PGNiG Superliga. Dzień regeneracji wystarczył Pogoni. Duże problemy Orlen Wisły Płock w Szczecinie

WP SportoweFakty / Kuba Hajduk / Na zdjęciu: Ziga Mlakar
WP SportoweFakty / Kuba Hajduk / Na zdjęciu: Ziga Mlakar

Sandra Spa Pogoń nie zdołała sprawić sensacji w Netto Arenie. Niemniej, po zaciętej batalii przegrała z Orlenem Wisłą Płock tylko 23:28. To była już 4. kolejka PGNiG Superligi Mężczyzn.

[tag=2698]

Sandra Spa Pogoń[/tag] nic w meczu przeciwko Orlen Wiśle nie musiała. Brak presji mógł być tylko sprzymierzeńcem gospodarzy, którzy już w niedzielę (15 września) odczuli ulgę po ograniu Energi MKS-u Kalisz (29:26, więcej tutaj). Po drużynie Rafała Białego nie widać było zmęczenia. Portowcy mieli tylko jeden dzień na regenerację.

Faworytowi rywalizacji w Grodzie Gryfa towarzyszyła dziwna niemoc już od pierwszego gwizdka. Dość powiedzieć, że Nafciarze swoją premierową bramkę zdobyli dopiero po akcji z finałem Jerko Matulicia. Kiedy wydawało się, że dojdzie do przełamania i wicemistrzowie kraju zaczną "odjeżdżać" i kontrolować zawody, to Pogoń zaczęła pokazywać, że tak łatwo rywalom nie będzie.

Dużą rolę odgrywał w tamtym czasie doświadczony Paweł Krupa. Raz się pomylił, ale 4 bramki przed przerwą należy uznać za niezłe osiągnięcie. Kiedy zszedł na ławkę dobrą zmianę dał mu Dmytro Horiha, choć raz Ukrainiec nie popisał się w obronie. Faulował na tyle mocno, że musiał sobie zrobić 2-minutową pauzę. Na szczęście dla jego drużyny większych konsekwencji już nie było. Jeszcze lepszą pracę po drugiej stronie parkietu wykonywał Alvaro Ruiz. Co podanie do niego, to celny rzut. Do przerwy licznik zatrzymał się przy stanie 12:13, co zwiastowało pewne emocje.

Może gdyby nie pierwsze chwile po zmianie stron i okres gry między 45. a 53. minutą wtorkowej rywalizacji, moglibyśmy mówić o dużej niespodziance, jeśli nie sensacji. Po zawodnikach Xaviera Sabate widać było dużą złość. Za wszelką cenę chcieli błyskawicznie zyskać pewien bezpieczny dystans. I tego dokonali. Miejscowi zdecydowanie lepiej mogli zagrać w ofensywie. Tymczasem często ich rzuty były niecelne lub zatrzymywały się na poprzeczce albo interweniował Adam Morawski.

Mocny transfer. THW Kiel chce Duńczyka. Czytaj więcej!

Jeszcze przed ostatnim kwadransem zawodów tablica świetlna wskazała stan 19:20. Kibice mogli zacierać ręce. O takie widowisko i emocje chodziło. Co więcej, Biały ryzykował maksymalnie wypuszczając w pole gry kolejnego zawodnika kosztem pozycji w bramce. Ostatecznie manewr ten się nie opłacił przez brak skuteczności, ale brawa za odwagę. Wisła miała trochę więcej atutów w przodzie i w pełni to wykorzystała. Portowcy czuli już w nogach mecz sprzed dwóch dni, ale walczyli do końca o korzystny rezultat. A 23:28 należy za taki uznać. Gdyby tak choć kilka z 17 niecelnych rzutów gospodarzy zamienić na bramki, mielibyśmy w Grodzie Gryfa prawdziwą sensację.

PGNiG Superliga, 4. kolejka:

Sandra Spa Pogoń Szczecin - Orlen Wisła Płock 23:28 (12:13)

Sandra Spa Pogoń: Terekhof, Gawryś - Telenga, Wrzesiński, Wąsowski 1, Horiha 5, Krupa 5, Bosy 1, Biernacki, Jedziniak, Krysiak 1, Matuszak, Rybski 5 (4/5), Zaremba 3, Fedeńczak 2.
Karne: 4/5.
Kary: 10 min. (Horiha - 4 min., Wąsowski, Biernacki, Jedziniak - 2 min.).

Orlen Wisła: Morawski, Stevanović - Stenmalmn 4, Matulić 5, Ruiz 3 (0/1), Sunsja, Szita 3, Krajewski 3, Żabić 3, Mihić 2, Mindegia 2 (1/2), Mlakar 3.
Karne: 1/3.
Kary: 6 min. (Szita, Żabić, Sunsja - 2 min.).

Sędziowie: Gratunik, Wołowicz.
Widzów: 700.

ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Więcej w karierze przegrałem niż wygrałem [cała rozmowa]

Źródło artykułu: