Rio 2016: entuzjasta taktyki i poliglota z gorącą krwią w żyłach. Z Polską otwiera nowy olimpijski rozdział

WP SportoweFakty / Roksana Bibiela
WP SportoweFakty / Roksana Bibiela

Tałant Dujszebajew jako pierwszy trener doprowadził polski klub do zwycięstwa w Lidze Mistrzów piłkarzy ręcznych. W Rio de Janeiro zadebiutuje na igrzyskach w roli szkoleniowca, próbując zapisać kolejną złotą kartę w historii naszego sportu.

Pod koniec maja, prowadzony przez Dujszebajewa Vive Tauron Kielce dokonał niemożliwego w finale Ligi Mistrzów z MVM Veszprém. Kielczanie pokonali węgierskiego rywala po rzutach karnych, mimo że na kwadrans przed końcem przegrywali aż 19:28! Po zakończeniu pojedynku trener kielczan nazwał swoich podopiecznych "herosami". - To zwycięstwo jest w stu procentach ich sukcesem - podkreślał.

Taktyczny maniak i jego wyrzuty

Ze swojej postawy nie był zadowolony. Uważał, że konieczność odrabiania tak pokaźnych strat była pochodną niewłaściwie wykonanej przez niego pracy. Samemu jest wobec zawodników wymagający, ale nie ma również problemów z przyznaniem się do winy na forum publicznym. Dobrze było to widać choćby podczas EHF Euro 2016, kiedy prowadził reprezentację Węgier.

Mistrzostwa Europy w Polsce były dla niego jednym z najmniej udanych turniejów w trenerskiej karierze. W stawce 16 ekip, jego drużyna zajęła dopiero 12. miejsce. - Tałant maksymalnie nam zaufał, ale się przeliczył. Przecenił umiejętności poszczególnych graczy i potraktował nas tak, jakbyśmy grali ze sobą przynajmniej przez rok - komentował dla EHF pracę Kirgiza z hiszpańskim obywatelstwem Laszlo Nagy, największy gwiazdor węgierskiej piłki ręcznej.

Ale sam szkoleniowiec też nie próbował szukać usprawiedliwienia. - Wszystko, co się dzieje podczas mistrzostw, jest moją winą. Źle przygotowałem zespół pod względem fizycznym. Popełniłem również błędy taktyczne - mówił po przegranej 19:29 z Niemcami. A to właśnie taktyka jest jego "konikiem".

ZOBACZ WIDEO Tałant Dujszebajew: Wciąż czuję się jak młody, niedoświadczony człowiek (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

- Ilość informacji przekazywanych przez niego na treningach jest duża. Zawodnicy muszą mieć otwartą głowę przez półtorej godziny. Tałant spędza 90 procent czasu na zajęciach taktycznych i boiskowej współpracy - opowiadał bramkarz Sławomir Szmal, podopieczny Dujszebajewa zarówno w Vive Tauronie, jak i w reprezentacji Polski.

Wymaga, pomaga i ... atakuje

Obaj rozmawiają ze sobą w języku polskim. Kirgiz od pierwszego dnia pracy w naszym kraju przyznawał, że zamierza przeprowadzać zajęcia i porozumiewać się właśnie "polszczyzną". Zagranicznym zawodnikom w kieleckim klubie już na początku współpracy oznajmił, że po pewnym czasie będzie wydawać polecenia na treningu wyłącznie po polsku.

48-letni szkoleniowiec jest poliglotą z prawdziwego zdarzenia. Płynnie komunikuje się w naszym języku, choć w Polsce przebywa zaledwie od 2014 roku. Ponadto potrafi bez problemu komunikować się po rosyjsku, hiszpańsku oraz niemiecku. Uczciwie zaznaczał, że licznych kłopotów przysparzała mu jedynie nauka węgierskiego.

