- Nie miałem wcześniej żadnych sygnałów, a o powołaniu dowiedziałem się od mojego przyjaciela. Informacja ukazała się w godzinach przedpołudniowych, więc byłem wtedy w szkole. Na jednej z przerw podesłał mi zdjęcie grafiki z listą powołanych i na pierwszym miejscu zobaczyłem swoje nazwisko. Nie wierzyłem własnym oczom i do końca dnia nie myślałem już o niczym innym - przyznał Będzikowski.
Jego obecność na liście powołanych to jedna z największych niespodzianek ostatnich miesięcy w polskiej piłce ręcznej. Nieczęsto zdarza się, że uczeń SMS-u, bez doświadczenia w PGNiG Superlidze, dostaje szansę debiutu w reprezentacji. To pierwsza taka sytuacja od czasu powołań dla Michała Olejniczaka przed jego przenosinami do Łomży Vive.
O licealiście z Kielc nie mówiło się tak dużo jak o nastoletnim Olejniczaku, ale Jakub Będzikowski zrobił ostatnio wiele, by zapracować na miano wielkiego talentu. Został najlepszym lewym rozgrywającym i królem strzelców Final Four mistrzostw Polski juniorów (101 bramek w 10 meczach), był też liderem reprezentacji juniorów, która wygrała w 2021 roku mistrzostwa Europy do lat 19 drugiej dywizji. Raptem kilkadziesiąt godzin temu Torus Wybrzeże Gdańsk potwierdziło, że rozgrywający związał się kontraktem z trójmiejskim klubem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kobiety nie potrafią strzelać? Po tym filmie zmienisz zdanie
- Już nieraz zapraszaliśmy na zgrupowanie młodych utalentowanych zawodników. Wyróżniał się na tle swoich rówieśników, być może dostanie szansę na sprawdzenie się w meczu ze Szwedami. Zna nasz sposób pracy, który wprowadziliśmy też w SMS-ach. To ułatwia wejście do zespołu i powoduje trochę mniejszy stres - argumentował wybór trener Patryk Rombel.
Jakub jest kolejnym przedstawicielem jednego z najbardziej znanych rodów w polskiej piłce ręcznej. Jego ojciec Piotr przez wiele lat występował w barwach Zagłębie Lubin, Chrobrego Głogów i Miedzi Legnica, aktualnie prowadzi rezerwy pierwszoligowca z Legnicy. Wujek świeżo upieczonego reprezentanta Jacek to były zawodnik klubów Bundesligi, wielokrotny kadrowicz i były asystent selekcjonera Michaela Bieglera.
- Niektórzy śmieją się, że urodziłem się z piłką do ręcznej u boku i nie miałem zbyt wielkiego wyboru - przyznał 19-latek.
Nastolatek do tej pory zwiedzał boiska niższych lig z SMS-em i mierzył się z rówieśnikami z całej Europy. - Może nie towarzyszą mi obawy, lecz podekscytowanie, jakiego nigdy wcześniej nie czułem. Nie rozegrałem jeszcze meczu w PGNiG Superlidze, jednak warunki, które tam panują nie są mi obce, ponieważ razem z kolegami z SMS-u mieliśmy okazje rozegrać mecze w ramach Pucharu Polski - rok temu z Unią Tarnów czy niedawno z Energą MKS-em Kalisz. Jakby jednak nie patrzeć, reprezentacja to kilka poziomów wyżej, a sama obecność na liście powołanych wśród takich nazwisk jak Kamil Syprzak czy Szymon Sićko, których do niedawna oglądałem w TV, to naprawdę duża sprawa dla chłopaka w moim wieku - ocenił Będzikowski.
W Płocku może po raz pierwszy stanąć naprzeciwko gwiazd europejskiej piłki ręcznej, w Orlen Arenie pojawią się Szwedzi, świeżo upieczeni mistrzowie Starego Kontynentu, którzy zjawią się w Polsce w najsilniejszym składzie.
- Gdy miesiąc temu oglądałem mistrzostwa Europy, nie myślałem, że w tak krótkim okresie otrzymam powołanie i będę mógł zadebiutować w spotkaniu ze zwycięzcami tej imprezy. To spełnienie moich dziecięcych marzeń. Staram się nie skupiać na tym, co mówią o mnie inni i jak mnie oceniają, a poświęcać uwagę rzeczom, na które mam wpływ począwszy od życia codziennego po życie sportowca. Uważam, że wszystko jest do osiągnięcia poprzez ciężką pracę i cieszę się, że została ona zauważona.
I ambitnie zapowiedział: - Otrzymałem sporo gratulacji od znajomych i rodziny, co jest niezwykle miłe. Nie chciałbym jednak, aby te gratulacje były za samo pojawienie się na liście.
ZOBACZ:
Polak wrócił z Rosji. Opowiada o tym, co widział
Kolejny rywal Polaków z najwyższej półki