PGNiG Superliga: wielki odwet albo wielka niespodzianka. PGE VIVE i Gwardia Opole zagrają o finał

Newspix / Rafał Oleksiewicz / Na zdjęciu: piłkarze ręczni PGE VIVE Kielce
Newspix / Rafał Oleksiewicz / Na zdjęciu: piłkarze ręczni PGE VIVE Kielce

W rodzimych rozgrywkach PGE VIVE już dawno nie było w takiej sytuacji. Kielczanie przegrali pierwszy mecz półfinału PGNiG Superligi z Gwardią Opole (31:32) i na własnym parkiecie muszą odrobić stratę.

Zwycięstwo Gwardii Opole z PGE VIVE w pierwszym półfinałowym meczu nie zmieniło ligowego rozkładu sił. Pokazało natomiast, że nie można być wiecznie niepokonanym. Opolanie dali lekcję wszystkim zespołom w PGNiG Superlidze - udowodnili, że - jakkolwiek patetycznie to brzmi - w sporcie wszystko jest możliwe. I potwierdzili kolejny wyświechtany slogan - dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą.

Skończyła się więc imponująca seria mistrzów Polski - 103 zwycięstwa z rzędu, ponad trzy lata bez porażki. Część zawodników broniących żółto-biało-niebieskich barw oglądała ostatnią przegraną jedynie w telewizji.

- Tysiąc sto dni temu jeszcze nawet nie spodziewałem się, że będę grał w tej drużynie. Kiedyś ta porażka musiała nadejść, nie mogliśmy być w nieskończoność niezwyciężeni. Trener powiedział nam w szatni, że lepiej, że przegraliśmy we wtorek niż w niedzielę w finale Pucharu Polski, gdzie mieliśmy tylko jedno spotkanie. Teraz mamy rewanż i okazję, by naprawić swoje błędy - powiedział kołowy PGE VIVE Bartłomiej Bis.

ZOBACZ WIDEO Odwiedziliśmy Healthy Center by Ann. To tu zajęcia prowadzi Anna Lewandowska i jej zespół

Kielczanie w niedzielę 12 maja wywalczyli swoje pierwsze trofeum w tym sezonie. Wciąż jednak czeka ich walka na dwóch frontach - najpierw o mistrzostwo Polski, a później o zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Terminarz jest napięty, a stawka rośnie z każdym meczem.

- Jeśli zespół wygrał 103 spotkania z rzędu, to oczywiste, że kiedyś musiała przyjść porażka. Dlaczego nie teraz? W niedzielę graliśmy finał Pucharu Polski w Poznaniu, musieliśmy stamtąd wrócić, a już we wtorek czekała nas kolejna podróż i następny mecz. Nie zagraliśmy naszego najlepszego spotkania, za to Gwardia zagrała świetnie, bardzo dobrze bronił Adam Malcher - stwierdził Talant Dujszebajew.

Początek spotkania nie zwiastował ogromnych emocji (CZYTAJ WIĘCEJ). Gwardziści popełniali zbyt dużo błędów, dobrze spisywała się kielecka obrona z Flipem Iviciem w bramce i w pewnym momencie goście wyszli na prowadzenie 12:7. Wydawało się, że od tej chwili wszystko potoczy się według doskonale znanego kibicom scenariusza - mistrzowie Polski szybko powiększą przewagę i druga połowa będzie jedynie formalnością. Tak się jednak nie stało. Opolanie mocno wzięli się do pracy, kolejne piekielnie mocne rzuty posyłał w stronę Ivicia Antoni Łangowski, a Adam Malcher dokładał od siebie obronę za obroną. Po trzydziestu minutach gry na tablicy widniał remis.

- Po części upatrywaliśmy swoich szans w tym, że kielczanie mają bardzo mocno napięty terminarz i mogą być jeszcze zmęczeni po finale Pucharu Polski. Chcieliśmy to wykorzystać. Druga sprawa to że byliśmy zmotywowani aby zagrać bardzo dobre zawody i to nam się udało. Każdy z nas zostawił na parkiecie dużo zdrowia, dał z siebie dużo serducha i to świetnie, że dokonaliśmy czegoś - na miarę Gwardii - sensacyjnego - powiedział jeden z bohaterów gospodarzy Antoni Łangowski.

Mimo porażki w pierwszym półfinale, to wciąż kielczanie są faworytami do gry o mistrzostwo Polski. Rewanż zagrają przed własną publicznością, więc tym razem na żadną wpadkę nie mogą sobie pozwolić. Ciekawe jest jednak to, jak zareagują na pierwszą od lat przegraną.

- Nie możemy być pewni awansu, bo przegraliśmy pierwsze spotkanie. Zresztą nawet jeśli byłoby inaczej, to liczy się rezultat po dwóch meczach. Wynik końcowy tego półfinału jest sprawą otwartą. Wydaje mi się, że na naszą korzyść będzie działało przede wszystkim to, że mieliśmy trochę czasu na odpoczynek. W niedzielę zagraliśmy bardzo trudny mecz, mieliśmy tylko poniedziałek na to, by przygotować się do pojedynku z Gwardią, a we wtorek już ruszyliśmy do Opola, więc nie było to łatwe. Rywale zagrali bardzo twardo w obronie, swój dzień miał Adam Malcher -zresztą nie pierwszy raz w tym sezonie. Pozwoliliśmy mu się rozgrzać i dobrze wejść w to spotkanie, a potem obronił bardzo dużo piłek - powiedział obrotowy kieleckiej ekipy.

Gwardia nie jest faworytem, ale wciąż ma szansę na wyeliminowanie z gry o złoto żółto-biało-niebieskich. - To byłoby coś niewyobrażalnego, prawdziwe mission impossible, ale pamiętajmy, że to jest sport. Zdarzają się sensacje - stwierdził Łangowski i dodał: - Na pewno w Kielcach będzie inny mecz, rywale się na nas rzucą, bo VIVE ma teraz kilka dni odpoczynku i będą chcieli udowodnić swoją wyższość, która tak naprawdę nie podlega dyskusji, bo wiemy, co to za zespół; będą chcieli udowodnić, że mecz w Opolu to dla nich tylko wypadek przy pracy. My do Kielc jedziemy z takim samym nastawieniem, z jakim podchodziliśmy do pierwszego meczu: chcemy pokazać się z jak najlepszej strony i zobaczymy co to ostatecznie nam przyniesie.

PGNiG Superliga Mężczyzn, półfinał:

PGE VIVE Kielce - KPR Gwardia Opole / 18.05.2019, godz. 18:00

Komentarze (6)
avatar
Marcinek36
18.05.2019
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Wyczuwam ponowne męczarnie ,ale awans do finału po nerwowym meczu powinien być.Inaczej będzie katastrofa. 
avatar
Maxi-102
18.05.2019
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
Pachnie wielką niespodzianką....:)