Ćwierćfinałowe zwycięstwo Kataru nad Niemcami sprawiło, że gospodarze tegorocznych mistrzostw świata zostali pierwszą w historii azjatycką drużyną, której trafiła do najlepszej czwórki mundialu. Sukcesów Katarczyków nie byłoby bez pomocy zagranicznych trenerów oraz... piłkarzy. Trzon zespołu stanowią zawodnicy, których do gry w barwach emiratu przekonały gigantyczne pieniądze. Gdy w 2011 roku włodarze Międzynarodowej Federacji Piłki Ręcznej ogłosili, że mundial w 2015 roku zorganizuje Katar, tamtejsi działacze, wspierani przez rządzących krajem monarchów, rozpoczęli kaperowanie gwiazd szczypiorniaka, gotowych grać dla emiratu. Jednym z pierwszych celów Katarczyków był Marcin Lijewski. Polak nie zgodził się jednak na grę w obcych barwach. Znaleźli się za to tacy, dla których dolary były ważniejsze od patriotyzmu. Bramki gospodarzy mundialu strzeże więc Bośniak Danijel Sarić z Barcelony, którego zmiennikiem jest pochodzący z Czarnogóry Goran Stojanović. Postrach w szeregach rywali sieją zaś kapitalnymi rzutami Kubańczyk Rafael Capote, Czarnogórzec Żarko Marković czy Francuz Bertrand Roine. O tym, jak ważni są dla kadry naturalizowani gracze, może świadczyć fakt, iż w ćwierćfinałowym starciu z Niemcami na listę strzelców nie wpisał się żaden rodowity Katarczyk. Kupionych piłkarzy oklaskują zaś z trybun kupieni kibice. Monarchowie opłacili grupę hiszpańskich fanów, by ci, w trakcie mistrzostw świata, dopingowali drużynę gospodarzy.