W wywiadzie dla portalu Sportfakt Aleksiej Spiridonow komentował swoje ostatnie wyczyny na Twitterze, gdzie prowokował polskich kibiców swoimi zdjęciami w biało-czerwonej koszulce i obscenicznymi gestami, ale tym razem najbardziej oberwało się reprezentacji Brazylii mężczyzn. Przypomnijmy, że gospodarze igrzysk Rio 2016 po czterech meczach fazy grupowej mają na swoim koncie tylko dwa zwycięstwa i są zmuszeni do walki o przetrwanie w turnieju, dlatego muszą wygrać w ostatnim starciu tej fazy rozgrywek z Francją.
Mało kto sobie wyobraża dalszą część turnieju bez zespołu prowadzonego przez Bernardo Rezende. Rosjanin pytany przez dziennikarza o taką możliwość w swoim stylu skomentował męki Kanarkowych: - Francuzi mogą z nimi wygrać, czemu nie? Brazylijczycy nie są niepokonani tylko dlatego, że organizują igrzyska. Złe uczynki wracają do ciebie jak bumerang, takie jest życie. Brazylia kiedyś chciała się nas pozbyć z półfinałów Ligi Światowej we Florencji. Zaprosili do dalszej gry Iran, a nam pokazali figę z makiem. A teraz ta historia wraca - "Spirik" nie krył złośliwości, wracając pamięcią do finałów Ligi Światowej z 2014 roku. Brazylia przegrała w ostatnim meczu grupowym z Iranem 1:3, eliminując z tamtych zawodów Rosjan. Już wtedy Spirydonow mówił o kontrowersyjnym meczu rywali z Ameryki Południowej: - Nie ma co oglądać, lepiej iść na jakieś zakupy!
Według przyjmującego Jeniseja Krasnojarsk podczas meczu Francji z Brazylią nie dojdzie do sędziowskich prób pomagania gospodarzom ("może ze dwa razy panowie gwizdną tam, gdzie trzeba"). Co Rezende mógł zrobić lepiej? Spirydonow zasugerował z przymrużeniem oka, że w Rio powinien zagrać Leandro Vissotto, jego stary znajomy z czasów występów w Uralu Ufa.
ZOBACZ WIDEO Przemysław Krajewski: Przyzwyczailiśmy kibiców do horrorów (źródło TVP)
{"id":"","title":""}