Oni zachwycili Europę. Niemieccy mistrzostwie Starego Kontynentu

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Trener Dagur Sigurdsson stworzył zespół, który ku zdziwieniu obserwatorów wygrał mistrzostwa Europy piłkarzy ręcznych rozgrywane na polskich parkietach. Przyjrzyjmy się bliżej reprezentantom Niemiec.

1
/ 7

Bramkarze:

Na pierwszy ogień Andreas Wolff. Człowiek ściana. 25-latek już w Bundeslidze w barwach HSG Wetzlar pokazywał klasę, ale podczas EHF Euro 2016 przeszedł samego siebie. Zachwytów nad jego grą, szczególnie w finale, nie było końca. W decydującej rozgrywce osiągnął 48 proc. skuteczności. Wynik nie z tej ziemi, zwłaszcza, że po drugiej stronie stali przecież Hiszpanie. Wolff jak mało który bramkarz odbierał rywalom nadzieje na sukces. Zasłużenie nominowany do najlepszej siódemki mistrzostw. THW Kiel zrobiło świetny interes, ściągając go już w listopadzie (w barwach Zebr z Kilonii od sezonu 2016/2017).

Im dłużej trwał turniej, tym Carsten Lichtlein grał mniej, ale najbardziej doświadczony Niemiec pełnił bardzo ważną rolę w kadrze. Jedyny zawodnik pamiętający mistrzostwo Europy w 2004 roku motywował kolegów do gry, a w razie potrzeby wchodził do bramki i nie zawodził. Jak choćby w meczu z Rosją, gdy Wolffowi nie szło. Na parkiecie pojawił się 35-latek z VfL Gummersbach i właściwie wygrał Niemcom mecz.

Marcin Lijewski: Praca z kadrą? Poważnie bym się zastanowił

{"id":"","title":"","signature":""}

2
/ 7

Prawe skrzydło:

Na Tobiasa Reichmanna trener Dagur Sigurdsson mógł zawsze liczyć. Etatowy egzekutor rzutów karnych pomylił się tylko 3 razy w 29 próbach. Do tego zdobył 20 bramek ze skrzydła i z dorobkiem 46 goli został jednym z czołowych strzelców turnieju. Reichmann niemal nie schodził z parkietu, parokrotnie przydał się w obronie, wygarniając piłkę w sobie tylko znany sposób. Europejska Federacja Piłki Ręcznej uznała go najlepszym prawoskrzydłowym imprezy.

Znacznie rzadziej na parkiecie pojawiał się Johannes Sellin. Gracz MT Melsungen dostawał szansę głównie pod koniec spotkań i raczej nie zawodził. Sellin świetnie odnajdywał się w szybkich kontrach, w których nie pomylił się ani razu.

3
/ 7

Prawe rozegranie:

Przez połowę mistrzostw plac należał do Steffena Weinholda, kapitana i najlepszego z niemieckich rozgrywających. Zawodnik THW Kiel wielokrotnie decydował się na indywidualne szarże, do tego świetnie rozumiał się z kołowymi i jego obecność wydawała się nieodzowna. Aż do meczu z Danią. Kilka dni wcześniej Weinhold nabawił się kontuzji mięśnia przywodziciela i nie mógł zagrać w spotkaniu decydującym o awanse. Zapowiadało się, że marzenia Niemców prysną jak bańka mydlana.

Trener Sigurdsson to jednak specjalista od sytuacji kryzysowych. Włączył do kadry Kai'a Häfnera z TSV Hannover-Burgdorf, a ten odpłacił się... 15 bramkami w trzech meczach. W tym siedem w finale, jedna ładniejsza od drugiej. Aż dziw bierze, że zawodnik w takiej formie był trzymany w "zamrażarce" na wypadek kontuzji podstawowych reprezentantów.

Na prawej stronie występował Fabian Wiede. 21-latek z Füchse Berlin z meczu na mecz spisywał się coraz lepiej i wyrósł na jedną z największych niemieckich rewelacji. Przy słabszej formie środkowych rozgrywających często zajmował ich miejsce.

