Kamil Syprzak zdradza kulisy mistrzostw Europy. "To był alarm"

Getty Images / Kolektiff Images/DeFodi Image / Na zdjęciu: Kamil Syprzak w meczu z Niemcami
Getty Images / Kolektiff Images/DeFodi Image / Na zdjęciu: Kamil Syprzak w meczu z Niemcami

Kamil Syprzak, obrotowy reprezentacji Polski w piłce ręcznej, opowiada o dobrej formie kadry w mistrzostwach Europy. Syprzak mówi też o dużym chaosie związanym z organizacją turnieju.

[b]

[/b]Mistrzostwa rozgrywane są na Węgrzech i Słowacji. Nasza reprezentacji awansowała do fazy zasadniczej po dwóch zwycięstwach w grupie: z Białorusią i Austrią (Polacy przegrali też jeden mecz - z Niemcami). W czwartek Biało-Czerwoni zmierzą się z Norwegią. Początek spotkania o godzinie 20:30.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Był pan kiedyś tak często testowany?

Kamil Syprzak, reprezentant Polski w piłce ręcznej: To, co dzieje się na mistrzostwach Europy, nazwałbym lekkim chaosem. Tak naprawdę nikt nie wie, czego może się spodziewać. W zasadzie o każdej porze dnia i nocy mogą pojawić się nowe wytyczne. Tak jak na przykład w dniu spotkania z Niemcami, gdy otrzymaliśmy komunikat, że jeżeli nie zrobimy testów, to nie będziemy mogli zagrać. Na pewno ten chaos nie wpływa dobrze na zespół.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska sportsmenka na egzotycznych wakacjach. "Dlaczego nie"


Ostatnie testy przerwały wam śniadanie.

Mieliśmy wcześniej swoje, wewnętrzne testy antygenowe, i dokładnie w tym samym momencie dostaliśmy telefon, że na drużynę czeka autobus przed hotelem. Musieliśmy udać się na badania PCR. Akurat zbiegło się to ze śniadaniem.

Takie zasady mocno komplikują wam życie?

Mamy grafik codziennych zajęć i jeżeli znienacka pojawi się informacja, która zabiera nam nagle godzinę, automatycznie wszystkie inne plany też ulegają zmianom. Chyba się już trochę przyzwyczailiśmy, że na tych mistrzostwach trzeba spodziewać się wszystkiego. Nie mamy wyjścia, ale niekoniecznie zgadzamy się z panującymi regułami. Czujemy się trochę przymuszani, by nie powiedzieć wykorzystywani. Ale cóż - nie możemy się tym przejmować, bo najważniejsze są mecze i na tym musimy się koncentrować. Zwłaszcza, że gramy dalej.

Podobno Norwegowie mieli obiekcje, żeby jeść koło was na stołówce. To prawda?

Też mnie takie słuchy doszły. Jesteśmy oddzieleni kurtyną, zachowujemy dystans, choć ta stołówka nie jest jakaś duża. Nie zwróciłem uwagi, by ktoś się specjalnie przesiadał. Sytuacja jest niecodzienna, jesteśmy podczas pandemii i każdy w większy lub mniejszy sposób stara się chronić. Weźmy jednak pod uwagę, że dzisiaj zmierzymy się z nimi na boisku. I co, też nie będą chcieli nas dotykać, będą nas omijać? Dziwna sytuacja.

Codzienne testy na koronawirusa, do tego jeszcze przygotowania przed turniejem, w nie do końca komfortowych warunkach - nie jest to modelowe zgrupowanie.

Czasy nie są łatwe, trzeba się wzajemnie wspierać. My jednak wiemy, że możemy na sobie polegać. Naszą siłą jest fakt, że jeden pójdzie za drugiego w ogień. Jesteśmy reprezentacją, która dopiero wchodzi na najwyższy poziom, ale już potrafimy rywalizować z najlepszymi.

Jak pan ocenia ostatni mecz pierwszej rundy z Niemcami, przegrany 23:30?

W drugiej połowie zbliżyliśmy się do rywali na 3-4 bramki, wtedy mogliśmy przechylić szalę meczu na naszą korzyść. Nie udało się, szkoda. Najważniejsze, że wywalczyliśmy awans do kolejnej rundy.

Przed turniejem były jakiekolwiek założenia? Awans jest dla was niespodzianką?

Każdy celował i marzył, by wyjść z grupy. Większość z nas skupiła się na każdym kolejnym meczu. Staraliśmy się stopniowo realizować zadania i fajnie, że zaczęliśmy od dwóch zwycięstw.

A pan przy okazji odebrał koszulkę z numerem "300", czyli liczbą bramek zdobytych dla kadry w 150 występach.

Fajny wynik, ale dla mnie najważniejsze jest to, że od lat jestem w tej kadrze, że mogę brać udział w rozwoju drużyny. Reprezentacja przechodzi teraz dużą zmianę pokoleniową, trzon pozostaje ten sam i to my, najbardziej doświadczeni, musimy wziąć pod swoje skrzydła młodszych kolegów.


Karol Bielecki powiedział nam, że reprezentacja znowu jest zespołem i spodziewa się kolejnych dobrych wyników.

My też w środku jesteśmy bardzo optymistycznie nastawieni. Znamy swoją jakość i jeżeli będziemy trzymali się ściśle określonego planu, to jesteśmy w stanie wygrać z każdym.

Mecz z Niemcami jest dobrą lekcją przed spotkaniem z Norwegią?

Myślę, że tak, to pewnego rodzaju alarm. Zapaliła się kontrolka, bo z meczu z Niemcami nie możemy być do końca zadowoleni. Nie wszystko, co zakładaliśmy przed spotkaniem, udało się zrealizować. Jeżeli w jakiś sposób zaczynamy odbiegać od naszego planu na mecz, to zwycięstwo zaczyna się oddalać. To dla nas ważne doświadczenie.

Trafiliście do dobrej grupy w fazie zasadniczej?

Nie ma wielkich różnic na tym poziomie, aczkolwiek gdybym miał wybierać, to wolałbym się znaleźć w grupie, w której jesteśmy, czyli z Norwegią, Szwecją, Rosją i Hiszpanią. W drugiej grupie o awans do kolejnej fazy byłoby jeszcze trudniej (zagrają tam: Dania, Francja, Islandia, Holandia, Chorwacja, Czarnogóra - red).

Pan już ma jeden medal na dużym turnieju z kadrą - brąz z mistrzostw świata w 2015 roku.

I na pewno chciałbym mieć jeszcze niejeden medal, ale spokojnie. Robimy wszystko, by wywalczyć jak najlepsze miejsce w tych mistrzostwach, bo widzimy swoją szansę. Na tym etapie nie wybiega się jednak daleko w przyszłość, mówię szczerze. Nawet w drużynie, między nami, nie ma rozmów o medalach.

ME: kiedy grają Polacy? Oto godziny ich meczów w kolejnej fazie (terminarz)

Źródło artykułu: