Polski kierowca, ponownie jak rok temu znów zaskoczył. Robert Kubica w pierwszym rajdzie sezonu wygrał OS. W sumie w tegorocznym Rajdzie Monte Carlo zwyciężył na czterech oesa oraz dwukrotnie był drugi. Popis swoich umiejętności krakowianin dał na OS 10 - Lardier-et-Valença, który miał długość 51,70 km. Pokonał najlepszych kierowców świata o pół minuty. Prawdziwy majstersztyk, zachwalali Kubicę dziennikarze motoryzacyjni z całego świata.
[ad=rectangle]
Jednak żeby nie było za pięknie, to spory minus należy się organizatorowi cyklu WRC. O fantastycznych wynikach i wygranych oesach Polaka dowiadywaliśmy jedynie z polskich mediów lub oficjalnego livetimingu. Przejazdów załogi (a nawet wypadków) Roberta Kubicy i Macieja Szczepaniaka na próżno szukać w oficjalnych podsumowaniach. Raczej zobaczymy jedynie przejazdy mistrzów świata - Sebastiena Ogiera, Sebastiena Loeba oraz innych kierowców, którzy jeżdżą w fabrycznych teamach, a nie w prywatnych.
Gdy Robert Kubica zostawiał w pokonanym polu najlepszych kierowców świata, to promotor cyklu WRC nawet nie wyświetlał pozycji Polaka, ani jego czasu. Po prostu nie pokazano wtedy tabeli z wynikami OS ani klasyfikacji generalnej. Do tej pory zawsze takie dane były publikowane.
Również na oficjalnym fanpage WRC na Facebooku na próżno szukać jakichkolwiek informacji o doskonałych wynikach Polaka. Dlaczego tak się działo?
Robert Kubica w tegorocznym sezonie korzysta z opon Pirelli. Reszta stawki ma mieszanki od Michelin. To właśnie to logo znajduje się na każdych materiałach wideo oraz w tabeli z czasami kierowców. Po prostu znak firmowy Pirelli nie miał prawa pojawić się na materiałach z Rajdu Monte Carlo. Dopiero na oficjalnym podsumowaniu OS 11-12 mogliśmy zobaczyć kilkusekundowy fragment, na którym pojawiła się Fiesta oraz krótka wzmianka o Kubicy.
Na odpowiedź polskich kibiców nie musieliśmy długo czekać. Oficjalny fanpage WRC został wręcz "zaatakowany" wpisami odnoszących się do Roberta Kubicy i jego wspaniałych wyników. Internauci wklejali również logo Pirelli w swoich komentarzach.
Całą sytuację doskonale podsumował polski dziennikarz motoryzacyjny Mikołaj Sokół na swoim profilu na portalu społecznościowym. Miejmy nadzieję, że ta sytuacja nie powtórzy się już na kolejnej imprezie - Rajdzie Szwecji.