W tym artykule dowiesz się o:
Bramkarz: Martin Galia (NMC Górnik Zabrze)
W wieku 38 lat bije na głowę większość ligowych bramkarz. Na parkietach Superligi wychodzi doświadczenie nabyte przez prawię dekadę występów w Bundeslidze. Czech podtrzymał nową, świecką tradycję - ponownie przyczynił się do zwycięstwa Górnika.
Zabrzanom nie szło w meczu z Wybrzeżem Gdańsk. Przegrywali do 40. minuty i zanosiło się na sensację. Lepsze chwile Górników nadeszły wraz z początkiem Galia-show. Golkiper zmienił przeciętnie dysponowanego Mateusza Korneckiego, rozgrzał się po przerwie i zatrzymał rywali z Trójmiasta (33:25). Odbijał piłki z ponad 50 proc. skutecznością! Szczypiornistom Wybrzeża mogło się wydawać, że naprzeciwko nich stoi bramkarz nie z czterema, a ośmioma kończynami.
Lewoskrzydłowy: Bartłomiej Tomczak (NMC Górnik Zabrze)
Regularny jak Tomczak. Były reprezentant Polski to w tym sezonie gwarancja kilku goli w spotkaniu. Pod względem wyprowadzania kontr ze skrzydłowym Górnika mógłby konkurować jedynie Manuel Strlek z PGE VIVE. Przeciwko Wybrzeżu wykorzystywał interwencje Galii, ruszał sam na gdański posterunek, trafiał ze swojej pozycji. Jak przystało na kapitana, trzema świetnymi akcjami poderwał kolegów do odrabiania strat. Po meczu na jego koncie widniało siedem bramek.
Lewy rozgrywający: Michał Adamuszek (NMC Górnik Zabrze)
Panie Michale, witamy z powrotem. Już zaczynaliśmy się niepokoić, gdzie podział się dawny Adamuszek. Pochwały za skuteczność zbierał Aleksandr Tatarincew, a były król strzelców Superligi pokazywał się głównie w obronie. Z Wybrzeżem zagrał fenomenalną partię, rzucił 10 bramek, 1/3 swojego dorobku z tego sezonu. Wiary we własne umiejętności dodał mu niesamowity gol, bezpośrednio z rzutu wolnego, podyktowanego po zakończeniu pierwszej połowy. Po przerwie wychodziło mu niemal wszystko.
Środkowy rozgrywający: Maciej Pilitowski (MMTS Kwidzyn)
To nie była kolejka środkowych rozgrywających. Postanowiliśmy docenić Pilitowskiego, bardzo solidnego w meczu z Orlenem Wisłą. Gra MMTS-u, prowadzona przez 27-latka z Ciechanowa, mogła się podobać. Nafciarze, skoncentrowani na Pawle Gendzie, jakby zapomnieli, że "Pilot" to nadal ścisła czołówka polskich playmakerów. Decydował się na śmiałe rozwiązania, popisywał się efektownymi rzutami, a MMTS do przerwy utrzymywał kontakt z faworytami. W drugiej połowie Wisła przyspieszyła i wygrała 38:24, ale Pilitowski, będący ostatnio w cieniu Michała Potocznego, pokazał, że zespół nie straci wiele po kontuzji jego młodszego kolegi.
Prawy rozgrywający: Tomasz Mochocki (SPR Stal Mielec)
Rzadko najlepszym prawym rozgrywającym uznajemy zawodnika praworęcznego. Właściwie nigdy. W przypadku Mochockiego nie mieliśmy wątpliwości. O tym, że odnajduje się na tej stronie, wiedzą wszyscy w lidze. Pewnym zaskoczeniem była jego skuteczność w Szczecinie. Podobnie jak Adamuszek, został zaszufladkowany jako obrońca, a przecież zbliża się do 1000 bramek w Superlidze.
Na parkiecie Pogoni szalał jak za najlepszych lat. Trafiał z każdej pozycji, bezkompromisowo wchodził w obronę. Gdy nie szło podstawowym egzekutorom, zabrał się za wykonywanie karnych i nie pomylił się ani razu (4/4). Bez jego dziewięciu bramek Stal nie wywiozłaby punktów ze Szczecina, zwłaszcza że to Mochocki na pięć sekund przed końcem doprowadził do serii rzutów karnych - w niej także wytrzymał próbę nerwów.
Prawoskrzydłowy: Wojciech Prymlewicz (Wybrzeże Gdańsk)
Gdańszczanie postraszyli faworyzowanego Górnika. Ogromna w tym zasługa Prymlewicza, który szalał na parkiecie przed przerwą. Osiem razy skierował piłkę do siatki i zapowiadało się, że zostanie ojcem sensacyjnego triumfu. W kolejnych minutach zastopował go Galia, Wybrzeże straciło prowadzenie i na pocieszenie skrzydłowemu pozostała nominacja do siódemki. Nie mogło być inaczej przy takich statystykach - 10 bramek i ponad 80 proc. skuteczności. Prymlewicz rozgrywa swój najlepszy sezon w karierze, w połowie rozgrywek jest blisko poprawienia zeszłorocznego dorobku.
Obrotowy: Bartosz Janiszewski (Meble Wójcik Elbląg)
Meblarze stali się "czerwoną latarnią" Superligi, przegrywają mecz za meczem i nic nie zapowiada, by wkrótce miało się to zmienić. W dużej mierze to wina plagi kontuzji. W Gdyni zagrali w 11-osobowym składzie, chociaż część ze zgłoszonych zawodników także zmagała się z urazami. Jednym z nich był Janiszewski, narzekający na kontuzję barku. Pomimo poważnych problemów ze zdrowiem, miał 100 proc. skuteczność, rzucił siedem bramek, ale humor mąci kolejna, dziesiąta z rzędu porażka (28:32 ze Spójnią).
ZOBACZ WIDEO Piękna wkrętka Mateusza Jachlewskiego - skrót meczu KS Azoty Puławy - PGE VIVE Kielce