Podwójnie złota, czyli niezwykła historia pierwszej polskiej złotej medalistki igrzysk

Była niezwykłą sportsmenką, ale też piękną i fascynującą kobietą, która szybko zdobywała sympatię. Halina Konopacka jako pierwsza zdobyła dla Polski złoty medal olimpijski, a później… ratowała złoto ze skarbca przed hitlerowcami.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski
PAP

Jej heroiczna akcja miała miejsce w 1939 roku po rozpoczęciu II Wojny Światowej. Halina Konopacka była wówczas żoną Ignacego Matuszewskiego, dyplomaty, szefa oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego i ministra skarbu II Rzeczypospolitej w latach 1929-31. To jemu powierzono przeprowadzenie akcji, która miała na celu uratowanie złota ze skarbca Banku Polskiego.

Operacja była utrzymywana w ogromnej tajemnicy. Kilkadziesiąt ciężarówek oraz pojazdów osobowych transportowało wówczas około 40 ton złota w sztabach oraz inne cenne rzeczy. Nasza mistrzyni sama zasiadła za kierownicą jednej z ciężarówek, którą przez Rumunię i Liban udała się do Francji. Niestety, zgubiła wtedy własne złoto, czyli medal olimpijski. Nigdy go nie odnaleziono.

Zdobyła go jedenaście lat wcześniej w Amsterdamie. Był to pierwszy i jedyny występ wybitnej zawodniczki na igrzyskach. Lepiej jednak nie mogła się spisać. Konopacka wygrała wówczas konkurs rzutu dyskiem i ustanowiła nowy rekord świata (39,62 m). Na dodatek została wybrana Miss Igrzysk. Po zdobyciu złota otrzymała telegram od prezydenta Ignacego Mościckiego, a w Belwederze przyjął ją marszałek Józef Piłsudski. W tym samym roku wyszła też za mąż za wspomnianego Ignacego Matuszewskiego.

- Jestem ogromnie podniecona. Moja mała, biało-czerwona chorągiewka z boiska musi wyrosnąć w wielki sztandar i zawisnąć na najwyższym maszcie. Nie wiem, czy któraś z konkurentek przystępowała do rzutów z tak mocnym postanowieniem zwycięstwa. Wreszcie rzucam. Już pierwszy rzut przekonywa mnie, jak bardzo "chcę", pomaga do "mogę". Zwyciężyłam i nie miałam siły cieszyć się ze zwycięstwa. Widziałam, jak cieszą się wszyscy wokoło mnie, oszałamiały mnie serdeczne uściski dłoni, zewsząd płynące objawy sympatii, swoich i obcych, i te powodzie kwiatów, kwiatów - napisała później mistrzyni dla czasopisma "Stadjon".

ZOBACZ WIDEO Polacy faworytami nie są, ale nie można ich lekceważyć (źródło TVP)

Konopacka, która urodziła się w 1900 roku w Rawie, od zawsze przejawiała ogromne zamiłowanie do sportu. Wpływ na to miała niewątpliwie również rodzina. Jej ojciec, siostra i brat grali w tenisa, choć ten ostatni później został piłkarzem i lekkoatletą.

Sama zaczynała od narciarstwa, które pokochała do tego stopnia, że każdą zimę spędzała w Zakopanem. "Czerebieta", jak na nią mówiono z uwagi na charakterystyczny strój podczas zjazdów (czerwony sweter i beret), grała też w tenisa, koszykówkę, piłkę ręczną, pływała i jeździła konno. Interesowała się także motoryzacją, spróbowała nawet swoich sił w rajdach samochodowych.

Do swojej koronnej konkurencji trafiła zaledwie cztery lata przed występem na igrzyskach. Była już wtedy studentką polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Konopacka dość przypadkowo znalazła się w sekcji lekkoatletycznej AZS Warszawa. Wówczas próbowała swoich sił w biegach, skokach oraz rzutach.

- Zaczęło się z zamiłowania do ruchu, z zamiłowania do przyrody. Ciekawość kazała rzucić, biegać, próbować. Po prostu z radości życia, z młodości, z przygody i z tego wszystkiego, z czego sport się powinien składać - wspominała swoje początki w "Polskim Radiu".

Zdecydowanie najlepiej poszło jej w rzucie dyskiem. Sięgnęła po niego po czyjeś namowie i wystarczyło kilka prób, żeby przekonać się, że ma ogromny, dotąd nieodkryty, talent. Dostrzegł go Francuz Maurice Baquet, ówczesny selekcjoner lekkoatletów.

- Jak wzięłam dysk, to okazało się, że po paru razach padł rekord Polski. No to już wtedy kazali mi trochę trenować - wyjaśniła w "Polskim Radiu".

Od tamtej pory była niepokonana. W całej swojej karierze, która trwała do 1931 roku, ani razu nie przegrała w rzucie dyskiem. Aż 56 razy poprawiała rekord Polski w rzucie dyskiem, oszczepem oraz pchnięciu kulą. Zdobyła aż 27 mistrzostw Polski w kilku konkurencjach.

Po igrzyskach w Amsterdamie stała się niezwykle popularna. Jej sława była ogromna i porównywalna z Jana Kiepury. Udzielała też wielu wywiadów. Dwukrotnie została wybrana najlepszym sportowcem roku w plebiscycie "Przeglądu Sportowego".

Zakończenie kariery w jej przypadku nie oznaczało rozstania ze sportem. Wciąż grała w tenisa, zaangażowała się ponadto w działalność sportową, a jej celem było propagowanie kultury fizycznej u kobiet. Nieco wcześniej zajęła się pisaniem wierszy.

W czasie wojny krótko przebywała we Francji, a kiedy ta skapitulowała, przez Hiszpanię próbowała uciec wraz z mężem do Stanów Zjednoczonych. Nie było to jednak takie proste, gdyż Matuszewski został aresztowany. Ostatecznie udało im się dotrzeć za ocean. Tam osiadła na stałe. Jej mąż zmarł w 1946 roku. Trzy lata później wzięła ślub z Jerzym Szczerbińskim, z którym była do jego śmierci (1959 rok).

W późniejszych latach swojego życia Konopacka odkryła w sobie pasję malarską. Malowała kwiaty oraz pejzaże. Swoje prace podpisywała jako Helen Georgie. Trzykrotnie odwiedziła Polskę - w 1958, 1970 i 1975 roku. Zmarła 28 stycznia 1989 roku, a w październiku 1990 roku jej prochy spoczęły na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×