Wielokrotnie pisaliśmy, że polska piłka ręczna powoli, ale systematycznie stacza się na dno. Brak awansu do ME 2018 i MŚ 2019. Kiepskie, żeby nie napisać beznadziejne wyniki juniorów w porównaniu do rówieśników z innych krajów. Bilanse podbijane jedynie dzięki zwycięstwom z trzecią ligą światową. Napiszmy wprost - kompromitujący remis w el. ME 2020 z Kosowem. Aż tu niespodziewanie trach - miła odmiana, w szczypiorniaku coś drgnęło.
Z ręką na sercu, obawiałem się tego turnieju, tej grobowej atmosfery po laniu od potęg i przegranej ze Szwajcarami. Mniej więcej od dwóch lat klimat wokół kadry, delikatnie ujmując, był nie najlepszy. Nie chodzi tu o same powołania, pracę sztabu czy nawet punktowane przez nas działania związku. Wyniki kiepskie, zainteresowanie coraz mniejsze. Kolokwialnie, kadra po prostu przestała ludzi "grzać". Przynajmniej w tych domach, gdzie gościła od święta, głównie przy okazji styczniowych wielkich turniejów.
ZOBACZ: Czuwaj Przemyśl z możnym sponsorem
ME 2020, zamiast być pożywką dla malkontentów, swoistym wiadrem żółci wylanym na reprezentację, mogą okazać się momentem zwrotnym. Oczywiście w pamięci pozostał koszmarny występ przeciwko Szwajcarii, który częściowo zatarł dobre wrażenie. Dwie minimalne porażki ze Słowenią i zwłaszcza ze Szwecją nie powinny też być powodem do dumy. I nie są, ale widać zalążek czegoś nowego.
ZOBACZ WIDEO Konrad Dąbrowski idzie w ślady ojca. Na naszych oczach rośnie olbrzymi talent
Patryk Rombel dostał czas i skrzętnie z niego skorzysta. Przyjmuje na siebie krytykę, nie boi się niepopularnych decyzji (patrz - forsowanie Michała Daszka na środku, ostatecznie nieobecnego z powodu kontuzji). Co najważniejsze, ma pokłady talentu do wyboru. Jego poprzednik Piotr Przybecki łatał kadrę na wszelkie sposoby za sprawą zawodników, którzy kilka lat wcześniej nie marzyli o powołaniu. Romblowi jest o tyle łatwiej, że zdążyły dojrzeć niektóre krajowe talenty. Takie jak Michał Olejniczak, choć przed nim akurat daleka droga na szczyt.
Nie pamiętam, by któryś z nastolatków zrobił taką furorę wśród polskich kibiców. Nadziei było wiele, żadna nie dostała chyba równie dużego kredytu zaufania. 18-latek ma tę nutę szaleństwa, iskrę bożą, która sprawia, że miło się patrzy na jego poczynania. W Szwecji wyszedł jak gdyby nigdy nic naprzeciwko czołowych graczy Europy, a przecież nie zadebiutował nawet w Superlidze! I nagle młodzian nabiera na faul ofensywny takiego asa jak Andy Schmid, wrzuca na karuzelę szwedzkich obrońców. Błędy popełnia, ale to naturalny proces. Chuchać, dmuchać, nie zagłaskać.
Tych obiecujących jest więcej. Szymona Sićkę odbudował w Górniku Zabrze Marcin Lijewski, ten jeden z wielkich polskiej piłki ręcznej. 22-latek może stać się maszyną do rzucania z dystansu. Dynamit w ręce, potęga wyskoku, wcześniej litry potu wylane na siłowni. Po kilku rozmowach z ekspertami wniosek jest jeden - pudłował, ale widać, że drzemią w nim ogromne możliwości. Takiego zawodnika potrzebowaliśmy.
Trio rozgrywających dopełnia Maciej Majdziński. Ma w kolanach dwie operacje więzadeł, niedawno doszedł do sprawności, a od razu dał nową jakość. Silny jak tur Dawid Dawydzik przestawia najlepszych obrońców świata, choć sam trzy lata temu tułał się po pierwszej lidze i w wieku 24 lat tak naprawdę dopiero nabiera poważnego doświadczenia.
Wszystkich łączy bezkompromisowość, wręcz boiskowa bezczelność, widoczna zwłaszcza w meczu ze Szwedami. Dzięki nim reprezentacja wyglądała nie tyle znośnie, co bardzo korzystnie. Dodajmy do tego Piotra Jarosiewicza, obytego z największymi parkietami Europy Arkadiusza Morytę, solidnych (wciąż młodych) bramkarzy i mamy potencjalnie gotową siódemkę na organizowane przez Polskę i Szwecję MŚ 2023.
To cel nadrzędny dla Rombla, dlatego trzeba sobie odpowiedzieć na podstawowe pytanie o przyszłość - czy jest sens stawiać na wyróżniających się ligowców, acz nie rokujących wielkiej poprawy na przyszłość. Dla niektórych udział w ME był zderzeniem ze ścianą, obronił się chyba tylko Maciej Pilitowski. Może najbliższe dwa lata przeznaczyć na ogrywanie młodzieży? Udział w MŚ 2021 jest odległą perspektywą, wydaje się, że w obecnym kształcie kadra nie zdoła złamać w dwumeczu europejskich potęg/kadry z czołówki. Nawet gdy wrócą kontuzjowani Michał Daszek, Tomasz Gębala i Paweł Paczkowski.
[url=/pilka-reczna/864152/pilka-reczna-pozegnanie-z-tokio-polskich-reprezentacji-zabraknie-w-igrzyskach]ZOBACZ: Polskich reprezentacji zabraknie podczas igrzysk
[/url]Mankamentów wciąż dużo - rzuty karne, gra w przewadze, niewykorzystany potencjał Kamila Syprzaka. Na razie kadra nauczyła się przynajmniej ładnie przegrywać, choć jeszcze 2-3 miesiące temu bolały nas zęby po kiepskim turnieju na drugim końcu świata w Argentynie. Może ten ambitny występ przeciwko Szwedom okaże się tak długo oczekiwanym przełomem. Następny krok - zwycięstwo z reprezentacją europejskiego topu (pierwsze od... igrzysk w Rio w 2016 roku).
I jeszcze jedno - Związek Piłki Ręcznej w Polsce zapewne będzie chełpił się w podsumowaniach, że część tych chwalonych graczy wyszkolono w gdańskim SMS-ie/wyłowiono dzięki Ośrodkom Szkolenia. Panowie, to jednak dopiero początek drogi, kilka talentów w ciągu tygodnia nie zmieni obrazu szarej rzeczywistości piłki ręcznej w Polsce.