THW Kiel, jak każdego rywala Vardaru, w Jane Sandanski Sport Centre powitały przeraźliwe gwizdy. Nawet głośniejsze niż zazwyczaj, bo Zebry zachowywały realne szanse na awans. U siebie przegrały jednym golem, po części na własne życzenie - roztrwonili dwie bramki przewagi i podarowali Jorge Maquedzie zwycięskiego gola (29:28).
Po wyjściu na parkiet kilończykom nie zmiękły nogi. Nie wzruszyła ich wrogość fanatycznych kibiców. Zaczęli od parad Niklasa Landina i prowadzenia 3:0. Trener Raul Gonzalez szybko wprowadził poprawki. Vardar zagrał aktywniej w obronie, z ustawionymi wyżej Joanem Canellasem i Timurem Dibirowem. Zmusili THW do szukania bardziej wyrafinowanych rozwiązań, nie tylko w rozegraniu. Arpad Sterbik radził sobie z potężnymi rzutami z dystansu, olbrzyma ze Skopje trzeba było wziąć sposobem. Skrzydłowi z Kilonii oszukiwali go technicznymi próbami.
Gospodarze postawili na siłę i opłaciło się, bo przejęli kontrolę. Vuko Borozan parę razy huknął pod poprzeczkę, Dainis Kristopans ze swobodą, jakby bez wysiłku, dokładał swoje trafienia. Łotewski gigant (213 cm) całkiem nieźle sprawdzał się jako rozgrywający, rozciągał akcje na skrzydło do Daniiła Sziszkariewa. Przed przerwą Vardar prowadził 8:5.
Rozgrywający THW byli bardzo chimeryczni, szczególnie Nikola Bilyk i grający bez zmiennika Marko Vujin. Zachwycał za to Miha Zarabec. Słoweniec ślizgał się między obrońcami, nie dawał szans Sterbikowi i pomógł odrobić straty, również dzięki asystom do koła.
I taki to był mecz, wzajemne przeciąganie liny. Zebry bazowały głównie na indywidualnościach, stąd duża liczba pomyłek, m.in. Lukas Nilsson za bardzo wierzył w swoje możliwości, nadziewał się na obronę i Dibirow startował do kontr. Vardar zorganizował się lepiej. Do siatki wpadło parę szalonych i wymuszonych prób Borozana, ale większość ataków przebiegało według ich scenariusza.
THW do samego końca wierzyło w pomyślne rozwiązanie. Ponownie odrobili trzy bramki straty, pomimo pudeł Ole Rahmela ze skrzydła i bojów z agresywną obroną mieli awans w zasięgu ręki. Musieli się jednak spieszyć, na dwie minuty przed końcem przegrywali 27:25. Los o mało nie odpłacił im za spotkanie sprzed tygodnia.
Zespoły zamieniły się rolami - to Vardar wpadł w panikę. Landin obronił rzut, szczęśliwie trafił Bilyk i doprowadził do remisu 27:27. Kilończycy kryli już wtedy na całym parkiecie i wywarli presję. Niclas Ekberg dał prowadzenie po błędzie rywali, do awansu brakowało tylko jednego gola. Gospodarze wytrzymali jednak ostatnie sekundy. Nie dali sobie odebrać piłki, a Ivan Cupić właściwie równo z syreną rzucił 28. bramkę. Jak się okazało po spotkaniu, niezaliczoną. THW wygrało 28:27, ale miało na koncie mniej goli wyjazdowych i nie awansowało do Final Four.
Vardar może stać się trzecią drużyną, która obroni tytuł w Lidze Mistrzów. Poprzednio dokonały tego Ciudad Real i Barcelona (czterokrotnie).
Vardar Skopje - THW Kiel 27:28 (13:13)
Najwięcej bramek: dla Vardaru - Vuko Borozan 6, Luka Cindrić 5, Dainis Kristopans 4; dla THW - Miha Zarabec, Niclas Ekberg, Patrick Wiencek - po 5
Pierwszy mecz: 29:28 dla Vardaru
Awans: Vardar
ZOBACZ WIDEO: Rafał Przybylski apeluje do młodych: Nie bójcie się i jedźcie! (WIDEO)