Na Dakarze cisza przed burzą. Piach i wydmy wyzwaniem dla uczestników

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Jakub Przygoński
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Jakub Przygoński

Lada moment ruszy kolejna edycja Rajdu Dakar. Uczestnicy 41. odsłony imprezy mają już za sobą odprawę techniczną i badanie administracyjne. Tegoroczna rywalizacja na terenie Peru zapowiada się niezwykle interesująco.

Kurtyna w górę, aktorzy wychodzą na scenę! Tuż przed startem 41. edycji Rajdu Dakar zarówno faworyci, jak i outsiderzy nie ukrywają swoich ambicji. W każdej sportowej rywalizacji na uczestników czeka na mecie mniej nagród, niż jest startujących, ale w Dakarze ta dysproporcja jest szczególnie dotkliwa, a chętnych, by sięgnąć po trofea i dokonać rewolucji jest wyjątkowo dużo.

Polaków z pewnością najmocniej interesować będzie występ Jakuba Przygońskiego, który z roku na rok dysponuje większym doświadczeniem w dakarowej stawce i tym razem zamierza walczyć o upragnione podium.

Zawodnik Orlen Team ma wszelkie podstawy, by wierzyć w realizację tego celu, po tym jak w minionym sezonie zdobył Puchar Świata FIA w cross-country. W zeszłorocznej edycji Dakaru dojechał do mety na piątej pozycji. Był to jego najlepszy wynik w karierze.
 
Z kolei wśród ciężarówek Gerard de Rooy powraca po rocznej przerwie i jest zaliczany do grona faworytów. Holender w załodze z polskim mechanikiem Dariuszem Rodewaldem jest jedynym kierowcą, któremu udało się pokonać Kamazy od czasu przeprowadzki Dakaru do Ameryki Południowej (dwukrotnie - w latach 2012 i 2016) i nie ukrywa, że jego celem jest powtórka tego wyczynu.

- Uwielbiam piach i wydmy, a zwycięstwo jest naszym jedynym celem. Nieważne, którą z załóg, ale jedną z naszych zielonych ciężarówek chcę widzieć na pierwszym miejscu na mecie rajdu - powiedział de Rooy, pamiętający, że swoje pierwsze zwycięstwo w 2012 świętował właśnie w Limie.

Tymczasem zwycięzca dwóch poprzednich edycji Eduard Nikołajew przyznaje, że należy do faworytów w bardzo konkurencyjnej stawce. - Czeka nas jeszcze trudniejsze, ale i ekscytujące wyzwanie. Przed nami z pewnością dramatyczny, pełen zwrotów akcji rajd, ale nie obawiamy się! - dodał.

Także w kategorii motocykli zapowiada się wyjątkowo interesujący Dakar. Na zwycięstwo równo 30 lat po ostatnim triumfie (niezapomniany Gilles Lalay w 1989) liczy Honda. Japoński producent dwukrotnie w minionych czterech edycjach kończył rajd na drugim miejscu - Paulo Goncalves (2015) i Kevin Benavides (2018). Portugalczyk stanie na starcie zaledwie miesiąc po ciężkiej kontuzji i operacji usunięcia śledziony.

Jak mówi Goncalves, dla niego "zwycięstwem jest obecność na starcie". Z kolei Argentyńczyk jest "w 100 proc. gotowy, aby poprowadzić zespół do zwycięstwa", a kolejny kierowca Hondy - Joan Barreda ma nadzieję, że prześladujący go ostatnio pech tym razem go ominie. W każdym razie nowo zatrudniony doradca zespołu, były motocyklista Helder Rodrigues (trzeci w Dakarze 2011 i 2012), widzi kierowcę Hondy na najwyższym stopniu podium 17 stycznia w Limie. - To będzie nasz rok! - zapowiedział.

Nie można też zapominać o Macieju Giemzie i Adamie Tomiczku, którzy są przyszłością Dakaru. Polscy zawodnicy Orlen Team już należą do światowej czołówki, choć są jednymi z najmłodszych uczestników w stawce. Giemza przystępuje do tegorocznej edycji z Pucharem Świata juniorów FIM w cross-crountry na koncie, co stanowi dla niego dodatkową motywację.

Dakarowy powrót Robby'ego Gordona to bez wątpienia jedno z najważniejszych wydarzeń tegorocznej edycji. Amerykanin startował do tej pory ze zmiennym szczęściem, a jego start po trzech latach przerwy był poważnie zagrożony. Statek wiozący jego ciężarówkę serwisową z USA przypłynął do Peru z opóźnieniem.

W efekcie przygotowanie samochodu rajdowego nie zakończyło się w zaplanowanym czasie. Chociaż mechanicy pracowali dniami i nocami, Gordon nie zdążył na badanie techniczne ze swoim pełnym najnowszych technologii Textronem. Amerykanin otrzymał od organizatora dodatkowy czas na ukończenie prac przy samochodzie i pojawi się na badaniu w ostatniej chwili.

Casey Currie, wschodząca gwiazda amerykańskiego off-roadu zadebiutuje w Dakarze pod opiekuńczymi skrzydłami Robby'ego Gordona i zamierza, jak mówi "zrobić wszystko, aby być w czołówce" bardzo szybko rozwijającej się kategorii UTV, gdzie wyjątkowo trudno wskazać faworyta. Jego rywalami będą byli zwycięzcy w kategorii quadów - Ignacio Casale i Siergiej Karjakin, a także byli motocykliści - "Chaleco" Lopez i Gerard Farres, który zdążył już błysnąć drugim miejscem w Rajdzie Maroka.

ZOBACZ WIDEO: Przygoński jednym z faworytów na Dakarze. "Ma ogromne doświadczenie i spokój"

Komentarze (0)