Nandrolon nie jest ze średniowiecza

- Nie wiem, jak wytłumaczyć postępowanie tych zawodników. Może wierzyli w jakiegoś znachora - mówi Jerzy Smorawiński, rektor poznańskiego AWF-u, przewodniczący komisji do spraw zwalczania dopingu.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
PAP / PAP / Tytus Żmijewski

Po tym jak Tomasz Zieliński został przyłapany na stosowaniu dopingu, wiele wskazuje na to, że nie jest to koniec kłopotów. Jak informuje "Gazeta Pomorska", sprawa może dotyczyć również jego brata Adriana.  Na razie jest to informacja nieoficjalna, bo nikt jej nie potwierdził. Badania były przeprowadzone jeszcze w Polsce. Ich wynik poznamy w piątek.

W wywiadach Tomasz zaznaczał, że "przecież musiałby być skończonym idiotą, bo to środek ze średniowiecza".

- To nieprawda. Tylko w ostatnich 2 latach mieliśmy 4 przypadki użycia nandrolonu. To wciąż bardzo powszechny środek wśród sztangistów i kulturystów, zwłaszcza rekreacyjnych - mówi Jerzy Smorawiński.

Wyjaśnienia o tym, "że ktoś podrzucił" brzmią bardzo naiwnie. Jeden z trenerów podnoszenia ciężarów również jest tego zdania. - To dość rozsądni, zdyscyplinowani chłopcy. Więc sprawa jest bardzo dziwna. Ale umówmy się, to nie jest środek, który ktoś mógłby im podać. Nandrolon bierze się świadomie - mówi.

ZOBACZ WIDEO Siatkówka: Polska - Iran (skrót meczu) (źródło TVP) Siatkówka: Polska - Iran (skrót meczu)

Smorawiński również się zastanawia, skąd ta wpadka, tym bardziej, że środek zostaje przez lata w organizmie. - Może uwierzyli jakiemuś "znachorowi". Ktoś im wmówił, że jeśli zastosują środek w jakiś określony sposób, stanie się on niewykrywalny? Ale to tylko teoria, bo po prostu ciężko to zrozumieć - mówi Smorawiński.

Dlaczego zawodnicy mając świadomość stosowania pojechali na igrzyska olimpijskie? - Organizm różnie reaguje na ten środek. Może zanikać, a potem wraca. Bardziej zastanawia mnie, dlaczego akurat brali ten środek, a nie "pigułę", która szybciej zanika. To niezrozumiałe - twierdzi trener.

Smorawiński wskazuje na czynnik ekonomiczny. - Jest pełno lepszych środków, ale są one po prostu droższe - zaznacza.

Sportowcy dziś muszą mieć jednak świadomość, że nawet najlepsze środki mogą nie wystarczyć.

- Nauka poczyniła ogromne postępy, jeśli chodzi o walkę z dopingiem. Dziś laboratoria są w stanie wykryć doping nie tylko sprzed tygodnia czy miesiąca, ale użyty dużo dłużej. Zabierane są medale za doping stosowany nawet do 8 lat wstecz. Także poszło to bardzo do przodu - podkreśla Smorawiński.

ZOBACZ WIDEO Adrian Zieliński: Musiałbym być skończonym idiotą (źródło TVP)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×