PGNiG Superliga: KS Azoty Puławy wygrały przegrany mecz. Dramat Torus Wybrzeża w końcówce

Torus Wybrzeże Gdańsk jeszcze w drugiej połowie prowadziło z Azotami Puławy różnicą sześciu bramek. Bardziej doświadczeni zawodnicy z województwa lubelskiego w samej końcówce pokazali jednak klasę. Wykorzystali błędy gospodarzy i wygrali 26:25.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
Antoni Łangowski PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: Antoni Łangowski
Faworyt sobotniego spotkania był jeden - KS Azoty, choć gdańszczanie nie chcieli oddać wygranej bez walki. - W każdym meczu gramy o zwycięstwo i dla nas nie ma to znaczenia czy jest to zespół z pierwszej szóstki czy z końca tabeli - mówił przed spotkaniem Michał Bednarek.

Torus Wybrzeże jak wspominał kapitan gdańskiego klubu od początku grało bardzo dobrze. Co prawda pierwszą bramkę z karnego rzucił Wojciech Gumiński, jednak było to pierwsze i ostatnie prowadzenie faworytów w tym meczu do samej końcówki spotkania. Gdańszczanie postawili bardzo dobrą obronę. Gdy dwa razy z rzędu trafił Ramon Oliveira, w 11. minucie było już 6:3 dla gospodarzy!

Zawodnicy Azotów jednak nie przyjechali do Gdańska na wycieczkę. Szybko zdołali zneutralizować rywala i po bramkach dwóch byłych zawodników gdańskiego klubu - Łukasza Rogulskiego i Michała Skwierawskiego, na dwie minuty przed przerwą był remis! Wynik I połowy, 13:12 ustalił Wojciech Prymlewicz.

ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Więcej w karierze przegrałem niż wygrałem [cała rozmowa]

Początek drugiej części spotkania ułożył się idealnie dla zespołu z Gdańska. Gospodarze grali niezwykle pewnie zarówno w ataku, jak i w obronie. Dobrą robotę na bramce wykonywał Artur Chmieliński, a gdy trzy razy z rzędu trafił główny bombardier gdańskiego klubu, Mateusz Wróbel, było już 21:16.

Gdy przy stanie 23:18 na kwadrans przed końcem zdawało się, że już nic się nie wydarzy, gdańszczanie zaczęli się gubić. Zamiast grać spokojnie bramka za bramkę, tracili piłki w bardzo prostych sytuacjach. Azoty to wykorzystały i rzuciły aż pięć bramek z rzędu! Gdy trafił Dawid Dawydzik, przegrywali już tylko 22:23. Na odrobienie jednej bramki mieli 10 minut.

Thomas Orneborg wziął czas, jednak nie uchroniło to Torus Wybrzeża przed nieuniknionym. Gdy trafił Jakub Moryń, był remis po 24, a kolejną bramkę dorzucił Wojciech Gumiński. W samej końcówce przez długi czas utrzymywał się remis, obie drużyny nie potrafiły dorzucić bramki na wagę zwycięstwa. W końcu ważny celny rzut oddał Moryń, a gdańscy zawodnicy znów się mylili. Przy jednobramkowym prowadzeniu, na 16 sekund przed końcem o czas poprosił Michał Skórski. Obie drużyny popełniły po błędzie i po szalonej końcówce wynik spotkania brzmiał 25:26, gdyż nie uznano ostatniego rzutu Przybylskiego.

Torus Wybrzeże Gdańsk - KS Azoty Puławy 25:26 (13:12)

Torus Wybrzeże: Chmieliński, Kiepulski - Wróbel 9, Oliveira 6, Komarzewski 5, Prymlewicz 2, Janikowski 1, Bednarek 1, Pieczonka 1 oraz Sulej, Powarzyński, Adamczyk, Gądek, Papaj.
Karne: 4/4.
Kary: 10 min. (Bednarek, Janikowski, Pieczonka, Powarzyński, Papaj - po 2 min.).

KS Azoty: Koszowy, Bogdanow - Łangowski 5, Dawydzik 4, Gumiński 4, Przybylski 3, Szyba 3, Skwierawski 2, Moryń 2, Kowalczyk 1, Jarosiewicz 1, Rogulski 1 oraz Seroka, Grzelak, Podsiadło, Kasprzak.
Karne: 1/1.
Kary: 12 min. (Dawydzik 4 min., Szyba, Przybylski, Rogulski, Grzelak - po 2 min.

Czy Torus Wybrzeże Gdańsk robi postępy w tym sezonie PGNiG Superligi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×