Rajd Kataru: Orlen Team w czołówce

Na trasie pustynnego rajdu dobrze zaprezentowały się również obie załogi samochodowe Orlen Team, które zameldowały się na mecie w pierwszej dziesiątce.

Duet byłych motocyklistów Orlen Team - Marek Dąbrowski i jego pilot Jacek Czachor r, dla których Sealine Qatar jest trzecią rundą eliminacji, nie ustrzegł się przygód. Tuż po starcie zawiodła klimatyzacja serwując zawodnikom ekstremalne warunki jazdy, a na 160 km trasy doświadczeni zawodnicy musieli się zatrzymać, żeby wymienić koło. Ostatecznie zawodnicy Orlen Team zameldowali się na mecie z ósmym czasem, tracąc do zwycięzcy - Nassera Al Attiyah - 16:57.

- Dobry rezultat zawdzięczamy Jackowi, który rewelacyjnie nawigował, prowadząc nas bezbłędnie po bardzo trudnej trasie. Cały odcinek jechaliśmy swoim tempem nie tracąc do czołówki zbyt wiele. Niestety na jednym z kamieni przebiliśmy koło, musieliśmy się zatrzymać i je wymienić przez co straciliśmy cenne minuty. Z poniedziałkowego etapu jesteśmy zadowoleni, realizujemy swój plan, który zakłada miejsce w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej - powiedział Marek Dąbrowski.
[ad=rectangle]
- Cały czas nawigujemy na kompas. Jest tu tyle dróg, ścieżek i rozjazdów, że w zasadzie nie sposób nie popełnić choćby małego błędu. Dzisiaj udało się całkiem płynnie przejechać całą trasę i gdyby nie nasze przygody bylibyśmy naprawdę wysoko. Rajd się jednak dopiero zaczął i wiele się jeszcze może wydarzyć - dodał Jacek Czachor.

Adam Małysz i Rafał Marton w swoim Mini pewnie pokonali pierwszy etap, meldując się na mecie w pierwszej dziesiątce. Zawodnicy nie ukrywali, że katarski klasyk to specyficzny rajd i dużą wagę muszą przykładać do nawigacji.

- Staraliśmy się jechać jak najbardziej płynnie, precyzyjnie nawigować i omijać ostre kamienie. Mieliśmy bardzo dobre tempo, ale równocześnie zdecydowaliśmy się pojechać trochę bardziej zachowawczo, aby uniknąć błędów. Udało się. Tutaj jest mnóstwo rozjazdów i trzeba przykładać olbrzymią uwagę do nawigacji. Wszyscy popełniają drobne pomyłki - nie sposób się ich ustrzec, gdyż momentami trzeba wybrać jedną właściwą drogę spośród dziesięciu możliwości. Jedziemy na tzw. waypoint i jak dotąd dobrze nam to wychodzi - powiedział Adam Małysz.

Rywalizację motocyklistów wygrał Hiszpan Marc Coma, który pokonał Joana Barredę o sześć sekund i trzeciego w stawce - Brytyjczyka Sama Sunderlanda o 57 s. Absolwent Akademii Orlen Team Jakub Piątek był jedenasty.

- Spodziewałem, się ciężkiej nawigacji i rzeczywiście trasa była bardzo wymagająca. Poza dwoma niedużymi błędami nawigacyjnymi, które szybko skorygowałem, nie miałem większych problemów na trasie. Starałem się jechać pewnie i nie tracić dystansu do czołówki. Jutro kolejny etap i szansa na lepszy wynik - powiedział Kuba Piątek.

We wtorek jeden z najdłuższych etapów rajdu. Na zawodników czeka pustynna trasa licząca 399 km.

Komentarze (0)