4
/ 7

Środek rozegrania: 

W turnieju nie zachwycił jeden z najbardziej doświadczonych Niemców, Martin Strobel. 29-latek rzucił zaledwie 4 gole i bardziej przydawał się w roli gracza, który ubierał żółtą koszulkę i pojawiał się na parkiecie w miejsce bramkarza. Strobel potrafił ciekawie rozprowadzić akcje, ale na tle pozostałych kolegów spisywał się przeciętnie. Nic dziwnego, że sporo szans na środku dostawał chociażby Wiede czy Fath.

Pozostali nominalni środkowi rozgrywający nie nagrali się za wiele. Posiadający polskie korzenie Niclas Pieczkowski w meczu z Danią z lepszej strony pokazał się na lewym skrzydle. Simon Ernst natomiast wystąpił na turnieju w najkrótszym wymiarze czasowym spośród wszystkich kadrowiczów - zaledwie 10 minut w wysoko wygranym pojedynku z Węgrami.

5
/ 7

Lewe rozegranie:

Na tej pozycji tkwiła siła niemieckiej kadry. Steffen Fath po bardzo słabym początku z każdym starciem nabierał pewności i na koniec turnieju to od niego rozpoczynało się ustalanie siódemki. 30 bramek w 8 spotkaniach, do tego mnóstwo asyst lub kluczowych podań. Nieznany szerszej publiczności Fath niespodziewanie stał się jedną z gwiazd turnieju.

Podobnie Christian Dissinger. Gracz THW Kiel, typowany na odkrycie EHF Euro 2016, wielokrotnie bombardował bramkę rywali i 17 razy jego rzuty znajdowały drogę do siatki. Do tego dokładał świetne występy w obronie. Tak jak Weinhold, z powodu kontuzji nie mógł zagrać w trzech ostatnich spotkaniach.

W ataku prawie nie występował za to Finn Lemke. Mierzący 210 cm niemiecki minister obrony przerywał natarcia rywali na środku defensywy. Oczywiście przy takim wzroście brakuje mu nieco zwrotności, co obnażali szczególnie sprawniejsi kołowi. Wcześniej błędów nie brakowało, ale jego występy w fazie medalowej to był istny majstersztyk. Dużo zespołowi dał także Julius Kühn, który zastąpił Dissingera i zajął jego miejsce w bloku defensywnym.

6
/ 7

Lewe skrzydło:

Teatr jednego aktora. Rune Dahmke przy kontuzjach pozostałych skrzydłowych pozostał jedynym nominalnym graczem na tej pozycji. Spośród zawodników z pola rozegrał najwięcej minut (363), ale świeżości mu nie zabrakło. Jeden z najbardziej obiecujących skrzydłowych Europy rzadko mylił się w sytuacjach sam na sam, sporo bramek rzucił z kontr i z 23 golami został trzecim najskuteczniejszym Niemcem. Nasi zachodni sąsiedzi przez lata będą mieli z niego pożytek.

7
/ 7

Koło:

Na tej pozycji Niemcy mają jeszcze największe rezerwy. Trzech obiecujących graczy poniżej 25 roku życia, którzy już teraz pokazali swoje nieprzeciętne umiejętności. Spośród nich najlepiej wyglądał Erik Schmidt. Gdy 25-latek dochodził do pozycji rzutowej, bramka była niemal pewna (87 proc. skuteczności!). Schmidt potrafił urywać się nawet takim defensorom jak Viran Morros czy Tobias Karlsson.

Zimnej głowy pod bramką rywala brakuje jeszcze Hendrikowi Pekelerowi. Zawodnik Zebr z Kilonii świetnie spisywał się na środku defensywy, ale 59 proc. skuteczności w ofensywie to nie najlepszy wynik jak na obrotowego. Przede wszystkim przy jego 203 cm wzrostu brakuje mu nieco koordynacji ruchowej. Właściwe same ciepłe słowa należy kierować za to pod adresem najmłodszego z kadrowiczów, Jannika Kohlbachera. 20-latek, posturą bardziej przypominający kulomiota niż szczypiornistę, parę razy ośmieszył defensywę rywali. Na horyzoncie pojawił się kandydat na czołowego obrotowego świata.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)