MŚ 2019: norweski koncert w hamburskiej hali. Niemcy nie zagrają w finale

PAP/EPA / FOCKE STRANGMANN / Na zdjęciu: reprezentacja Norwegii
PAP/EPA / FOCKE STRANGMANN / Na zdjęciu: reprezentacja Norwegii

Co za występ Norwegów! Podopieczni Christiana Berge'a, prowadzeni przez Sandera Sagosena i Magnusa Roeda, uciszyli trybuny w Hamburgu. Po zaciętym meczu pokonali Niemców (31:25) i awansowali do finału mistrzostw świata!

Mecz godny półfinału. Twarda walka, piękne bramki, wysokie tempo - tłumnie zgromadzeni w hamburskiej hali kibice nie mieli prawa narzekać. Jedynie końcowy wynik z pewnością nie do końca ich satysfakcjonuje.

Ale od początku. Obydwa zespoły przystąpiły do spotkania niezwykle napakowane. Trudno się z resztą dziwić, stawką był przecież finał mistrzostw świata. Żadna z drużyn nie chciała odpuścić ani na trochę - w końcu każdy, choćby najmniejszy przestój, mógł skończyć się tragedią.

Z emocjami lepiej poradzili sobie Norwegowie. W przeciwieństwie do Niemców, zachowali więcej chłodnej głowy w obronie. Wykluczenia były bowiem prawdziwą bolączką podopiecznych Christiana Prokopa. Tylko w pierwszej połowie współgospodarze turnieju spędzili na ławce kar aż 10 minut. Każdą przewagę wygrywali gracze ze Skandynawii, coraz bardziej oddalając marzenia Niemców o finale.

ZOBACZ WIDEO We Włoszech zapanowała Piątkomania! Przegląd prasy prosto z Mediolanu!

Jednym z liderów Norwegów był młody Magnus Roed. 21-letni rozgrywający SG Flensburg-Handewitt rzucał, asystował, bronił, był po prostu wszędzie. Nie mogła zatem dziwić zatrwożona mina Christiana Bergego, gdy ten zszedł w pewnym momencie. Na szczęście dla widowiska wrócił po kilku minutach.

Ale na jednym Rodzie kadra się nie kończy. Obowiązki lidera przejął Sander Sagosen i to w jakim stylu. Jego współpraca z Bjarte Myrholem była wręcz perfekcyjna, a gdy trzeba było, brał sprawy w swoje ręce. Po 40 minutach Norwegowie prowadzili 4 bramkami; Niemcy byli w szoku.

Jakby naszym zachodnim sąsiadom brakowało kłopotów, chwilę później czerwoną kartkę (za trzecią już karę) obejrzał Hendrik Pekeler. Swoją drużynę próbowali wyciągnąć z tarapatów Uwe Gensheimer i Fabian Boehm, sami nie mogli się jednak przeciwstawić działającemu jak maszynie trio Sagosen-Myrhol-Roed.

Niemcy nie mieli pomysłu na przełamanie żelaznej defensywy rywala. Prokop próbował wszystkiego, ale ani powrót Steffena Faetha i Paula Druxa, ani brane czasy nie pomogły drużynie. Z każdą minutą bliżej końca z jego podopiecznych wyraźnie uchodziło powietrze.

Świętowanie zaczęło się jeszcze przed końcowym gwizdkiem. Awans Norwegów przypieczętował nie kto inny jak Sagosen. Radości nie popsuł nawet uraz świetnego w piątek Roeda, który z bólem (i wściekłością wypisaną na twarzy) opuszczał parkiet. Czeka nas zatem skandynawski finał!

Niemcy - Norwegia 25:31 (12:14)
Niemcy:

Wolff (4/19, 21 proc.), Heinevetter (2/18, 11 proc.) - Gensheimer 7, Lemke, Wiencek, Suton 1, Wiede 5, Pekeler 1, Weinhold, Fath, Groetzki 2, Hafner, Musche 1, Bohm 6, Kohlbacher 1, Drux 1.
Karne:
5/5.
Kary:
14 min. (Pekeler - 6 min., Kohlbacher - 4 min, Drux, Gensheimer - po 2 min.)
Czerwona kartka: Pekeler (43 min., z gradacji).
Norwegia:

Bergerud (7/25, 28 proc.), Christensen (0/7, 0 proc.) - Sagosen 6, Myrhol 6, Jakobsen, Overby, Jondal 4, Bjornsen 3, Gullerud 1, Johannessen 1, O'Sullivan 1, Tangen 1, Reinkind, Blonz, Rod 7, Lie Hansen.
Karne:
3/3.
Kary:
6 min. (Lie Hansen, Overby, Gullerud - po 2 min.).

Źródło artykułu: