Kontrowersje ws. napadu na słynnego pływaka. "Sprzeczne zeznania, kierowcy nie ma"

Ryan Lochte, sześciokrotny mistrz olimpijski w pływaniu, miał być napadnięty gdy razem z kolegami wracał taksówką do wioski olimpijskiej. Policja próbuje ustalić fakty, ale w zeznaniach sportowców są sprzeczności, a kierowcy auta nie odnaleziono.

Daniel Ludwiński
Daniel Ludwiński
Ryan Lochte AFP / Odd Andersen / AFP / Na zdjęciu: Ryan Lochte

Historia momentalnie zrobiła się głośna - Ryan Lochte opowiadał, że taksówka została zatrzymana przez przestępców przebranych za policjantów, którzy przystawili mu pistolet do głowy. Na szczęście chodziło jedynie o zastraszenie pływaka i o kradzież portfela, po której Amerykanin i jego towarzysze podróży, także olimpijczycy, zostali puszczeni wolno.

O zdarzeniu publicznie jako pierwsza poinformowała matka Lochtego za sprawą której sprawa wyciekła do mediów i do policji - sam pływak nie zdecydował się poinformować ani organów ścigania, ani władz reprezentacji. Na wieść o całym zdarzeniu dziennikarze zaczęli wypytywać Amerykanina o szczegóły, których ten nie szczędził w kolejnych wywiadach. Policja natychmiast wszczęła śledztwo, ale od tej pory sprawa coraz bardziej się komplikuje. Sportowcy złożyli zeznania, jednak okazały się być one ze sobą sprzeczne. Nie udało się również odnaleźć taksówkarza, który miał być kierowcą podczas feralnego kursu, ani jakiegokolwiek świadka.

W środę brazylijska prasa poinformowała, że policja w Rio de Janeiro zdecydowała się na nakazanie dwóm pływakom, w tym Lochtemu, pozostania w Brazylii w celu złożenia dodatkowych zeznań dla ustalenia faktów, gdyż ich dotychczasowe relacje do siebie nie pasują. Funkcjonariusze weszli do wioski olimpijskiej by zatrzymać ich paszporty. Wiadomo jednak, że Lochte wrócił już wcześniej do USA.

Podszywanie się przestępców pod policję faktycznie ma czasem miejsce Rio de Janeiro, ale według funkcjonariuszy dzieje się to w innych, znacznie bardziej niebezpiecznych dzielnicach, a w okolicach gdzie mieli być napadnięci sportowcy do tej pory się z tym nie spotkano. Nieoficjalnie pojawiają się więc pogłoski, ze historia rzekomego ataku może być zmyślona. Całej sprawie smaczku dodaje nagranie z monitoringu w wiosce olimpijskiej, gdzie widać wracających pływaków. Powrót miał miejsce przed siódmą rano, a według sprzecznych zeznań napad wydarzył się między drugą a piątą, nieco ponad kilometr od wioski. Na filmie widać moment kontroli bezpieczeństwa - Lochte trzyma w ręce wyciągnięty z kieszeni... portfel.

ZOBACZ WIDEO Krzysztof Lijewski: zamierzamy zaskoczyć Chorwatów (źródło TVP)


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×