Vladimir Cupara: Jesteśmy najsłabszym punktem, ale dajcie nam czas

Materiały prasowe / PGE VIVE Kielce / Na zdjęciu: Vladimir Cupara
Materiały prasowe / PGE VIVE Kielce / Na zdjęciu: Vladimir Cupara

Bramkarze to ostatnio gorący temat w PGE VIVE. Wielu twierdzi, że to najsłabszy punkt zespołu, co niestety potwierdzają statystyki. - To prawda, ale dajcie nam czas. Będziemy silnym ogniwem - zapewnia Vladimir Cupara, nowy golkiper mistrzów Polski.

[b]

Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Mówią, że bramkarze nie są do końca normalni. To prawda?[/b]

Vladimir Cupara, bramkarz PGE VIVE Kielce: Tak, zgadzam się w stu procentach. Bramkarze są naprawdę szaleni. Każdy, kto chce stać w bramce, musi być trochę odjechany. No bo kto by chciał być trafianym przez piłki lecące 100km/h?! A my do tego dążymy! Więc odpowiedź jest chyba prosta.

Jak to się stało w pana przypadku?

Byłem w liceum, na pierwszym roku, miałem prawie 16 lat. Ale historia zaczyna się wcześniej. W piłkę ręczną grałem od małego, miałem 9-10 lat i spełniałem się w roli... kołowego. Potem zacząłem uprawiać wioślarstwo, a jeszcze później grałem w piłkę nożną, już jako bramkarz. Tuż przed liceum zerwałem ze wszystkimi spotami, by skupić się na nauce, ale gdy poszedłem do nowej szkoły, dowiedziałem się, że potrzebują bramkarza w zespole piłki ręcznej, bo niedługo jadą na jakiś turniej. Zapytali mnie, czy nie chciałbym spróbować, a ja odpowiedziałem, że czemu nie. Zgodziłem się, pojechaliśmy i broniłem bardzo dobrze, miałem do tego masę szczęścia. Poszedłem więc w to dalej, zapisałem się do klubu, zacząłem trenować. Już po sześciu miesiącach powołali mnie do młodzieżówki reprezentacji Serbii.

Jakim pan jest bramkarzem? Szalonym jak Silvio Heinevetter czy ostoją spokoju jak Arpad Sterbik?

Szczerze - nie wiem. Myślę o sobie, że jestem takim miksem. Moje atuty? To, że nigdy się nie poddaje, a to bardzo ważne oraz to, że jestem duży i zajmuję wiele miejsca w bramce. Kocham jednak ekspresyjnie wyrażać emocje, czuję wtedy szczęście i myślę, że to pomaga i mnie, i zespołowi, i kibicom.

To inaczej - miał pan idola?

Oczywiście, ale wszyscy bramkarze mają inne style, swoje własne ruchy. Bardzo cenię Sterbika oraz Danjela Sarica. On ma szybkość, skoczność, utrzymuje się na wysokim poziomie bardzo długo, podobnie zresztą jak Sterbik. No i był jeszcze Dean Perić. On jest jednak trochę starszy, oglądałem jego mecze w dzieciństwie. Kiedy był u szczytu formy, uwielbiałem oglądać jego grę. To moja ulubiona trójka.

ZOBACZ WIDEO: MŚ 2018. Artur Szalpuk: Nie interesuje mnie, kto jest faworytem finału

Bronienie to inny sport w środku piłki ręcznej?

Tak. Bramkarz to dla mnie najważniejsza pozycja na boisku. Jesteśmy bardzo "wystawieni" - każdy widzi twój dobry i zły ruch, nie da się niczego schować. Do tego, bez dobrego bramkarza żaden zespół nie może wygrać niczego dużego.

VIVE może? Na przykład - może awansować do Kolonii?

    Wszyscy mamy na to ogromną nadzieję i po tych pierwszych meczach uważam, że mamy na to duże szanse!

Po dwóch pierwszych spotkaniach Ligi Mistrzów opinie są jednak takie, że to właśnie kielecka bramka jest najsłabszym punktem zespołu. Statystyki: 22% skutecznych obron przeciwko Veszprem, 11% z Rhein-Neckar Loewen są, delikatnie mówiąc, niekorzystne. Zgodzi się pan?

To trudne pytanie, ale chyba muszę przyznać rację. Pierwsze dwa mecze zagraliśmy bardzo źle, wiemy o tym. I tak, byliśmy najsłabszym punktem, można tak powiedzieć. Na teraz może tak być, ale proszę pamiętać: razem z Filipem jesteśmy bardzo młodym duetem (Cupara ma 24 lata, Filip Ivić - 26) jak na bramkarzy, sezon jest bardzo długi, decydujące mecze są na wiosnę, mamy więc czas, by się poprawić. Najważniejsze, że się nie poddajemy i nie poddamy. Na pewno będziemy lepsi. Jestem pewien, że niedługo będziemy jednym z najsilniejszych punktów zespołu.

