Historyczny sukces Rhein-Neckar Löwen i klapa THW Kiel. Za nami 50. sezon Bundesligi
Bundesliga przysporzyła kibicom mnóstwo emocji. Nie brakowało niespodzianek, a losy tytułu ważyły się do ostatniej kolejki. 50. sezon Bundesligi zapamiętamy przede wszystkim za sprawą mistrzostwa Rhein-Neckar Löwen i plagi kontuzji w Kilonii.
Do trzech razy sztuka
Rhein-Neckar Löwen w końcu dopięło swego. W dwóch poprzednich sezonach Lwom złote medale sprzed nosa sprzątnęło THW Kiel. Tym razem zawodnicy Nikolaja Jacobsena nie dali sobie wydrzeć tytułu. Ekipa z Mannheim prezentowała najrówniejszą formę przez cały sezon i zasłużenie sięgnęła po sukces. Nowo koronowanemu mistrzowi Niemiec niemal nie zdarzały się wpadki, bo za blamaż raczej nie można uznać porażki z piątym w tabeli Füchse Berlin.
Lwy utrzymały formę z pierwszej części sezonu i w 2016 roku przegrały tylko 2 z 14 pojedynków. Jeszcze w marcu kryzys wisiał w powietrzu - drużyna sensacyjnie odpadła z Ligi Mistrzów w 1/8 finału. Trener Jacobsen zebrał jednak zespół do kupy i sięgnął po historyczny, bo pierwszy tytuł na krajowym podwórku.
Duński szkoleniowiec miał zresztą komfort pracy. Bramkarze Borko Ristowski i Mikael Appelgren osiągnęli życiową formę i stanowili wartość dodaną zespołu. Dużym zaskoczeniem była zwłaszcza postawa Macedończyka, ściągniętego nieco awaryjnie już w trakcie sezonu. Zresztą Rhein-Neckar nie miało słabych punktów. Drugą linią dowodził uznany najlepszym graczem ligi Andy Schmid, a miejsce obok Szwajcara zajmowali Harald Reinkind i Kim Ekdahl du Rietz, a w obwodzie był jeszcze Mads Mensah Larsen. Do tego na skrzydle Patrick Groetzki i kapitan, a zarazem symbol Lwów, Uwe Gensheimer (odchodzi do PSG). Harmonijnie rozwija się też Hendrik Pekeler, któremu złoty medal na EHF Euro 2016 wyraźnie dodał skrzydeł.