Deficyt tlenu, walka o każdy oddech. I tak przez ponad 20 km. Pływak Leszek Naziemiec podejmie ekstremalne wyzwanie

Materiały prasowe / Fot. Michał Marzec / Na zdjęciu: Leszek Naziemiec
Materiały prasowe / Fot. Michał Marzec / Na zdjęciu: Leszek Naziemiec

Podduszał się, płynąc z zaklejoną plastrem rurką czołową. Pokonywał prawie 100 metrów na jednym oddechu. Spał w namiocie imitującym warunki wysokogórskie. Po to, by człowiek z nizin poradził sobie na jeziorze Titicaca, na wysokości 3812 m n.p.m.

W tym artykule dowiesz się o:

- Podczas zeszłorocznej wyprawy na Antarktydę Hiszpan Diego Lopez opowiadał mi, jak przepłynął siedem kilometrów na jeziorze Titicaca - z Wyspy Księżyca na Wyspę Słońca. W końcówce było mu strasznie ciężko. Łapał oddech. Płynął tzw. żabką dyrektorską (z głową nad powierzchnią wody - przyp. red.). Z jednej strony trochę mnie to zaniepokoiło, bo Diego jest lepszym pływakiem ode mnie, kiedyś startował w finałach mistrzostw Hiszpanii, ale z drugiej... już wiedziałem, że chcę tego spróbować! - uśmiecha się Leszek Naziemiec, pływak z Siemianowic Śląskich.

Będzie to dla niego całkowita nowość. 45-latek jest specjalistą od pływania zimowego. W 2017 r. jako pierwszy człowiek przepłynął milę w Arktyce, zaś w listopadzie 2018 r. wziął udział w historycznym wyścigu. Znalazł się w grupie 14 śmiałków, którzy rywalizowali na Antarktydzie na dystansie jednego kilometra. W temperaturze minus 1,2 stopnia. Był w tym gronie jedynym Polakiem, zajął piąte miejsce z czasem 14 minut i 42 sekundy.

Czytaj także: Historyczny wyczyn polskiego pływaka. Leszek Naziemiec przepłynął kilometr na Antarktydzie

Jako pływak zimowy doskonale wie, jak oswajać się z zimnem. Można powiedzieć, że z hipotermią jest za pan brat. Teraz jednak wprowadzi się w inny stan, który zaczyna się od słowa "hipo". Nieznany. Niebezpieczny dla kogoś, kto nie miał z nim do czynienia. A jednocześnie pociągający - dla ludzi, którzy lubią wyzwania, a Leszek Naziemiec z pewnością do takich należy.

ZOBACZ WIDEO: Stacja Tokio. Piotr Małachowski zdradził, co będzie robił po zakończeniu kariery

60 procent tlenu

Mowa o hipoksji wysokościowej, czyli niedoborze tlenu spowodowanym przebywaniem na dużych wysokościach. Jezioro Titicaca znajduje się na wysokości 3812 m n.p.m. Powietrze jest mocno rozrzedzone. Porównując to z warunkami w Polsce, pływak będzie mieć tylko 60 proc. tlenu dostępnego dla organizmu.

Fot. Tomasz Muc
Fot. Tomasz Muc

Na początku stycznia 2020 r. Naziemiec zamierza ustanowić rekord, pokonując ponad 20 km na jeziorze Titicaca. Jeszcze do niedawna wydawało się, że wystarczy "tylko" 17, bo najlepszy wynik należał do słynnej Amerykanki Lynne Cox (16 km). Jednak w tym roku Brazylijka Patricia Farias poprawiła to osiągnięcie, pokonując 20 km - z jednego brzegu w Boliwii na drugi w Peru.

- Idealnym rozwiązaniem byłby wyjazd do Peru na miesiąc i aklimatyzacja. Nie mogę sobie jednak na to pozwolić. Staram się nie rozbijać życia, chcę spędzać jak najwięcej czasu z rodziną, dbać o pracę. A druga rzecz to koszty takiego dłuższego pobytu. Moje wyprawy buduję w inny sposób. Jest to zwykle taki "szybki strzał" - tłumaczy w rozmowie z WP SportoweFakty Leszek Naziemiec.

