Dokładnie sto pięćdziesiąt cztery dni czekali kieleccy kibice na spotkanie Ligi Mistrzów w Hali Legionów. Ostatni pojedynek tych rozgrywek odbył się bowiem niemal dokładnie pięć miesięcy wcześniej - 21 kwietnia mistrzowie Polski przegrali u siebie z Paris Saint-Germain HB.
Powodem do radości dla fani żółto-biało-niebieskich był także fakt, że wreszcie na boisku mogli podziwiać Lukę Cindricia, który zmagał się dotychczas z urazem. Na pokaz swoich umiejętności Chorwat nie kazał kibicom długo czekać - to właśnie on zdobył pierwszą bramkę w meczu dla PGE VIVE.
Kolejne minuty starcia nie przynosiły jednak pozytywnych emocji dla kibiców mistrzów Polski. Lwy rozkręcały się z minuty na minutę, a kielczanie nie mieli żadnego pomysłu na przedarcie się przez ich defensywę. Gospodarze dwa razy zmarnowali rzut karny, brakowało im też nieco szczęścia. Rywale grali jednak zdecydowanie lepiej i miało to odzwierciedlenie w wyniku.
Dziurawa, jak szwajcarski ser obrona mistrzów Polski zupełnie nie radziła sobie z zatrzymaniem ofensywy rywali. Dwie armaty Lwów spisywały się doskonale - Andy Schmid i Alexander Petersson wzięli na siebie ciężar zdobywania bramek i przy powiększaniu dorobku swojej ekipy niespecjalnie nawet potrzebowali pomocy swoich kolegów. Dopóki obaj trafiali ze stuprocentową skutecznością, dopóty to wystarczało, by wysoko prowadzić. Po słabym początku do pracy wziął się jednak Vladimir Cupara i kielczanie wreszcie uruchomili szybkie ataki.
Tymczasem Niemcy zaczęli się mylić i ich przewaga topniała z minuty na minutę, a po pięknej bramce Arkadiusza Moryty z kontrataku w 20. minucie została całkowicie zniwelowana. Kielczanie wreszcie złapali rytm, a każda kolejna udana akcja tylko dodatkowo ich nakręcała.
Początek drugiej połowy meczu zdecydowanie lepiej rozegrali gospodarze, którzy błyskawicznie zdobyli trzy trafienia z rzędu. Szczypiorniści Rhein-Neckar Loewen szybko jednak znaleźli odpowiedź na dobre zagrania zawodników z województwa świętokrzyskiego i wykorzystywali dogrania na koło, gdzie niezawodny okazywał się Jesper Nielsen.
Po chwili na tablicy wyników znów widniał remis, a walka robiła się coraz bardziej zacięta. Jak trwoga, to do Schmida - tą zasadą kierowali się gracze Lwów i po kilku fantastycznych akcjach rozgrywającego Niemcy zdołali odskoczyć na dwa trafienia. Kielczanie dwoili się i troili w ataku i chociaż czasem podejmowali niepotrzebne decyzje, to na sześć minut przed ostatnią syreną spotkania znów udało im się doprowadzić do wyrównania rezultatu.
Końcówka pojedynku zdecydowanie należała do mistrzów Polski. Lwy nie potrafiły sobie poradzić z zatrzymaniem duetu Alex Dujshebaev - Luka Cindrić, znakomicie blokiem grali natomiast kieleccy defensorzy i Niemcy także w ataku byli bezradni. Ostatecznie gracze Tałanta Dujszebajewa zwyciężyli 35:32.
Liga Mistrzów, 2. kolejka:
PGE VIVE Kielce - Rhein-Neckar Loewen 35:32 (17:17)
PGE VIVE: Ivić, Cupara - Jurecki 3, A. Dujshebaev 5, Aguinagalde 4, Janc 3, Lijewski 3, Moryto 1, Cindrić 5, Fernandez 2, D. Dujshebaev 2, Karalek 3
Rhein-Neckar: Appelgren, Palicka - Schmid 9, Lipovina, Sigurdsson 5, Radivojević 1, Tollbring 1, Abutović, Mensah Laresen 2, Faeth, Groetzki 1, Taleski, Guardiola 2, Petersson 7, Nielsen 3, Kohlbacher 1
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Wielicki: Tomasz Mackiewicz miał wspaniałą wizję, ale był postrzegany krytycznie