Mimo wielu oczekiwań względem graczy, do Dujszebajewa zdecydowanie nie pasuje łatka dyktatora. Mecze z udziałem swoich ekip przeżywa w bardzo żywiołowy sposób, często krzycząc i gestykulując, ale poza boiskiem jest zwolennikiem partnerskich relacji z podopiecznymi.
[nextpage]Tuż po przyjeździe Polaków do Rio, do sieci trafiły zdjęcia, jak przyłączył się do naszych reprezentantów przy sprzątaniu pokoi, starannie myjąc okna. Otwarcie deklaruje gotowość do pójścia za swoimi zawodnikami w ogień. Boiskowe "wcielenie" niejednokrotnie przysparzało mu kłopotów.

Za fizyczne zaatakowanie trenera Orlen Wisły Płock Manolo Cadenasa został ukarany przez Komisję Ligi zawieszeniem na cztery mecze oraz grzywną w wysokości 3 tysięcy złotych. Z kolei EHF kazał mu zapłacić 5 tysięcy euro po kłótni z Gudmundurem Gudmundssonem, wówczas prowadzącym Rhein-Neckar Löwen. Islandzki szkoleniowiec oskarżał go o użycie przemocy, ale w toku postępowania Kirgiz został z tego zarzutu oczyszczony.

Lampa naftowa inspiracją pomysłów?

Gorąca krew płynąca w żyłach Dujszebajewa nie zniechęciła jednak działaczy Związku Piłki Ręcznej w Polsce, by to właśnie jemu powierzyć nadzór nad realizacją misji olimpijskiej. Po nieudanych dla Polaków mistrzostwach Europy zastąpił na stanowisku trenerskim Michaela Bieglera. I we współpracy z Biało-Czerwonymi szybko pokazał swoje cechy rozpoznawcze: zmysł taktyczny i charyzmę.

Podczas, rozgrywanego w Gdańsku, turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich kibice zobaczyli jego autorską ideę. Bardzo odważną. Zdecydował się uczynić lewoskrzydłowego Przemysława Krajewskiego środkowym rozgrywającym. - Wszyscy środkowi w Polsce są kontuzjowani i ktoś musiał się tam pojawić. Widzę Przemka na rozegraniu. Ma ku temu warunki - tłumaczył. Pomysł wypalił. Krajewski pokazał, że selekcjoner może na niego liczyć w różnych sytuacjach.

Polacy nie mieli problemów z wywalczeniem promocji do Rio de Janeiro. Wygrali wszystkie trzy spotkania - z Macedonią, Chile i Tunezją. Kiedy Dujszebajew obejmował kadrę, otrzymał lampę naftową. - To symbol ciężkiej pracy. Łączy w sobie poczucie narodowej dumy, nieustępliwość, waleczność i fair play. Może przyda się, kiedy będzie pan szykował taktykę na mecz o olimpijski medal - mówił Łukasz Gontarek, przedstawiciel PGNiG, strategicznego partnera ZPRP.

Urodzony we Frunze (obecnie Biszkek - stolica Kirgistanu - przyp. red.) trener zna już smak olimpijskiego "krążka". Ma w swojej kolekcji trzy jego egzemplarze, w dwóch różnych kolorach. W 1992 roku wywalczył złoto ze Wspólnotą Państw Niepodległych, natomiast w 1996 i 2000 zdobył brąz, występując już w barwach reprezentacji Hiszpanii. Nigdy dotąd nie pojechał natomiast na igrzyska w roli szkoleniowca.

- Do tego, żeby zespół wyglądał jak należy, był stabilny i na każdym turnieju grał na wysokim poziomie, potrzebujemy roku - zapowiedział na początku współpracy z Polakami. Jego wojownicze usposobienie pozwala jednak realnie myśleć, że nasza reprezentacja już w Rio zaciekle powalczy o medal. A wtedy, przy warunkach panujących w olimpijskiej wiosce, niechaj w ruch pójdzie nawet lampa naftowa.

Wiktor Gumiński

Źródło artykułu: