PGNiG Superliga: klasyk nie zawiódł, ale "święta wojna" znów dla PGE VIVE. Kielczanie lepsi w rzutach karnych

Newspix / Pawel Janczyk / 400mm.pl  / Na zdjęciu: Tomasz Gębala
Newspix / Pawel Janczyk / 400mm.pl / Na zdjęciu: Tomasz Gębala

Zacięta walka i wielkie emocje - "święta wojna" wreszcie nie zawiodła. Orlen Wisła postawiła PGE VIVE bardzo trudne warunki, ale po świetnej końcówce i doskonale wykonanych rzutach karnych to kielczanie cieszyli się z wygranej (33:30).

Wiślacy przyjechali do Kielc uskrzydleni zwycięstwem w Silkeborgu i awansem do fazy LAST 16 Ligi Mistrzów. W Danii płocczanie pokazali zaangażowanie, charakter, serce i ogromną wolę walki. I udało im się to powtórzyć w stolicy województwa świętokrzyskiego. Ze zwycięstwa kolejny raz cieszyli się jednak kielczanie.

Nafciarze wyszli na parkiet niezwykle zmobilizowani i już od pierwszych minut mocno naciskali na gospodarzy. Przede wszystkim dobrze spisywali się w obronie, dzięki czemu w kontratakach mógł błyszczeć Michał Daszek. Skrzydłowy zdobył cztery z pierwszych pięciu bramek swojej ekipy i już w 8. minucie wyprowadził ją na prowadzenie 5:2. Żółto-biało-niebiescy może nieco przespali początek, ale trzy trafienia straty błyskawicznie ich otrzeźwiły - tym razem to kielczanie czujnie zachowali się w defensywie, uruchomili kontry i natychmiast doprowadzili do remisu.

Od tego momentu oba zespoły mocno się już pilnowały i nie pozwalały rywalom na zbudowanie przewagi. Na boisku nie brakowało mocnej i twardej walki. Momentami aż za twardej - już w 19. minucie boisko musiał opuścić Dan-Emil Racotea. Rumun nie wyciągnął wniosków ze starcia z Bjerringbro Silkeborg i znów bardzo szybko zarobił czerwoną kartkę. Tym raz próbował zatrzymać łokciem Władisława Kulesza.

ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Powinniśmy wyrzucać oszustów ze sportu

To nie był ładny mecz. Bronił się jednak ogromnymi emocjami. Dawno Wiślacy nie prowadzili w Kielcach tak wyrównanej walki z mistrzami Polski. Pierwsza połowa zakończyła się remisem, ale drugą część spotkania znów lepiej rozpoczęli przyjezdni. W szeregi żółto-biało-niebieskich zbyt często wkradał się chaos, popełniali zdecydowanie za dużo błędów i momentami mocno ułatwiali przeciwnikom pracę. Przez długi czas musieli gonić wynik i to płocczanie byli w lepszej sytuacji. Na dodatek mistrzowie Polski w 41. minucie ze względu na gradację kar stracili swojego podstawowego defensora - Marko Mamicia.

Na trzynaście minut przed ostatnią syreną Wiślacy znów prowadzili trzema trafieniami i w hali robiło się coraz goręcej. Kielczanie jednak nie z takich opresji już wychodzili - straty zminimalizowali w mgnieniu oka i doprowadzili do niezwykle emocjonującej końcówki. Ostatnie minuty to już było prawdziwe show bramkarzy, bowiem cuda między słupkami wyprawiali Filip Ivić i Adam Morawski. Na dwadzieścia pięć sekund przed końcem Nafciarze prowadzili jednym trafieniem i mieli piłkę. Stratę zaliczył jednak Lovro Mihić, a o czas poprosił jeszcze Tałant Dujszebajew. Zagranie szkoleniowca przyniosło skutek - żółto-biało-niebiescy ustawili zagrywkę pod Lukę Cindricia a ten huknął z drugiej linii i doprowadził do remisu. Przyszedł czas na rzuty karne.

A w tych bohater był już tylko jeden: Filip Ivić. Chorwat zaczarował kielecką bramkę i nie wpuścił żadnej piłki posłanej przez Wiślaków w swoim kierunku. Swoje rzuty ze strony gospodarzy wykorzystali natomiast Janc, Moryto i Cindrić i ze zwycięstwa cieszyli się mistrzowie Polski.

Zobacz też: Wariant oszczędnościowy w Rhein-Neckar Loewen. Z rezerw do pierwszej drużyny

PGNiG Superliga Mężczyzn:

PGE VIVE Kielce - Orlen Wisła Płock 30:30 (15:15), k. 3:0

PGE VIVE: Ivić, Cupara - Aguinagalde 3, Jachlewski 1, Janc 5, Lijewski 2, Jurkiewicz 1, Kulesz 5, Moryto 3, Mamić 1, Cindrić 4, Fernandez 2, Karalek 1

Orlen Wisła: Morawski, Borbely - Daszek 8, Krajewski, Racotea 1, Moya 3, Zdrahala, Obradović 2, Góralski, Piechowski, Tarabochia 1, Mihić 3, De Toledo 2, Sulić 4, Gębala 4, Mlakar 1

Źródło artykułu: