Węgierska pływaczka całe swoje życie poświęciła sportowi. Długo trenowała, by być w krajowej czołówce, co zaowocowało debiutem na igrzyskach olimpijskich w Londynie 2012 w wieku 16 lat. W ostatnich dniach jest o niej głośno z powodu szokującego wpisu, który zamieściła na Instagramie.
"Po 25 latach jestem gotowa powiedzieć najtrudniejsze słowa, jakie kiedykolwiek dla mnie istniały. Po tylu latach bólu wiem, że temat jest bardzo kontrowersyjny" - napisała Liliana Szilagyi. Dodała, że jej ojciec - prawnik i trener pływania Zoltan Szilagyi - wykorzystywał ją "fizycznie, emocjonalnie i seksualnie od dziecka".
"Jeśli nie osiągałam oczekiwanych wyników, byłam ignorowana i otrzymywałam różne kary. Nie mogłam mieć niezależnego głosu, myśli, opinii ani celu. To trwało ciągle i było nieprzewidywalne. Robił to, kiedy tylko miał na to ochotę. Lubił sprawować nade mną władzę. Czy to przez kary cielesne, zastraszanie czy wykorzystywanie seksualne" - napisała.
"Byłam maltretowana. Przez człowieka, od którego powinnam otrzymać największą miłość i akceptację" - wyznała.
Współpracę z ojcem zakończyła w 2016 roku, po mistrzostwach Europy, w których zdobyła srebrny medal. W sieci dodała, że jej siostra Gerda nadal mieszka z ojcem. Stwierdziła, że chce ją "wprowadzić do zdrowego środowiska, ale ma obawy dotyczące tego, jaka może być w rzeczywistości".
Do postu Szilagyi dodała przejmujące zdjęcia, które pokazują, że była ofiarą przemocy. W ten sposób chce zwrócić uwagę na historię, z którą zmaga się wiele osób.
Czytaj także:
Tragiczny występ Stocha. Tak zareagował na prośbę dziennikarza
Wojciech Fortuna ma pomysł na poprawę formy skoczków. Wiele lat temu to zadziałało
ZOBACZ WIDEO: Michał Listkiewicz nie przebierał w słowach. Mocna wypowiedź o Paulo Sousie. "To cyniczny facet"