Rok 2019 nabiera tempa dla PGE VIVE Kielce. Wtorkowe spotkanie było dla kielczan czwartym starciem odkąd w połowie stycznia wrócili na parkiety. Oczywiście, odnieśli komplet zwycięstw. Schody zaczną się jednak już w sobotę, kiedy to VIVE uda się do Szwecji na mecz Ligi Mistrzów z IFK Kristianstad. Kielczanie, by realnie pozostać w walce o drugą lokatę w grupie, muszą przywieźć ze Skandynawii dwa punkty.
I poniekąd z myślą już o kolejnym - bardzo ważnym - spotkaniu mistrzowie Polski przystępowali do gry z Miedziowymi. - Oba zespoły, Zagłębie i Kristianstad, grają bardzo szybko, będzie to więc dobry mini-sprawdzian przed sobotą, jak będziemy się zachowywać po stracie piłek w ataku lub po zdobytych bramkach - mówił Krzysztof Lijewski na łamach oficjalnej strony kieleckiego klubu.
W ostatnich spotkaniach, przeciwko Arce Gdynia czy NMC Górnikowi Zabrze, PGE VIVE rozpędzało się dość wolno, by na pełne obroty wejść dopiero po przerwie i wówczas zdystansować rywali. Wszystko efektem ciężkich treningów zaordynowanych przez kielecki sztab szkoleniowy, aby już do restartu Ligi Mistrzów przystąpić w dobrej formie. W meczu z Zagłębiem schemat zdawał się powielać. Po sześciu minutach to goście prowadzili 4:3.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Tak lider ograł wicelidera. Zobacz skrót meczu NMC Górnik - PGE VIVE
Od pierwszego gwizdka arbitrów na parkiecie obecny był Michał Jurecki, którego zabrakło w meczu z Arką, poza składem znaleźli się natomiast walczący z poważniejszymi urazami Luka Cindrić oraz Daniel Dujshebaev. Kapitan mistrzów Polski stanowił zarówno centralną postać bloku defensywnego kielczan, jak i nękał rywali w ataku, często dublując pozycję obrotowego. W kontrach prym wiódł Blaż Janc. Po serii jego trafień VIVE wyszło na prowadzenie 9:5.
Zagłębie, dziewiąty zespół w tabeli PGNiG Superligi, balansujący na linii awansu do play-offów i gry o utrzymanie, gospodarzom przeciwstawić miał się twardą obroną 6-0 i szybkim przechodzeniem do ataku. To jednak VIVE przeważało jeśli chodzi o liczbę kontr czy ataków w drugie tempo. Do przerwy bramkarza Zagłębia mistrzowie Polski pokonali 15-krotnie. Dobrze dysponowany Filip Ivić (47 proc. skuteczności obron w trackie pierwszych 30. minut) piłkę z siatki przed zmianą stron wyjmował zaś 11 razy.
Mimo świetnego występu Chorwata po przerwie między słupkami kieleckiej bramki stanął Vladimir Cupara. Serb nie mniej dawał się we znaki lubińskiej ofensywie. W obrazie meczu nic się zatem nie zmieniło: kielczanie wypracowali sobie kilkubramkową przewagę, którą - zgodnie z powszechnie znanym i nazbyt często realizowanym scenariuszem - spokojnie dowieźli do mety, regularnie ją powiększając. Najskuteczniejszy z kielczan - Artsem Karalek - zdobył sześć trafień. Dziesięć bramek przewagi mistrzów Polski wybiło na dwadzieścia minut przed końcem.
Taka też różnica zachowała się do ostatniego gwizdka. VIVE nieco spuściło z tonu, wkradło się parę błędów wynikających z rozluźnienia i poczucia pełnej kontroli nad spotkaniem, wiele dobrych interwencji zaliczył też Patryk Małecki. Nie raz zatrzymał kielczan w sytuacji jeden na jeden. Miedziowi zaś mieli ogromne problemy w ataku pozycyjnym. Efektem wynik 31:21.
Dla PGE VIVE to był kolejny, zwykły dzień w biurze.
PGNiG Superliga, 17. kolejka
PGE VIVE Kielce - Zagłębie Lubin 31:21 (15:11)
PGE VIVE: Ivić, Cupara - Jureck 5, Bis, Dujshebaev 4, Aguinagalde 2, Jachlewski 2, Janc 4, Lijewski 1, Jurkiewicz, Kulesz, Moryto 5, Mamić, Fernadez Perez 2, Karalek 6.
Zagłębie: Małecki, Skrzyniarz - Borowczyk 2, Stankiewicz, Kużdeba 2, Mrozowicz 3, Pawlaczyk 3, Gębala 2, Szymyślik, Sroczyk, Pietruszko 2, Moryń 3, Dawydzik 1, Chychykalo 3.