grupowa Pucharu EHF), ale styl do poprawki. W półfinale Pucharu Polski męczyli się niemiłosiernie z Gwardią Opole, przegrali na wyjeździe 23:25. Finał uratował rzut rozpaczy Nikoli Prce.

Chrobremu marzy się niespodzianka, ale będzie wyjątkowo trudno o sukces. U siebie wystąpią prawdopodobnie bez kilku zawodników, nie w pełni sił są Mariusz Gujski, Rafał Biegaj, Michał Kapela, od dawna zerwane więzadła leczy Michał Bartczak. Gospodarze liczą jednak, że przy wsparciu pełnej hali wzniosą się na wyżyny. Sami przyczynili się do wzrostu frekwencji. Internet podbiło ich wideo, w którym zawodnicy wcielili się w role, m.in. księdza (Adam Babicz), prezydenta miasta (Krzysztof Tylutki), wędkarza (Marek Świtała) i zapraszali na trybuny. Głód sukcesu jest ogromny, Chrobry od ponad dekady nie wszedł do czwórki Superligi.

Komentarze (0)