Myśl o rewanżu rozgrzewała Gwardzistów przez cały tydzień. W międzyczasie zdobyli ważne punkty w Superlidze z MKS-em Kalisz (30:28), ale - co dla nich ważniejsze - spisali się naprawdę nieźle, uniknęli prześladujących ich w tym sezonie przestojów i byli pełni nadziei na awans. Nawet pomimo czterech bramek straty ze Słowenii i nieobecności Kamila Mokrzkiego. Podstawowy środkowy zmaga się z urazem ścięgna Achillesa.
W Velejne opolanie poradzili sobie bez swojego lidera, wówczas zawieszonego za czerwoną kartkę sprzed roku. Skoro na wyjeździe się udało, to czemu nie w Stegu Arenie? Zresztą w poprzedniej edycji z nawiązką odrobili identyczne strat z Lizbony.
Od pierwszych minut Gwardia wierzyła w sukces, co potwierdzała postawą na parkiecie. Obronę trzymał w ryzach Mateusz Jankowski. Ciężkie życie z obrotowym miał m.in. reprezentant Słowenii David Miklavcić, kapitan starał się też przeszkadzać głównemu snajperowi Gorenje, Aleksowi Kavciciowi, ale akurat on radził sobie pod presją i nie dawał wielkich szans Adamowi Malcherowi. Swoją drogą, znowu bardzo dobrze dysponowanego. Bramkarz polskiej kadry standardowo ratował kompanów.
Już po 10. minutach udało się zniwelować większość strat (6:3). Sprytem popisywał się Patryk Mauer. Po przechwytach ruszał do kontr, pod presją rywali potrafił wywalczyć karnego, którego po chwili wykorzystał bez mruknięcia okiem. Rolę reżysera gry udźwignął Mateusz Morawski, specjalizujący się w przerzutach na skrzydło do Michała Lemaniaka.
Wszystko wyglądało dobrze, może nawet za dobrze, bo Gwardzistom brakowało koncentracji - zmarnowali multum dobrych okazji, obijali Emira Taletovicia, którego z Opola pamiętają jeszcze Antoni Łangowski i Jankowski. Pomimo wielu gorszych chwil, przed przerwą objęli prowadzenie 12:9.
Drugi raz się nie upiekło. Na własne życzenie roztrwonili przewagę, przez 10 minut po przerwie odbijali się od obrony i Taletovicia, przegrywali 12:13. Gospodarzy mógł obudzić tylko jeden człowiek - Malcher.
"Jogi" robił, co mógł, ale jego partnerzy męczyli się w ataku. 2-3 udane akcje i znowu seria kiksów. W końcu udało się wrócić na właściwą ścieżkę, po męczarniach Karol Siwak trafił na 18:15. Została jedna bramka do szczęścia. Tej bariery nie udało się złamać, zabrakło skuteczności. Gorenje obudziło się w końcówce i zmniejszyło różnicę. Na szaleńczy zryw było za późno.
Puchar EHF, II runda kwalifikacji (rewanż):
KPR Gwardia Opole - RK Gorenje Velenje 23:21 (12:9)
Gwardia: Malcher - Lemaniak 3, Siwak 3, Zarzycki, Łangowski 3, Klimków, Tarcijonas, Jankowski 4, Zadura 3, Kawka 1, Mauer 5, Milewski 1, Morawski
Gorenje: Taletović - Hasejić 2, Tajnik 1, Mazej, Spelić 2, Matanović 1, Stojnić, Miklavcić 1, Banfro, Drobez, Verdinek 5, Sisko, M. Kavcić 2, A. Kavcić 7
Pierwszy mecz: 26:22 dla Gorenje
Awans: Gorenje
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: MMTS postraszył PGE VIVE w pierwszej połowie. Nie zabrakło efektownych akcji [WIDEO]