Dwa lata. Tyle czasu minęło od ostatniego zwycięstwa Nafciarzy z VIVE. Mecz z marca 2016 roku miał znaczenie co najwyżej prestiżowe, był po prostu pożegnaniem z rundą zasadniczą. W fazie play-off Orlen Wisła nie wygrała od sezonu 2013/14!
Statystyki to tylko jedna strona medalu. Kielczanie w każdym aspekcie zdystansowali odwiecznych konkurentów. Gromili kolejnych rywali, a Wiśle przytrafiały się bolesne wpadki w kraju. W półfinale w Opolu zatrzęsła się pod nimi ziemia, przegrali pierwszy półfinał od ośmiu lat. VIVE wyjdzie na parkiet w pełnym składzie, płocczanie bez połowy siódemki. Choć akurat mówi się, że to zasłona dymna i pod względem kadrowym nie będzie tragedii. Zarówno Lovro Mihić, jak i Jose Guilherme de Toledo mogą wrócić do gry. O tym przekonamy się dopiero bezpośrednio przed spotkaniem.
Do tego wszystkiego dochodzi atmosfera wokół finału, w tym roku chyba z obowiązku nazwanego "świętą wojną". Za oknem skwar, a temperatura spotkań co najwyżej letnia. Zazwyczaj podgrzewali ją kibice. No właśnie, zazwyczaj. Fani z Płocka odwrócili się od zespołu, od kilku miesięcy hala świeci pustkami. Na niedawnym półfinale z Gwardią Opole zjawiło się niewiele ponad tysiąc osób. To dramatyczna frekwencja, raptem 20 proc. pojemności hali.
- Oglądając pierwszy mecz z VIVE, musiałem ściszyć telewizor ze względu na doping. W spotkaniach z końcówki sezonu zwiększałem głośność, by w ogóle coś usłyszeć - przyznał trener Wisły Krzysztof Kisiel. I dodał: - Chciałbym, aby kibice nam pomogli i uwierzyli, że wszystko jest możliwe.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: gol 71-latka w lidze okręgowej
Przesłanek dla kibiców jest niewiele. Właściwie w ogóle ich nie ma. Kontuzjowani Tomasz Gębala i Nemanja Obradović, obrona pozbawiona Macieja Gębali. Jeśli potwierdzą się doniesienia o urazach Mihicia i de Toledo - na lewym skrzydle osamotniony Przemysław Krajewski, zmiennikiem Sime Ivicia awaryjnie przestawiony do drugiej linii Michał Daszek. Zaledwie czterech doświadczonych rozgrywających gotowych do gry. Na Gwardię starczyło, na VIVE... Delikatnie ujmując, będzie piekielnie trudno.
W Kielcach zachowują ostrożność. - Do tej rywalizacji trzeba podchodzić z olbrzymim szacunkiem i koncentracją - mówi II trener Tomasz Strząbała. - My musimy być jak starszy brat i nie pozwolić młodszemu nic "wywinąć" - podkreśla skrzydłowy Darko Djukić.
Fakt faktem, ostatnie "święte wojny" nie były jednostronne, ale Wisła nie zmagała się z równie dużymi problemami kadrowymi. Wystarczy jednak cofnąć się do 2016 roku, wówczas trener Manolo Cadenas na wszelkie sposoby łatał dziury w składzie. Nic nie zdziałał, VIVE w każdym z trzech spotkań okazało się wyraźnie lepsze.
Nadzieja dla Wisły? Klęski faworytów za granicą. Rhein-Neckar Loewen na własne życzenie prawdopodobnie oddało Flensburgowi mistrzostwo Niemiec, we Francji Montpellier HB może wypuścić tytuł z rąk. A na Węgrzech MOL-Pick Szeged, kiedyś porównywany do płocczan (głównie ze względu na rolę wiecznego kandydata ), w tamtejszej bitwie znalazł sposób na Telekom Veszprem i po 11 latach odzyskał tytuł. Zawodnicy rozgrzali parkiet do czerwoności, trwała wymiana ognia, podsycana jeszcze przez kibiców. Wypada sobie tylko życzyć, by chociaż pod względem zaciętości polska "święta wojna" przypominała węgierską.
Relację na żywo ze spotkania przeprowadzi portal WP SportoweFakty.
PGNiG Superliga, finał:
Orlen Wisła Płock - PGE VIVE Kielce / 30.05.2018, godz. 20.15
Redaktor pisze o faktach które widzi cała Polska.
A wg Was to redaktorzy sportowi mają jeździć po wszystkich Czytaj całość