Współpraca z rekordzistką świata

Dlatego do próby bicia rekordu przygotowywał się w inny sposób, stosując metody, z których mógł skorzystać na miejscu. Po pierwsze, rozpoczął współpracę z trenerką Julią Kozerską, specjalistką od freedivingu, czyli pływania na wstrzymanym oddechu. Katowiczanka w czerwcu br. w Stambule pobiła rekord świata, pokonując 196,5 m na jednym oddechu.

- Mogę zasięgnąć doświadczenia Julii. Wykonuję ćwiczenia zmniejszające ilość powietrza. Początkowo potrafiłem pokonać półtorej długości basenu 25-metrowego na jednym oddechu. Teraz doszedłem do niespełna 100 metrów, czyli prawie czterech basenów. Potrafię też przepłynąć 10 razy po 50 m, z dwuminutową przerwą. To dla mnie duży postęp. W pływaniu pod wodą można wyróżnić fazę łatwą i fazę trudną. W tej pierwszej chodzi o to, by się zrelaksować, skoncentrować i wierzyć w siebie. Gdy człowiek uzyska wewnętrzny spokój, to faza łatwa po prostu się wydłuża - wyjaśnia.

Leszek Naziemiec i Julia Kozerska, rekordzistka świata we freedivingu. Fot. Michał Marzec
Leszek Naziemiec i Julia Kozerska, rekordzistka świata we freedivingu. Fot. Michał Marzec

Faza trudna to duszności, kurczenie przepony oraz lęk. - W próbie, w której pokonałem ponad 90 m, wynurzyłem się, bo się po prostu wystraszyłem - relacjonuje Naziemiec.

Podduszanie i spanie w namiocie

Druga z metod, która ma mu pomóc w warunkach hipoksji, to pływanie z zaklejoną plastrem w 85 proc. rurką czołową. Leszek Naziemiec mówi, że w ten sposób się poddusza.

- Jestem w stanie spokojnie przepłynąć kraulem na otwartym akwenie dwa kilometry, a na początku nie umiałem nawet dwustu metrów. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że to wciąga. Co odczuwam? Duszność, ale taką do zaakceptowania. Jest dyskomfort, ale można go przełamać. To tak jak z zimnem: marznę, no ale co z tego? Człowiek poznaje, jak jego organizm reaguje na zmniejszoną dostępność tlenu. Zachodzące zjawiska psychiczne to dla mnie zupełnie nowe rzeczy - kontynuuje pływak, który na co dzień jest wykładowcą akademickim, fizjoterapeutą dziecięcym i psychologiem.

Leszek Naziemiec trenuje wstrzymywanie oddechu w przeręblu. Fot. Michał Marzec
Leszek Naziemiec trenuje wstrzymywanie oddechu w przeręblu. Fot. Michał Marzec

Oprócz freedivingu i "podduszania się" Leszek Naziemiec trenował z Maciejem Szyszką, fizjoterapeutą, który zajmuje się technikami oddechowymi. - Pokazał mi, jak wstrzymywać oddech, jak poprawić pracę przepony. Bardzo podobały mi się jego wskazówki - podkreśla Leszek Naziemiec, który zadbał o jeszcze jedną rzecz.

"NASA w pokoju dziecięcym" - tak nazwał namiot hipoksyczny, który niedawno wypożyczył i miał okazję z niego skorzystać. Dwa dni temu spędził w nim noc, w warunkach odzwierciedlających to, co czeka go podczas próby bicia rekordu w Peru.

- Tlen nastawiłem na 12 proc. i początkowo saturacja krwi (wysycenie krwi tętniczej tlenem, prawidłowa wartość to ok. 98 proc. - przyp. red.) spadła mi do 91-93 proc. Nad ranem pomiar pulsoksymetrem pokazał 85 proc., z czego jestem zadowolony, bo przy tej saturacji dalej czułem się dobrze - opisuje. - Spanie w namiocie ma też aspekt uspokajający. Dajemy radę z żoną, nie boli nas rano głowa. Dzieci śpią w naszej sypialni, a my u nich - dodaje.

