Piotr Wyszomirski od lat tworzy duet w polskiej bramce ze Sławomirem Szmalem. Od 2010 roku każdy kolejny selekcjoner ufał i pokładał w nim nadzieję. Choć jego wielki talent widzieli wszyscy, długo czekał na występ, który pozwoliłby mu pokazać pełnię swoich umiejętności i rozwiać wszelkie wątpliwości.
Na Mistrzostwach Europy w Danii w 2014 roku Polacy walczyli o życie. Grali ze Szwecją i musieli wygrać, by podtrzymać nadzieje na awans do półfinału po przeciętnej fazie grupowej. Podobnie zresztą jak Skandynawowie.
Po pierwszym kwadransie, nieudanym w wykonaniu Sławomira Szmala, do bramki wszedł Piotr Wyszomirski. I zaczął odbijać wszystko. Do końca pierwszej połowy bronił z 71-procentową skutecznością! Tempa nie zwolnił do końcowego gwizdka. Mecz zakończył z tytułem MVP spotkania i z kosmicznym wręcz współczynnikiem obron na poziomie 53 proc. Biało-Czerwoni zaś przy jego wydatnej pomocy rozbili rywali. Bez wątpienia, to był najlepszy występ Wyszomirskiego w dotychczasowej karierze.
Wyjazdu na igrzyska do Rio nie był pewien. O bilet do Brazylii zażarcie walczył z Marcinem Wicharym. Przesądziły czerwcowe mecze eliminacyjne do mistrzostw świata z Holandią. W pierwszym spotkaniu, w katowickim Spodku, Wyszomirski zagrał koncertowo. Tałant Dujszebajew wiedział już na kogo postawić.
ZOBACZ WIDEO Polska - Chorwacja: Wyszomirski broni w kluczowym momencie
{"id":"","title":""}
W Brazylii bramkarze jednak nie zachwycali, podobnie jak cała reprezentacja. Fazę grupową skończyli ze słabą skutecznością - Wyszomirski miał tylko 18 proc. udanych interwencji, a dobry mecz zagrał tylko ze Szwecją (31 proc.).
Aż przyszedł ćwierćfinał z Chorwacją. Od pierwszego gwizdka w polskiej bramce zameldował się Szmal, jednak nie potrafił pomóc kolegom. Po kwadransie zastąpił go Wyszomirski i historia zatoczyła koło.
"Wyszu" grał jak w transie. Z drugiej linii był nie do pokonania. Przez pierwszy kwadrans odbijał co drugą piłkę. Chorwaci byli w stanie pokonać polskiego bramkarza tylko w sytuacjach sam na sam. Wyszomirski genialnie się ustawiał, wspaniale współpracował z blokiem. Po przerwie obronił także karnego. W całym meczu zanotował aż 15 udanych interwencji, a przecież w poprzednich pięciu spotkaniach łącznie zatrzymał 17 rzutów.
Zaraz po jego wejściu Biało-Czerwoni złapali swój rytm i natychmiast odjechali rywalom, wychodząc na prowadzenie 15:11. Kiedy wynik znów był na styku, potrafił wyciągać niemożliwe wręcz piłki, dodając otuchy kolegom z
pola.
Gdyby nie wspaniała postawa Wyszomirskiego, nie byłoby wielkiego sukcesu, którym jest półfinał igrzysk olimpijskich. Ale zwycięstwo to nie tylko jego zasługa. Pamiętajmy także o innych: o Karolu Bieleckim, o Krzysztofie Lijewskim i tak wymienić można by całą czternastkę wraz z selekcjonerem na czele. To wielki triumf polskiego szczypiorniaka, a może być już tylko lepiej.
Maciej Szarek
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": jak zmieniły się brazylijskie fawele? (źródło TVP)
{"id":"","title":""}