Biało-Czerwoni w eliminacjach zajęli piąte miejsce, co w ćwierćfinale skazało ich na rywalizację z Francuzami. Tam zbyt mocno ze startu ruszył Sarnecki. Zieliński nie złapał jego koła, co odbiło się na wyniku. Strat z pierwszego okrążenia nie udało się już odrobić.
Polacy z rywalami przegrali o 0,4 sekundy, choć godzinę wcześniej rozdzieliło ich ledwie 0,13 sekundy. Awans do strefy medalowej był w zasięgu. Tam Biało-Czerwoni walczyliby prawdopodobnie o brąz z Australią. Nowa Zelandia i Wielka Brytania były tego dnia poza zasięgiem reszty stawki.
- Szczerze to w eliminacjach pojechaliśmy słabo, bo nie byliśmy przepaleni - wyjaśnia Maksel. - Dzień wcześniej zrezygnowaliśmy z treningu, żeby skupić się na starcie. I skończyło się na piątym miejscu oraz Francuzach. No marzenie. Wiedziałem, że sam na zmianie jestem w stanie odrobić 0,2 sekundy. Nie udało się. Szkoda. Zawsze jednak wygrywamy i przegrywamy jako drużyna.
- Byłem na pierwszej zmianie i początkowo nie wiedziałem, co się stało - relacjonuje z kolei Sarnecki. - Kiedy ją oddawałem, strata była już zbyt duża. Chcieliśmy trochę zaryzykować. Trudno, taki jest sport. Raz się udaje, a raz nie - mówi. A Maksel dodaje: - To siódme miejsca ma gorzki smak.
Kamil Kołsut z Rio de Janeiro
Zobacz wszystkie korespondencje z Rio de Janeiro -->
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": łyżka dziegciu w beczce miodu (źródło TVP)
{"id":"","title":""}