Powrót z dalekiej podróży. Odrodzenie Energi MKS-u Kalisz

Energa MKS Kalisz zaliczyła falstart, nie zanosiło się, że w ogóle postawi się Górnikowi Zabrze. Drużyna Pawła Nocha z nawiązką nadrobiła straty i pokonała kandydata do medalu PGNiG Superligi.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Robert Kamyszek (w środku) PAP / Tomasz Wojtasik / Na zdjęciu: Robert Kamyszek (w środku)
Kiedy kaliszanie po kilku minutach przegrywali 1:6, nic nie wskazywało, że nastąpi przełom. Co więcej, w 14 minut rzucili zaledwie dwie bramki i męczyli się w ataku, odbijając się od obrony i świetnego Jakuba Skrzyniarza. Gdyby nie niezła postawa Mikołaja Krekory, to po kwadransie można byłoby się rozejść. Bramkarz utrzymywał Energę MKS przy życiu, chociaż Łukasz Gogola mocno dał mu się we znaki przed przerwą.

Po kaliskiej stronie brakowało siły rażenia. W końcu wstrzelił się Kacper Adamski, piłka zaczęła docierać do skrzydła i koła, Energa MKS zaczęła zagrażać zabrzanom. Końcówka połowy była tylko zapowiedzią kolejnych minut.

Jak to często bywało w tym sezonie, Górnicy rozegrali nierówny mecz i po przerwie nie przypominali samych siebie z pierwszych minut. Kilka razy nadziali się na aktywną obronę Energi MKS-u, Krekora bronił jak w transie i przewaga błyskawicznie stopniała do zera. Kaliszanie poczuli, że otworzyła się przed nimi duża szansa. Z każdą udaną akcją napędzał się Miłosz Bekisz, który aktywnie pracował w roli wysuniętego obrońcy i utrudniał rozgrywającym życie. Przewaga Energi MKS-u zaczęła być widoczna gołym okiem i tylko interwencje rewelacyjnego Skrzyniarza (trzy obronione karne!) sprawiły, że do końca nie brakowało emocji.

ZOBACZ WIDEO: Jego zjazd robi ogromne wrażenie. Zareagował znany aktor

Drużyny Pawła Nocha nie zatrzymała nawet kontuzja stawu skokowego Bekisza. Skrzydłowy, zbierając się do rzutu, starł się z Szymonem Muchą i kulejąc zszedł z parkietu. W jego miejsce wszedł weteran Bartłomiej Tomczak i skarcił niedawnych kolegów z szatni. Tuż przed końcem, po golu Piotra Krępy, MKS wyszedł już na trzybramkowe prowadzenie.

Nerwówka trwała do 60. minuty, bo po interwencji Skrzyniarza Górnik mógł rzucić kontaktową bramkę. Damian Przytuła nie znalazł jednak sposobu na Krekorę, odpowiedź Adamskiego zamknęła mecz.

Kaliszanie - po kiepskiej jesieni - rozpoczęli marsz w górę tabeli. Górnik, który musiał sobie radzić bez czwórki poważnie kontuzjowanych graczy, na starcie rundy stracił dystans do konkurenta do brązu, Azotów Puławy.

Energa MKS Kalisz - Górnik Zabrze 25:22 (10:13)

Energa MKS: Krekora (10/31 - 32 proc.), Zakreta (0/1) - Bekisz 6/1, Adamski 4, Drej 4/2, Tomczak 3/2, Pilitowski 3, Krępa 2, Pilitowski 1, Szpera 1, Kamyszek 1, Wróbel, Pedryc, Kus, Makowiejew
Karne: 5/8
Kary: 6 min. (Kamyszek, Kus, Pilitowski)

Górnik: Skrzyniarz (17/42 - 40 proc.) - Gogola 5/1, Przytuła 4/2, Molski 2, Łyżwa 2, Dudkowski 2, Bykowski 1, Ivanytsia 1, Adamuszek 1, Krawczyk 1, Rutkowski 1, Kaczor 1, Mucha 1, Sladkowski, Gregułowski
Karne: 3/5
Kary: 12 min (Gogola - 4 min., Molski, Ivantysia, Adamuszek, Mucha - po 2 min.)

Czy jesteś zaskoczony zwycięstwem Energi MKS-u?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×