Zaporożanie mieli jedną rzecz, o której pomarzyć może obecnie wiele drużyn - wsparcie kibiców z trybun. Widać było, że doping w kluczowych momentach pomógł gospodarzom, chociaż spotkanie momentami było niezwykle chaotyczne, a oba zespoły nie uniknęły masy błędów.
Ukraińcy fazę grupową zakończyli na piątej pozycji, szczypiorniści z Brześcia natomiast uplasowali się na czwartym miejscu. Oba zespoły miały za sobą naprawdę dobre występy - zaporożanie wygrali aż sześć pojedynków z rzędu, urwali na wyjeździe punkt Flensburgowi, z kolei gracze Mieszkowa mogli poszczycić się zwycięstwem z Paris Saint-Germain HB.
W poprzednim sezonie oba starcia tych ekip wygrał Mieszkow, brześcianie byli lepsi także w obu meczach ćwierćfinałowych SEHA Ligi. Tym razem to jednak zaporożanie cieszyli się z triumfu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lindsay Vonn zachwyca formą w bikini
Spotkanie od początku było wyrównane. W 19. minucie gospodarze odskoczyli jednak na trzy bramki prowadzenia i widać było, że są niezwykle mocno zmotywowani. Rywale jednak nie odpuszczali - odpowiedzieli trafieniem Pawła Paczkowskiego i dwiema dobrymi akcjami Maksima Baranowa. Po chwili natomiast Andrej Jurynok doprowadził do remisu po 10 i walka rozpoczęła się od nowa.
W końcówce pierwszej połowy lepiej znowu spisali się zaporożanie i przed przerwą zdołali odbudować przewagę trzech trafień.
W drugiej części meczu Białorusini cały czas musieli gonić - rywale ani razu nie pozwolili im nawet doprowadzić do remisu (chociaż szanse na to były - gracze z Mieszkowa nie byli ich jednak w stanie wykorzystać).
Ostatecznie gospodarze zwyciężyli 32:30, a wynik meczu ustalił Paweł Paczkowski.
HC Motor Zaporoże - Mieszkow Brześć 32:30 (15:12)
Czytaj też:
Emocje w Nantes. Kielczanie wygrali pierwszy bój o ćwierćfinał
Transfery. FC Barca Lassa wkracza do gry. Richardson i Iturriza łączeni z klubem