W Kielcach odnalazłem się jednak bardzo dobrze, jestem tu bardzo szczęśliwy. Filip Ivić, Ficio, to przede wszystkim bardzo dobry człowiek, ale i naprawdę dobry bramkarz. Mamy bardzo dobrą relację, myślę, że to będzie bardzo ważna rzecz, by w trakcie sezonu poprawiać się z meczu na mecz, pomagając sobie.

W Lidze Mistrzów i tak udało wam się wygrać jedno spotkanie. Jesteście zadowoleni? 

Jako zespół jesteśmy zadowoleni z tych dwóch pierwszych spotkań, mimo porażki w Veszprem. Dla drużyny, jak VIVE, liczy się jednak tylko zwycięstwo, dlatego osobiście nie jestem zadowolony. Wiem, że umiem i muszę pomagać zespołowi o wiele, wiele bardziej. Dla mnie wszystko jest jednak tu nowe: zespół, trener, kibice, hala, rozgrywki.

Jak będzie z Montpellier w niedzielę?

Spodziewam się ostrej walki. Montpellier to bardzo dobry zespół, zwycięzca Ligi Mistrzów sprzed roku. Zwłaszcza u siebie są bardzo trudni do pokonania. Mimo to, liczę na nasze zwycięstwo!

Za rok do PGE VIVE dołączy Andreas Wolff. Zarówno pan, jak i Filip Ivić macie kontrakty również i na kolejny sezon, a VIVE nie zwykło utrzymywać trzech bramkarzy. Wie pan, jaka będzie przyszłość kieleckiej bramki?

Nie mam pojęcia.

Ale jednak wydaje się, że ktoś będzie musiał odejść. Nie ma pan poczucia walki z Ivicem o pracę?

Nie! W ogóle nie rozpatruję sytuacji w ten sposób! Z Filipem jesteśmy dobrymi kolegami, pomagamy sobie i teraz myślę tylko o mojej pracy, o tym, żeby stawać się lepszym bramkarzem. To kwestia do rozwiązania przez działaczy. Mówiłem, nie wiem, jak to się potoczy. To oni zdecydują.

Nie daje się pan. To właśnie z powodu pana opanowania i charakteru mianowali pana kapitanem zespołu w Belgradzie zaledwie w wieku 19 lat?

Chcę być po prostu najbardziej profesjonalny, jak tylko mogę. Chcę robić wszystko z uwagą, skupieniem, nie robić niczego głupiego, szanować kolegów i trenerów nawet przez takie rzeczy, jak bycie zawsze przygotowanym i zawsze na czas. To dla mnie bardzo ważne.

Miał pan 21 lat, gdy wyjechał z Serbii do Hiszpanii, do Ademar Leon. Już po pierwszym sezonie wybrali pana najlepszym bramkarzem ligi, co więcej, podpisał pan kontrakt z VIVE. Wszystko zadziało się bardzo szybko.

O tak, byłem niesamowicie zaskoczony. Nie spodziewałem się oferty z Kielc choćby przez moment. Nie zapomnę tego dnia nigdy.

W Hiszpanii nauczyłem się bardzo dużo. Pierwszy raz w życiu byłem kluczową postacią na boisku, czułem pewną wolność, swobodę, by robić to, co chcę. Pierwszy sezon tam to był jak dotąd mój najlepszy rok w karierze, przez cały pobyt tam byłem jednak bardzo szczęśliwy. Mój okres w Hiszpanii był bardzo dobry.

W tym czasie pojechał pan też na mistrzostwa Europy w Chorwacji. Z serbską kadrą dzieją się jednak różne rzeczy. Gdyby nie wewnętrzne spory, potencjał pozwalałby wam na walkę o medale na każdej imprezie.

Niestety, na ten moment to prawda. Teraz mamy jednak nowego trenera (Nenada Perunicica - red.), młody zespół i po prostu potrzebujemy czasu. Jestem optymistą, za 2-3 lata będziemy w stanie zaskoczyć każdego. Poczekajmy i zobaczycie. Jesteśmy bardzo głodni zwycięstw i sukcesów.

Trener Cvetković po mistrzostwach oskarżył zawodników o imprezowanie. Zawodnicy zaś opublikowali list, w którym twierdzili, że trener był stale pijany w trakcie turnieju. Co tam się naprawdę działo?

Nic nie wiem na ten temat, nie będę komentował. To miało miejsce już po turnieju.

Kończąc, w VIVE występowało już kilku Serbów: Rastko Stojković, Dragan Tubić czy Darko Djukić. Nie wszystkim się poszczęściło. Myślę, że będzie pan dążył do pozycji tego pierwszego?

Wiem, że Rastko jest tu legendą. Czeka mnie długa droga, by się chociaż do niego zbliżyć, ale dołożę wszystkich starań, by mnie tu zapamiętano!

Obserwuj autora na Twitterze!

Komentarze (0)