Piątkowy odcinek specjalny był podzielony na dwie części. W pierwszej zawodnicy zmagali się głównie z wszechobecnym piaskiem. Kuba Przygoński dodatkowo musiał radzić sobie z awarią.
- W pierwszej części odcinka specjalnego pojawiły się problemy z naszym samochodem. Przegrzewała się nam turbosprężarka. Mogło się skończyć tym, że nie dojedziemy do mety, ale udało się rozwiązać problem. Przez pół odcinka walczyliśmy o przetrwanie - powiedział Przygoński
Usterkę udało się jednak usunąć i w drugiej części odcinka specjalnego auto spisywało się już bez zarzutu.
- To był bardzo szybki odcinek, typowe WRC w górach. Mieliśmy już sprawny samochód, więc mogliśmy dodać gazu. Bardzo fajnie nam się jechało i w międzyczasach byliśmy na poziomie czwartego miejsca. To znaczy, że mamy bardzo dobrą prędkość - dodał polski kierowca.
ZOBACZ WIDEO Śniadanie na Dakarze: czy leci z nami pilot? (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Kubie Przygońskiemu udało się nie tylko obronić pozycję w klasyfikacji generalnej, ale nawet awansować na siódme miejsce. Jego dobra jazda została doceniona.
- Szef X-raid powiedział mi, że spośród wszystkich ich zawodników zrobiłem największy postęp w stosunku do ubiegłego roku. Bardzo się cieszę, że zostałem doceniony w zespole. Teraz tylko muszę zbierać doświadczenie, żeby być jeszcze szybszym - podkreślił kierowca ORLEN Team.
Piątkowy odcinek był przedostatnim na tegorocznym Dakarze. Finałowy akcent rajdu będzie miał miejsce w sobotę. Rozpocznie się w Rio Cuarto 64-kilometrowym odcinkiem specjalnym. Następne zawodników czeka ponad 700 kilometrów dojazdówki. Nagrodą będzie upragniona meta w Buenos Aires.
- Naszym marzeniem w tym roku była pierwsza dziesiątka. Jesteśmy na siódmym miejscu, to jest dla nas super pozycja, zwłaszcza przy tak mocnej stawce. Jutro musimy przejechać ostatnie 64 kilometry i obronić tę pozycję. Na Dakarze trzeba być bardzo czujnym do ostatnich metrów. Dziś był przedostatni etap, a też kilku zawodników odpadło. Ten rajd jest szalenie trudny, zdecydowanie najtrudniejszy z tych, w których ja startowałem. Wszyscy zawodnicy chcieliby, żeby ostatni odcinek był spokojny, "przejazdowy", ale dopiero w sobotę zobaczymy, co nas czeka - zaznacza Przygoński.