Płocczanie mierzyli się już w fazie grupowej z potencjalnie mocniejszymi rywalami, ale wiedzieli, że zawodników Bidasoi Irun nie można lekceważyć. Chociaż Hiszpanie nie są gwiazdozbiorem, to udowodnili, że stać ich na niespodzianki nawet przeciwko najlepszym. Przyjezdni mieli za sobą świetny okres, zasłużyli na tytuł rewelacji rozgrywek w grupach C i D.
Wiślacy na parkiet wyszli podrażnieni. Musieli pokazać coś i sobie, i kibicom. W ostatnim czasie ich notowania spadły. Męczyli się w rozgrywkach ligowych, a na dodatek zostali rozbici w klasyku z PGE Vive Kielce (20:29). Na dodatek sobotnie spotkanie miało być decydujące w kontekście awansu do dalszej fazy Ligi Mistrzów. Nie bez przesady konfrontację nazywano najważniejszym dotychczasowym meczem sezonu.
Zawodnicy z Półwyspu Iberyjskiego do Płocka przyjechali bardzo zmotywowani. Tuż przed wejściem na parkiet energicznie rozgrywali się w korytarzu. Po pierwszej bramce zdobytej przez Kauldiego Odriozolę Yereguia wszyscy unieśli ręce niczym w geście triumfu. W Orlen Arenie zameldowała się również kilkunastoosobowa grupa kibiców z Irun.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: co za umiejętności! Tę akcję w futsalu można oglądać w nieskończoność
Fani z Mazowsza nie pozostali im dłużni. Gorąco wspierali swój zespół od samego początku, co dobrze wpływało na niebiesko-biało-niebieskich. Wicemistrzowie Polski stopniowo zyskiwali przewagę, a goście się mylili. Trafiali Renato Sulić i Niko Mindegia. Przy stanie 6:3 dla płocczan, już w ósmej minucie, zareagować musiał szkoleniowiec gości, Jacobo Cuetara.
To jednak niewiele dało, ponieważ Wiślacy wciąż utrzymywali swoją przewagę. Dobrze radził sobie też Michał Daszek, a w bramce nieźle szło Ivanowi Stevanoviciowi. Po dwudziestu trzech minutach płocczanie prowadzili już sześcioma trafieniami! Irytował się trener Bidasoi, który poprosił o kolejną przerwę w grze. To jednak nic nie pomogło. Polacy w dalszym ciągu dominowali.
Po pierwszej połowie "Nafciarze" mogli być zadowoleni przede wszystkim ze swojej skuteczności. Rzucili 17 bramki na 23 próby. Kluczową rolę odgrywał zdobywca czterech trafień Niko Mindegia, który nie tylko trafiał, ale też koordynował grę całego zespołu.
W drugiej części meczu przewaga płocczan się utrzymywała. Chociaż Hiszpanie się nie poddawali, to na kwadrans przed końcem wynik wynosił już 26 do 18 dla Wiślaków. Mogli być spokojni, że dowiozą triumf do ostatniego gwizdka sędzin. Coraz bardziej imponował Ivan Stevanović, który bronił kolejne piłki.
Nerwowo zrobiło się, gdy czerwoną kartkę z gradacji kar otrzymał Philip Stenmalm. Przewaga z ośmiu trafień stopniała "tylko" do pięciu. Zawrzało też w 53. minucie, kiedy Niko Mindegia popchnięty został przez Kauldiego Odriozolę Yergeuia. Na środku parkietu zebrali się zawodnicy, ale uniknięto przepychanek.
Wynik meczu ustalił w sobotę rewelacyjny, będący już w pełni formy Michał Daszek. Na trzydzieści sekund przed końcem zdobył gola numer 32. dla Wisły, a dziewiątego w swoim wykonaniu!
Do starcia rewanżowego dojdzie w sobotę 29 lutego w Irun o godzinie 16:00. Zdecydowanymi faworytami będą płocczanie, którzy pojadą z aż siedmiobramkową zaliczką.
Liga Mistrzów, 1. mecz o awans do 1/8 finału:
Orlen Wisła Płock - Bidasoa Irún 32:25 (17:11)
Orlen Wisła: Morawski, Stevanović - Matulić, Ruiz 1, Susnja, Szita 6, Daszek 9, Żabić, Mihić 2, Igropulo 1, Sulić 6, Stenmalm 1, Czapliński, Mindegia 4, Mlakar 2, Zdrahala.
Kary: Stenmalm - 6 min., Susnja i Żabić - po 2 min.
Czerwone kartki: Philip Stenmalm (z gradacji kar).
Karne: 4/5.
Bidasoa: Luan da Rosa, Ledo Menendez - Odrizola Yeregui 3, Serrano Matias, Salinas Munoz 2, Cavero Echepare, De la Salud Novella 1, Renaud-David 2, Salinas Munoz 5, Santano Estebanez, Azkue Saizar 7, Tesoriere, Da Silva, Bartok 4, Seri, Crowley Carrasco 1.
Kary: Odrizola Yeregui i Salinas Munoz - po 2 min.
Karne: 0/2.
Sędziowały: Charlotte Bonaventurea i Julie Bonaventura (Francja).
Delegat EHF: Bjarne Munk Jensen (Dania).