Kiedy bić VIVE, jeśli nie teraz? Kielecka szatnia zamieniła się w szpital. Absencja Luki Cindricia to bardziej chuchanie na zimne, Michał Jurecki dostał czas na odpoczynek, za to zdecydowanie gorzej miewają się Władisław Kulesz i Mariusz Jurkiewicz. Białorusin zwichnął kość strzałkową, raptem kilkadziesiąt godzin temu leżał na stole operacyjnym i nie wyjdzie na parkiet przez trzy miesiące. Jurkiewicz nawet nie może myśleć o treningach, bo priorytetem jest uratowanie palca. Wdała się w niego martwica po pechowym wypadku podczas urlopu i najgorszy scenariusz zakłada amputację palca!
U progu wielkiego grania VIVE znalazło się w naprawdę trudnym położeniu. Do Opola przyjechało zaledwie 11 zawodników, tylko trzech rozgrywających, w tym zero nominalnych środkowych. Za prowadzenie akcji wziął się Alex Dujshebaev, a z konieczności w przodzie pojawił się żelazny obrońca Tałanta Dujszebajewa, Marko Mamić. Jak na takie perypetie, mistrzowie Polski radzili sobie całkiem nieźle.
W Opolu dominował wesoły handball, okraszony mnóstwem błędów i niedociągnięć. Widać, że zespoły dopiero łapią rytm, sparingi nie zastąpią meczów o stawkę. Obijanie bramkarzy było na porządku dziennym, Adam Malcher dwa razy tak zastopował Arkadiusza Morytę, że wypadało tylko pokręcić głową. Gubienie piłek w kontrach także chluby nie przynosiło. Momentami w Okrąglaku robiło się jednak ciekawie.
W Gwardii na środku zaczął Wiktor Kawka i nie zaskoczył niczym, tzn. zagrał na swoim stałym poziomie. Kilka bramek z serii "hale świata", okraszone paroma pomyłkami, głównie w dograniach do koła. Obrotowi mieli być tajną bronią na VIVE. Wygląda na to, że w tym sezonie Jan Klimków dostanie znacznie więcej minut, bo na inaugurację zaczął w siódemce i swoimi kilogramami robił sobie przestrzeń. Jak tak dalej pójdzie, to wkrótce doczeka się powołania do kadry. Świetny pod bramką przeciwnika i twardy na własnej połowie. Dla nas największy plus meczu.
ZOBACZ WIDEO Rhein-Neckar Löwen z pierwszym trofeum w sezonie!
Zgodnie z przewidywaniami, rolę środkowego udźwignął Dujshebaev. Może nie był pociągiem ekspresowym jak Cindrić, ale umiejętnie kontrolował tempo i odwracał akcje do skrzydeł, czasem sam stawał się egzekutorem. Gwardziści mogli mieć jednak do siebie trochę pretensji, bo nie grali na tyle słabo, by przegrywać do przerwy 13:17. Kilka bramek po prostu podarowali i VIVE ustawiło sobie rywala kontrami.
Paradoksalnie z biegiem czasu trudy spotkania bardziej odczuwali gospodarze. Adam Malcher robił, co mógł - bez jego interwencji jakiekolwiek emocje skończyłyby się po 35 minutach. Kielczan nie wzruszyła trzecia kara i czerwona kartka Mamicia. Do końca poradzili sobie w dziesiątkę. Dujszebajew w miarę możliwości rotował składem, wysyłał do ataku dwóch obrotowych, całą połowę między słupkami spędził Vladimir Cupara i zaliczył udany debiut. Serb pomógł zbudować aż 10-bramkową różnicę.
Po raz kolejny VIVE potwierdziło, że jest lata świetlne przed większością ligi.
PGNiG Superliga, 1. kolejka:
KPR Gwardia Opole - PGE VIVE Kielce 26:36 (13:17)
Gwardia:
Malcher (17/50 - 33 proc.), Zembrzycki (1/4 - 25 proc.) - Mauer 7/2, Kawka 6/2, Klimków 4, Jankowski 2, Mokrzki 2, Łangowski 2, Siwak 1, Zadura 1, Zarzycki 1, Milewski, Morawski, Tarcijonas, Zieniewicz
Karne: 4/7
Kary: 10 min. (Klimków - 4 min., Jankowski, Siwak, Zadura - po 2 min.)
PGE VIVE: Ivić (6/19 - 32 proc.), Cupara (7/19 - 37 proc.) - Aguinagalde 5/2, Janc 5/1, Dujshebaev 4/2, Jachlewski 4, Karalek 4, Lijewski 4, Moryto 4/2, Fernandez Perez 3, Mamić 3
Karne: 7/9
Kary: 10 min. (Mamić - 6 min., Karalek - 4 min.)
Czerwona kartka: Mamić (VIVE - z gradacji)
Sędziowie: Andrzej Chrzan, Michał Janas
Widzów: 2000