Final Four to specyficzny turniej, wokół którego roztocza się atmosfera handballowego święta. Drużyny zjeżdżają się do Kolonii znacznie wcześniej, a potem biorą udział w licznych wydarzeniach związanych z promocją zawodów. Spotykają się także z dziennikarzami, a później z kibicami podczas specjalnej imprezy - Opening Party.
Szkoleniowiec PGE VIVE przyznał, że zadba o to, by ekscytacja atmosferą na nikogo zbyt mocno nie wpłynęła. - Muszę dać zawodnikom po głowie, żeby trochę ochłonęli i twardo stąpali po ziemi - śmiał się podczas rozmowy z dziennikarzami.
- Dla nas przyjechanie w czwartek to trochę za wcześnie. Wolelibyśmy dotrzeć w piątek i od razu grać mecz. Teraz jest spora presja, duże zainteresowanie, nie za bardzo to lubimy - powiedział trener mistrzów Polski.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Liga Mistrzów. Ivan Cupić: Kibicuję PGE VIVE w drugim półfinale
[/color]
Kielczanie zameldowali się w Kolonii w czwartek wieczorem. Znacznie wcześniej dotarli natomiast szczypiorniści Barcy Lassy. - Każdy zna swoją sytuację. Oni od trzech-czterech tygodni nie mieli żadnego meczu o stawkę, więc może to dla nich lepsze rozwiązanie, by przyjechać wcześniej i sprawić, by zespół całkowicie się skoncentrował - zastanawiał się szkoleniowiec.
Droga kielczan do Final Four była bardzo wyboista. Przez cały sezon żółto-biało-niebiescy nie zagrali ani jednego spotkania w pełnym składzie. Na początku sezonu zespół trapiły problemy finansowe, a później kontuzja goniła kontuzję. W Kolonii mistrzowie Polski zagrają między innymi bez swojego lidera - kapitana Michała Jureckiego.
- Droga tutaj była bardzo długa i trudna. Wszyscy wiedzą, że od początku sezonu mieliśmy sporo problemów zdrowotnych, kontuzji. Nie spełniliśmy naszego celu, jakim było zajęcia drugiego lub trzeciego miejsca w grupie, dlatego też było nam ciężej dotrzeć do tego miejsca. To wszystko jednak zasługa chłopaków, którzy uwierzyli w siebie, mocno walczyli, a na końcu po naszej stronie było też sportowe szczęście. Zagraliśmy z PSG świetny mecz, najlepszy do tej pory w tym sezonie i zwyciężyliśmy dziesięcioma bramkami. Zespół z Paryża zagrał z kolei swoje najgorsze zawody w sezonie - do tamtego momentu wygrywali wszystkie swoje spotkania, przegrali zaledwie jedno. Szczęście było po naszej stronie - stwierdził Dujszebajew.
Trener zapewnił jednak, że taki pojedynek, jaki miał miejsce w ćwierćfinale już się nie powtórzy. Kielczanie całkowicie zdominowali faworytów - graczy Paris Saint-Germain HB. Mistrzowie Polski byli lepsi w każdym elemencie gry, wychodziło im wszystko, podczas gdy Francuzi zupełnie nie mogli się odnaleźć. Efekt? Zwycięstwo dziesięcioma trafieniami. Starcie w Paryżu było już inne - przede wszystkim wypełnione walką i twardą obroną. Po piekielnie trudnym meczu kielczanie obronili zaliczkę z pierwszego spotkania.
- Taki mecz, jak z zespołem z Paryża już się nie powtórzy. Graliśmy we własnej hali, przy naszej wspaniałej publiczności, a w takich okolicznościach zawsze mamy większe szanse na zwycięstwo. Tutaj musimy skupić się na tym, by zagrać jedno dobre spotkanie przeciwko Telekomowi Veszprem, a potem zobaczymy - powiedział trener i dodał: - Czego sobie życzymy? Żeby w sobotę też dopisało nam szczęście.
Aneta Szypnicka z Kolonii
Zobacz też: Liga Mistrzów. Macedońska dominacja w drużynie gwiazd. Julen Aguinagalde najlepszym obrotowym