"NASA w pokoju dziecięcym", czyli namiot hipoksyczny w mieszkaniu pływaka. Fot. Jarosław Naziemiec
"NASA w pokoju dziecięcym", czyli namiot hipoksyczny w mieszkaniu pływaka. Fot. Jarosław Naziemiec

To potrwa przynajmniej siedem godzin

Leszek Naziemiec wyrusza do Peru 27 grudnia. Towarzyszyć mu będą: żona Sylwia, dr Michał Starosolski, krajowy ekspert ds. ratownictwa medycznego, który będzie ubezpieczać pływaka oraz Tomasz Muc, który udokumentuje wyprawę.

- Cztery dni poświęcę na aklimatyzację, później chciałbym zrobić trening na jeziorze Titicaca, przepłynąć delikatnie jeden, dwa kilometry. I w końcu, w pierwszych dniach stycznia, zaatakować. Pójść na całość - dodaje.

Wiele jednak zależeć będzie od warunków pogodowych w Peru. Temperatura wody o tej porze roku wynosi zwykle od 11 do 14 stopni. - Jeśli będzie 11 stopni, to raczej nie przepłynę ciągiem ponad 20 kilometrów. Musi być przynajmniej 13,5-14 stopni. Jeśli będzie na jeziorze fala, a wiatr powieje w twarz, to praktycznie nie ma szans na rekord. Niedawno pływałem na Zalewie Włocławskim. Zdarzały się momenty, w których ze względu na wiatr płynąłem przez 30 minut w miejscu. Jeśli tak będzie w Peru, to szanse zmniejszają się praktycznie do zera - podkreśla.

Rekordzistka Patricia Farias pokonała 20 km na jeziorze Titicaca w fenomenalnym czasie - 4 godzin i 16 minut. - Dla mnie to nieosiągalny czas. Na co dzień pływam 10 km na otwartej wodzie w nieco ponad 3 godziny. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że będę mieć tylko 60 proc. tlenu, to muszę zakładać przynajmniej siedem godzin - tłumaczy.

Jest strach, ale... on nakręca!

Choć Leszek Naziemiec jest doświadczonym pływakiem i nie raz, nie dwa radził sobie w trudnych sytuacjach, przyznaje, że odczuwa strach przed styczniową próbą.

- Boję się. Zawsze kiedy ogłoszę, co planuję, odczuwam strach przed tym, żeby nie dać plamy. Obawiam się o temperaturę, fale, wiatr i hipoksję. A jednocześnie mnie to wszystko nakręca! - śmieje się Naziemiec.

Leszek Naziemiec pływa w stawie Szlomiok w Katowicach. Fot. Tomasz Woźniczka
Leszek Naziemiec pływa w stawie Szlomiok w Katowicach. Fot. Tomasz Woźniczka

Jego wyprawa ma nie tylko wymiar sportowy, ale także podróżniczy. Pływak od dawna jest zafascynowany Ameryką Południową. - Inspiracją był dla mnie Thor Heyerdahl (norweski etnograf i podróżnik – przyp. red.). Miałem na półce w pokoju książkę "Wyprawa Kon - Tiki". Pamiętam, że przeglądałem ją już, jak miałem 6 lat. Thor był zafascynowany Indianami, Titicacą i Bogiem Słońcem. Jego wędrówki na tratwach pokazywały, że można robić coś nowego, jeśli chodzi o wyprawy, a jednocześnie coś bardzo archaicznego - wyjaśnia siemianowiczanin.

Leszek Naziemiec zdradza na koniec, że treningi "pod" Titicacę być może będą inspiracją do kolejnego wyzwania. Skoro świetnie radzi sobie w zimnych wodach, a do tego opanował sztukę pływania na jednym oddechu, to... - Rekord podlodowego pływania - bez pianki, w samych kąpielówkach i czepku - na wstrzymanym oddechu to 80 metrów. Dziwnie krótki! Ale nie chcę jeszcze ogłaszać, że się za niego wezmę - kończy pływak ze Śląska.

Wywiad z Leszkiem Naziemcem dla Magazynu Wirtualnej Polski przeczytasz TUTAJ >>

Komentarze (1)
Kim Un Yest
22.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Prawdziwy sportowiec, szacunek!